- To zobaczy się jeszcze jak wylądujemy na Tatooine czy będziemy za nim biegać, w sumie te zlecenie nie jest za nowę więc może ktoś je już wykonał - odpowiedział Jack.
**********************
Następnego dnia pokładowego Jack i Berr'y siedzieli w kokpicie.
- Przygotuj się, wychodzimy z nadprzestrzennej - powiedział Jack. Poprzełączał parę dźwigienek i złapał za gałkę napędu nadprzestrzennego - Wychodzimy za: 10...9...8...7...6...5...4...3...1... i witamy na słonecznym Tatooine - powiedział Jack z uśmiechem i upił łyk z piersiówki - spróbuje połączyć się ze znajomym paserem w sprawię yeyo. - włączył radio i wybrał z pamięci częstotliwość.
- Gruba Ryba... Gruba Ryba... Jesteś gdzieś tam? - zawołał Jack przez radio
- Jestem, jestem - czy to Ty Jack? Bo jeśli tak to nie chcę nawet z Tobą palancie gadać. - spytał jakiś damski głos.
- Tak to ja- powiedział Foreman i szeroko się uśmiechnął- Ale się nie rozłączaj bo mam dla Ciebie trochę yeyo.
- A na ch*j mi yeyo złamasie - odpowiedział głos.
- Oj... Jesteś na prawdę nie miła - powiedział Jack z udawaną urazą - Przecież wiem, że ostatnio rzadko o niego, a ja chcę Ci go zaoferować za powiedzmy... 100 kredytów za standartową jednostkę...
- 150 kredytów to nie dużo, a ile masz tego cholerstwa.
- Będzie gdzieś koło 100 jednostek.
- No dobra - ląduj w Mos Eisley -tam załatwimy ten interes.
- Ok... A słyszałaś może o jakimś Zabraku, który nazywa się Aeron Durrun? - spytał Jack po zastanowieniu
- Tak... Koleś ma grubo przesrane - podobno poleciało za nim, na pustynię, dwoje płatnych morderców. A co?
- Nie nic - tak się tylko pytam - to widzimy się na dole - bez odbioru - powiedział Foreman i odwrócił się do Berr'ego
- Raczej mamy to zadanie z głowy - może być zbytnio gorąco. Może uda nam się coś na dole znaleźć... W każdym razie najpierw musimy wylądować - powiedział Jack i rozpoczął procedury lądowania.
***********************
Jack i Berr'y udali się do
[Tatooine] Cantina Mos Eisley