Content

Archiwum

[Tatooine] Ku gwiazdom

W tym miejscu znajdują się wszystkie zakończone questy, których akcja toczyła się na Tatooine.

[Tatooine] Ku gwiazdom

Postprzez Mistrz Gry » 28 Paź 2012, o 16:41

Bersenthor Kumari przybył z [Tatooine] Mos Eisley

Podróż poprzez pustynne pustkowia trwała już ponad trzy dni, a Fortu, o którym członkowie klanu Khak wciąż mówili, nie było widać. Po drodze minęli jedynie w bardzo dużej odległości jakiś piaskoczołg poruszający się w przeciwnym kierunku oraz ślady bytności jeźdźców Tusken.
Nie był to jednak dla Kumariego całkowicie zmarnowany czas. Dowiedział się, że Starszy zasłużył sobie to imię ze względu na swój bardzo wysoki wiek - prawie 140 lat standardowe - i że był niegdyś potężnym wojownikiem, którego imię wzbudzało strach pośród tuskenów. Co najważniejsze jednak, fama głosi że jest prawdopodobnie jedynym Jawą, który opuścił swoją rodzimą planetę po czym powrócił na nią. Reszta karawany też była na swój sposób niezwykła. Bersenthor szybko zauważył, że część z nich nie zachowywała się jak większość znanych mu Jawów. Zachowywali się tak jakby jak... Żołnierze. Ich ubiór i wciąż noszona broń tylko potęgowała to wrażenie. Nie byli bowiem ubrani w klasyczne brunatne płaszcze, a raczej coś w rodzaju pancerzy. Jedynie kaptury ich nie odróżniały od swoich pobratymców, choć Kumariemu wydawało się, że mają pod nimi jakieś hełmy. Ich broń również nie była taką, jaką zazwyczaj widuje się u Jawów. Przede wszystkim wyglądała na całkiem nową, choć z całą pewnością była produkcji małych pustynnych ludzi. Ponadto dało się zauważyć, że najprawdopodobniej ich siła ognia dorównywała zwyczajnej broni.
- Twoja widzieć te wzgórza? - wyrwał Kumariego z zamyślenia Jawa, który zaprosił go do karawany. - Tam być nasz dom. Nasz Fort!
Bersenthor mógł się poczuć zawiedziony, gdyż jedyne co zauważył patrząc we wskazanym kierunku to jakieś skały, wystające z wszechobecnego piasku.
- Ha! Twoja nie widzieć! - stwierdził z zadowoleniem Jawa. - Ale twoja się nie przejmować bo zaraz zobaczyć.
Siedem godzin później, Bersenthor musiał przyznać swojemu rozmówcy rację. To co z daleka uchodziło za parę skalnych wzgórków, z bliska okazało się być dobrze ukrytą fortyfikacją. Z daleka nie było widać murów złożonych z przeróżnych kosmicznych wraków, dziesiątek przejść wykutych w skale oraz całego mnóstwa Jawów pełniących najwyraźniej wartę. Wewnątrz pierścienia umocnień znajdowały się cztery piaskoczołgi i szereg mniej lub bardziej rozmontowanych gwiazdolotów, przy których krzątali się Jawowie. Był to dziwny widok dla Kumariego, zwłaszcza iż wyglądało na to, że mali mieszkańcy fortu starali się jeden czy dwa z nich uruchomić.
- Zanieście Starszego do lecznicy - niechaj szamanki się nim zajmą - rzekł jakiś Jawa, który wyszedł na spotkanie karawanie. - Widzę, że przyprowadziliście ze sobą Obcego... - dodał spoglądając na Kumariego.
- To on pomógł Starszemu w potrzebie... - odrzekł jeden z karawaniarzy.
- I tak nie sądzę by to był dobry pomysł... Chodź - zaprowadzę ciebie do Matki - rzekł, kierując swoje słowa do Bersenthora.


Opisz swoje przemyślenia i takie tam - nie chcę zbyt daleko pchać akcji bez Twojego udziału. Możesz zawsze opisać jak zareagowałeś na przybycie do fortu i oczywiście możesz spróbować nie iść do Matki ;)
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine] Ku gwiazdom

Postprzez Bersenthor Kumari » 30 Paź 2012, o 09:02

Podróż strasznie dłużyła się Bersenthorowi tak bardzo, że aż w pewnym momencie zaczął się zastanawiać czy aby na pewno zmierzają w dobrym kierunku. Oni w ogóle znają drogę? A może to jakaś pułapka? Po ilości dni jakie już minęły wiedział, że są daleko od Mos Eisley, a co za tym idzie daleko od jego klanu, który zatrzymał się w pobliżu miasta, aby uzupełnić zapasy, pohandlować oraz zająć się innymi pomniejszymi sprawami.
Kiedy jego oczom ukazała się po kilku dniach pewna formacja skalna faktycznie nie potrafił w niej dostrzec z takiej odległości niczego szczególnego. Oczywiście ci jawowie utrzymywali, że tam właśnie zmierzają. Właśnie... oni. Przez ten czas zdążył im się dobrze przyjrzeć i musiał stwierdzić jeden oczywisty fakt - nie przypominali żadnych z jego pobratymców, których dotąd spotkał. Byli jakby bardziej zorganizowani, uzbrojeni, zmilitaryzowani. Przynajmniej takie były odczucia Bersena. Kiedy wreszcie dotarli do tego ich Fortu jego podejrzenia jedynie wzmocniły się. To co ujrzał - straże, coś na kształt patroli - zdecydowanie byli inni niż reszta jawów. Gdy się zatrzymali zwiadowca zszedł z banthy podobnie jak pozostali. Ci zajęli się tym Starszym i zanieśli go do szamanki tego klanu, która z pewnością mogła mu pomóc. Ciekawski Bersen zaczął się rozglądać. Na pewno nie przybył tu całkiem bezbronny. Poza charakterystycznymi dla jawów szatami miał też coś na kształt lekkiego pancerzyka, chustę, a nawet z tyłu miał zaczepiony popularny wśród jawów karabin blasterowy. Raczej małej mocy, co jednak nie znaczyło, że nie potrafi wyrządzić pewnych szkód.
Jego uwagę nagle zwrócił jeden z jawów, który nazwał go Obcym. Nie zdziwił go ten tytuł wszak było rzeczą jakże oczywistą, że nie pochodził stąd. Zmierzył go wzrokiem i przysłuchiwał się jego rozmowie z jednym z karawaniarzy.
-M’um m’aloo. Dobrze.- przywitał się z rozmówcą, po czym potwierdził, że pójdzie za nim do ich Matki. Pamiętał, że ci karawaniarze właśnie z tego powodu chcieli go tu przywieźć, żeby porozmawiał z tą Matką. Przez te kilka dni nie zmienił zamiarów toteż teraz był gotów ruszyć za swoim rozmówcą.
Image
Awatar użytkownika
Bersenthor Kumari
New One
 
Posty: 54
Rejestracja: 6 Paź 2012, o 21:10

Re: [Tatooine] Ku gwiazdom

Postprzez Mistrz Gry » 7 Lis 2012, o 23:40

Jawa z zadowoleniem kiwnął głową i dał znak Kamuriemu gestem dłoni by szedł za nim. Przecięli dziedziniec, bo to było chyba najbardziej trafnym określeniem na miejsce gdzie się znajdowali, i weszli do jednej z jaskiń.
Wewnątrz Bersenthor mógł zauważyć, że jej ściany były sztucznie powygładzane. Ponadto znajdowało się na nich cały multum kabli i różnych przyłączeń, a na "suficie" było przymocowane oświetlenie. Ktoś obeznany w temacie mogłby stwierdzić, że przypominało to trochę bazę Sojuszu Rebeliantów na Hoth - z tą różnicą, iż ściany były z litej skały, a na ziemi zalegała cienka warstwa wszechobecnego piasku.
Po drodze mijali wiele odchodzących od głównego korytarza odnóg. Cześć z nich kryła się za różnego rodzaju wymontowanych ze statków kosmicznych śluz czy wykonanych po prostu z blach drzwi, lecz zdecydowana ich większość nie i Kumari mógł patrzeć dokąd zmierzały. A było na co patrzeć. Jedna z nich prowadziła do ogromnej pieczary, w której kręcił się ponad 3 metrowy mech zbudowany najwyraźniej z części pozyskanych z jakiś podnośników i droidów. Kierował nim Jawa, znajdujący się w jego "klatce piersiowej" i w momencie gdy Kumari mijał pieczarę, w której się znajdował, przenosił jakiś walec przypominający ogromny silnik ze swoopa. w innej mijanej jaskini znajdowało się całe mnóstwo ekranów komputerów, za którymi krzątali się członkowie klanu Khak. Na jednym z nich, Kumari mógł spostrzec mapę Znanej Galaktyki, choć za pewne niezbyt wiedział na co patrzył. Dalej było parę komnat, w których grupki Jawów ubranych w widziane wcześniej przez Bersenthora pancerze, najwyraźniej ćwiczyli strzelectwo.
- Jesteśmy na miejscu... - odezwał się nagle przewodnik Bersena. Stanęli właśnie przed wypolerowanymi drzwiami z jakiegoś czarnego metalu, przed którymi stała dwójka wartowników w pancerzach. - Wiem, że przybyłeś tutaj jedynie po nagrodę i nie jesteś związany żadnymi prawami z naszym klanem, lecz proszę cię bardzo byś okazał należny szacunek naszej Matce. - rzekł, po czym nie czekając na odpowiedź otworzył drzwi.
Powietrze wewnątrz było przesączone zapachami szamanek. Nie dziwota, gdyż było ich tam co najmniej piętnaście. Siedziały na poduszkach w półokręgu montowały ręcznie pancerze, które nosili zbrojni Jawowie klanu Khak.
- Matko.. To ten Obcy - powiedział przewodnik klękając przed jedną z nich. Okazała się być tą najmłodszą. Tak na oko i węch Bersena miała około osiemnaście lat...
- Witaj nieznajomy! - odezwała się Matka, kierując swe świecące oczy ku Kumariemu. - Podejdź proszę i siądź koło mnie - dodała wskazując dłonią poduszkę leżącą koło niej.
- Słyszałam, że pomogłeś Starszemu i niechybnie spotka ciebie za to nagroda - kredyty, pancerz lub broń - cokolwiek wybierzesz. Jednak nim to się stanie chciałabym ciebie o coś spytać. Otóż, pomimo zdania moich sióstr, uważam, że twoja obecność tutaj jest jak najbardziej dobrą wiadomością. Chciałabym ciebie prosić o pomoc w pewnej sprawie. W sprawie, której może pomóc jedynie ktoś z poza klanu Khak. Nim jednak to zrobię chciałabym usłyszeć coś o tobie. rzekła przyglądając się uważnie Kamuriemu.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine] Ku gwiazdom

Postprzez Bersenthor Kumari » 9 Lis 2012, o 08:49

Sporo byłoby tu opisywania własnych odczuć, lecz tak naprawdę emocje jakie krążyły w tej chwili w Bersenie można było określić jednym prostym słowem - oczarowany. Zaimponowało mu to co po drodze do Matki widział na swoje własne jaskrawożółte oczka. Jeszcze takiej grupy jawów nigdy w życiu nie spotkał, dlatego w pewnym sensie niektóre elementy były dla niego kompletną nowością. Wielu rzeczy nie spotkał jeszcze wśród innych klanów. Ten zdawał się być bardziej zmilitaryzowany od innych. Najwyraźniej taki był ich sposób na przetrwanie na tych niebezpiecznych sięgających aż za sam horyzont pustyniach i innych groźnych dla życia terenów. W końcu z Tatooine nie jest żadna bezpieczna planeta jak dajmy na to Alderaan czy tez Naboo. Niektórych rzeczy natomiast Bersen nie rozumiał. Ta dziwna mapa... nie wiedział za bardzo co przedstawia. W końcu jak pewno każdy jawa (lub też większość) nigdy w życiu nie opuścił jak dotąd tej planety. W sumie ani przez chwilę nie był nawet z tego powodu oburzony. To był jego dom i szanował prawa nim rządzące.
Wreszcie po kilku minutach jego przewodnik doprowadził go do pewnych metalowych drzwi bardzo ochoczo strzeżonych przez dwójkę wartowników. Widać było po tym, że bardzo cenili swoją Matkę, a jej bezpieczeństwo było dla nich sprawą niezwykłej wagi. Słysząc prośbę, tudzież nakaz, od jawy był odnosił się z szacunkiem do Matki, Bersen potraktował poważnie. Kiwnął raz głową na znak, że zrozumiał przesłanie. Następnie wszedł przez otwarte już drzwi do środka i ujrzał sporą grupę szamanek zajmującymi się konstruowaniem pancerzy, które dostrzegł wcześniej u wojowników klanu Khak.
W pewnej chwili jego przewodnik zwrócił się do jednej z nich - tej najmłodszej. Pamiętał jego prośbę i zamierzał ją uszanować. Dlatego w chwili, gdy klęknął on przed Matką. W zasadzie próbował, ponieważ wtedy ona odezwała się do niego i chwilę potem poprosiła, by usiadł obok niej. Przyjrzał jej się te dobre kilka sekund. Miał wrażenie, że była najmłodsza ze wszystkich szamanek. Może nawet mniej więcej w jego wieku. Przerwał więc proces klękania przed nią. Zamiast więc tego ukłonił się trochę głową w geście okazania szacunku, a potem powoli podszedł do poduszki leżącej obok niej i zgodnie z prośbą Matki usiadł sobie w tym miejscu. Wysłuchał uważnie co miała ona do powiedzenia. Trzeba przyznać, że trochę go to zainteresowało. Miała na jego temat odmienne zdanie od reszty szamanek, a mimo to sprawy na razie działy się niejako po jej myśli. To tylko utrwalało Bersen'a w przekonaniu, że jest ona ważną osobistością w klanie Khak. Przez chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią. Szamanka chciała, by nieco o sobie opowiedział, wiec musiał pomyśleć co by tu powiedzieć.
-Nazywam się Bersenthor, ale wszyscy po prostu mówią mi Bersen. Urodziłem się w jednym z klanów. Obecnie, a przynajmniej mam taką nadzieję, są oni blisko jubinloo Mos Eisley. Jestem tam zwiadowcą. Dlatego mam przy sobie to co mam...- tu na moment zamilkł spoglądając na siebie. W sumie nawiązywał do swojego ubioru, jak i uzbrojenia. Podobnie jak wojownicy klanu Khak też posiadał pancerz, lecz jego był pewno gorszej jakości. No i przede wszystkim był lekki. Służył też nie tylko jako ochrona, ale też trzymał w nim różne zbierane rzeczy. Dodatkowo na plecach w kaburze trzymał standardowy karabin jawów, powszechnie spotykany u nich.
-...często przez to wyruszam na zwiady trwające nawet kilka dni. Mój ojciec również jest zwiadowcą, a raczej był. Moją matką jest szamanka naszego klanu. Podobnie jak ty jest bardzo szanowana.- dodał po chwili, natomiast ostatnie zdanie wypowiedział z całą szczerością w swych słowach. Niejako był to w pewnym sensie komplement skierowany do Matki. Nie znał jej w ogóle, teraz była pierwsza jego rozmowa z nią, ale jak na razie szła ona dobrze. Sama szamanka wydawała mu się dobra w swej naturze. Podobnie jak jego matka. Dlatego tak - można powiedzieć, że odniósł się w tej chwili z szacunkiem do swojej rozmówczyni.
-Co może być tak ważnego, że tylko ktoś spoza ayafa Khak może wam pomóc?- na koniec, gdy skończył opowiadać o sobie, zadał pytanie, które nurtowało go już od chwili, gdy Matka przemówiła do niego wyjaśniając powód spotkania.
Image
Awatar użytkownika
Bersenthor Kumari
New One
 
Posty: 54
Rejestracja: 6 Paź 2012, o 21:10

Re: [Tatooine] Ku gwiazdom

Postprzez Mistrz Gry » 10 Lis 2012, o 23:33

- Czy możecie nas zostawić samych? - spytała się Matka, zwracając się do reszty szamanek i byłego przewodnika Kamuriego.
- Moja prośba wiąże się poniekąd z moim przyjacielem, któremu pomogłeś. Z Starszym... - powiedziała, po tym jak w sali pozostali tylko we dwoję. - Może doszły do twoich uszu historie na jego temat. O tym jak opuścił nasz świat, po czym powrócił? Otóż bardzo wielu w to nie wierzy... Uważają, że są to zwykłe bajania starca, któremu coś się ubzdurało. Więc jednak, iż on nie kłamie: był tam... Pomiędzy gwiazdami. - rzekła patrząc w pustkę. - Widział tam dziwne, ale i wspaniałe rzeczy. Widział planetę, której całą powierzchnię pokrywało miasto. Widział też planetę, na której nie było żadnych lądów, lecz sama woda. Był nawet na planecie-złomowisku rządzonej przez potężny komputer, na której mieszkali nasi bracia! Najważniejsze jednak jest to, że uświadomił sobie, iż nasz dom jest niewyobrażalnie mały w porównaniu z otaczającym go światem. Powrócił więc do nas, do Fortu, i zaczął głosić wizję naszego ludu podróżującego między gwiazdami. Wiele moich braci i sióstr jest sceptycznie nastawionych do tej wizji, lecz większość, w tym i ja, śni jego snem.
- Niestety mój lud nigdy nie będzie stać na zakup własnego statku... - kontynuowała Matka . - Dlatego, więc rozpoczęliśmy poszukiwania wraków, które można by było uruchomić, lub przynajmniej rozebrać na części. Oczywiście okazało się to być o wiele trudniejsze, jak wpierw myśleliśmy i byliśmy o krok od zrezygnowania z postawionego sobie zadania.Wtedy jeden z naszych zwiadowców usłyszał gdzieś historię o pancerniku, który rozbił się gdzieś pomiędzy piaskami Morza Wydm. Było to za czasów wojny pomiędzy Dużymi Ludźmi a Bankowcami i podobno, pomimo że porzuciła go załoga, ktoś zdeterminowany mógłby go ponownie wysłać pomiędzy gwiazdy. Rozesłałam więc moich braci po całym Tah-doo-Een-e w poszukiwaniu jakichkolwiek informacji na ten temat... I udało nam się!... A raczej prawie się udało. Otóż moi zwiadowcy napotkali wzmiankę o tym, że informacje o jego lokalizacji znajdują się w byłym pałacu Hutta Jabby. Przyjęliśmy tą wiadomość z dużą radością i prawie natychmiast wyruszyło tam parunastu naszych braci. Na miejscu okazało się, że władzę nad pałacem przejęli gamorreanowie. Zaczęliśmy negocjować z nimi, oferowaliśmy nawet darmowe dostawy sprzętu, lecz te oszołomy niczego nie chciały. Postanowiliśmy, więc wziąć siłą to po co przyszliśmy, lecz ponieśliśmy klęskę. Od tego czasu członkowie mojego ayafa są atakowani, gdy tylko zostaną zauważeni.
- Okazuje się jednak, że członkowie innych ayafa swobodnie handlują z gamorreanami i wchodzą na teren pałacu... Wiem, że chcę ciebie prosić o bardzo wiele, ale czy pomógłbyś mi i mojemu ayafa i przeszukał pałac?
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine] Ku gwiazdom

Postprzez Bersenthor Kumari » 11 Lis 2012, o 07:58

Jego oczy powędrowały ku reszcie obecnych tu jawów, gdy Matka poprosiła ich, by zostawili ją samą z nim, co ostatecznie uczynili. Zaimponowało mu to. Najmłodsza z szamanek, przynajmniej takie miał wrażenie, a słuchali się jej, jakby była kimś naprawdę ważny. To tylko pokazało mu jak wysoko musi tu stać w hierarchii. Następnie spojrzał się na powrót na Matkę i zaczął wysłuchiwać tego, co tak miała mu do powiedzenia. Gdy trzeba było to potakiwał lekko głową, gdy coś mu pokazywała lub się spoglądała on czynił to samo, by móc jak najbardziej zrozumieć opowieść jaką miała mu do przekazania. To co doszło do jego uszu bardzo go zdumiało. Słyszał, że ten Starszy opuścił niegdyś Tatooine, ale jakoś niezbyt się nad tym zastanawiał. Do tej pory ta sprawa go nie dotyczyła. Właśnie... aż do teraz. Słuchał więc uważnie wchłaniając do swojej małej jawskiej główki każdy strzępek informacji jakim szamanka się z nim dzieliła. Z czasem zaczynał właśnie rozumieć o co chciała go poprosić. Rozumiał powoli czemu klan Khak potrzebował nie tyle jego pomocy, co kogoś spoza klanu. Byle kogo, jednak warunkiem było wykonanie zadania. Pamięta jak za dzieciństwa patrzył się w niebo i myślał sobie co tam może być. Czy jest tam świat poza tym, który go otaczał? Potem z opowieści istot, które spotykał dowiedział się, że tak i nie zawsze był to świat równie wspaniały jak go sobie wyobrażał.
Szybko wrócił myślami do obecnego momentu, gdy szamanka właśnie kończyła wyjaśniać mu całą sprawę najbardziej jak potrafiła. Słysząc jej ostatnie pytanie, a zarazem prośbę Bersen zaczął się zastanawiać. Jasnym było, że nie od razu nie odpowie z racji tego, że faktycznie Matka prosiła o poważną rzecz. Powędrował wzrokiem gdzieś w pustkę, myślał i wciąż robił to samo. W końcu jednak podjął decyzję, którą oczywiście miał zamiar podzielić się ze swoją rozmówczynią.
-Ciekawa to opowieść i rozumiem czemu potrzebujecie kogoś spoza swojego ayafa. Zrobię co w mojej mocy.- odpowiedział krótko, sensownie i na temat jakie jest jego stanowisko odnośnie tego wszystkiego. Oczywiście nie był pewien jakie przyniesie to konsekwencje lub czy podejmuje dobrą decyzję, lecz oferowali za to nagrodę. Nie myślał przy tym o własnym interesie, a raczej o dobru swojego klanu. Jemu przydadzą się wszelkie zapasy, jakie będzie mógł im sprowadzić. Taka była w tym momencie jego motywacja. No i można też powiedzieć, że wierzył Matce w jej opowieści. Nie czuł, aby kłamała.
Image
Awatar użytkownika
Bersenthor Kumari
New One
 
Posty: 54
Rejestracja: 6 Paź 2012, o 21:10

Re: [Tatooine] Ku gwiazdom

Postprzez Mistrz Gry » 13 Lis 2012, o 01:49

- To wspaniale! - niemal krzyknęła Matka. - Nawet nie wiesz jak się cieszę! - dodała, choć Bersen wyraźnie mógł wyczuć feromony radości, które mimowolnie wytworzyła.
- Randi, mój brat który ciebie tu przyprowadził, poda tobie wszelkie informacje i odpowie na wszystkie twe pytania - rzekła już opanowanym tonem głosu. - Od dzisiaj, mimo że jesteś dzieckiem innego ayafa, a w twych żyłach płynie inna krew niż naszych matek, jesteś honorowym członkiem ayafa Khak. Możesz się czuć w Forcie jak we własnym domu, a przywileje i prawa członków Khak obejmują również ciebie. - dodała chwytając dłonie Kumariego.
- Zostaw mnie teraz samą: muszę pomedytować nad przyszłością. Randi powinien ciebie lada chwila odebrać. - powiedziała i najwyraźniej zamknęła oczy, gdyż jasne punkciki spod jej kaptura zgasły.
Na zewnątrz komnaty nie było jednak nikogo, nie licząc nie wzruszonych obecnością Bersena wartowników. Nie trwało to jednak długo, gdyż w bocznym korytarzu pojawiła się jedna z szamanek, którą wcześniej wyprosiła Matka.
- Podejdź proszę do mnie, chłopcze - szepnęła. Emanowała od niej wręcz namacalna aura mądrości podparta wiekiem: o ile Matka wyglądała na osiemnaście lat to ta szamanka mogła na luzie konkurować ze Starszym o miano najstarszego Jawy. - Domyślam się, że nasza "wspaniała Matka" opowiedziała ci bajeczkę, którą ten stary idiota opowiada wszystkim, którzy chcą go słuchać. Mam nadzieję, że masz dość rozumu i nie uwierzyłeś w ani jedno jej słowo. Ta Mała, choć niby próby zrobiły ją Najstarszą, jest strasznie młoda myślą i łatwo przychodzi jej żyć mrzonkami. - kontynuowała przyciszonym głosem, gdy Kamuri do niej podszedł.
- Za pewne chce byś poszedł na pewną śmierć zdobyć te przeklęte i zapewne nie istniejące informacje... Chcesz być bogatym i, co najważniejsze, żywym Jawą? Weź te kredyty i jeszcze dzisiaj opuść Fort i wróć do domu. Co ty na to? - spytała się podając Bersenowi, wyglądającą na ciężką, sakwę.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine] Ku gwiazdom

Postprzez Bersenthor Kumari » 18 Lis 2012, o 22:34

Pewno gdyby było to widać to Matka mogłaby ujrzeć lekki uśmiech na twarzy Bersena. Taka była bowiem jego reakcja na entuzjastyczne przyjęcie jego słów odnośnie misji, którą szamanka właśnie mu zleciła. Nawet nie musiała słowami wyrażać swojej radości, gdyż jawa wyczuwał w powietrzu obecność tych charakterystycznych feromonów. Wysłuchał następnie uważnie jej kolejnej wypowiedzi, którą przyjął z lekkim zaskoczeniem, ale też uszanował ją. Okazał to lekkim skinięciem głowy. Jednak wciąż drążył tą myśl w głowie. On członkiem klanu Khak? Tego to na pewno się nie spodziewał, gdy postanowił tu przybyć. Nie mógł jednak zaprzeczyć, że było to dla niego nie małe wyróżnienie. Wśród jego ludu przyjęcie do klanu to coś wspaniałego. On wprawdzie ma już klan, który jest jego domem, lecz i tak był to dla niego zaszczyt.
-Taa baa.- oczywiście podziękował za to wszystko i jednocześnie w chwili, gdy wypowiadał te słowa Matka chwyciła jego dłonie. Spojrzał się nieco zakłopotany na nie, a potem na nią samą. To raczej z przyzwyczajenia. Gdy w jego klanie szło się na spotkanie z szamanką, w tym przypadku jego matką, takie sytuacje też były, lecz w końcu to jego rodzicielka. Raczej nie był przyzwyczajony do kogoś innego tak go traktującego. Mimo to nie protestował, nawet nie okazywał swojego zakłopotania. Głównie ze względu na szacunek do tej z którą rozmawiał. Postanowił spełnić jej prośbę. W tym celu uwolnił swoje ręce wprost z jej objęć i powoli wstał. Nie czekając już na nic poprawił tylko karabin wiszący na kaburze za plecami i ruszył ku wyjściu.
Na zewnątrz przywitali go jedynie strażnicy, lecz nigdzie nie było śladu jawy imieniem Randi. Bersenthor postanowił więc poczekać. W tym celu odszedł gdzieś na bok z zamiarem oparcia się o ścianę. W tej chwili jednak zaczepiła go jedna z szamanek. Starsza od Matki. Spojrzał się na nią i zaczął wysłuchiwać co ma do powiedzenia. Słysząc jej słowa zwiadowca założył jedną rękę na drugą w zdumieniu. No kto by pomyślał? Wysłuchał jednak rozmówczyni do końca, aż na koniec przeniósł swój wzrok na ciężką sakwę. Dla niego odpowiedź była prosta.
-Mam honor. Dotrzymuję słowa. No i wierzę w to co powiedziała Matka.- odparł krótko i zwięźle, gdyż więcej nie trzeba było mówić. Wprawdzie wyciągnął rękę ku sakwie, lecz tylko po to, aby odsunąć ją z powrotem w stronę starszej szamanki. Taka była jego decyzja. Nie miał zamiaru spełnić jej prośby. Jak wspomniał zazwyczaj dotrzymuje słowa, a poza tym wierzył w te opowieści. Nie wiedział czemu. Wierzył, bo tak właśnie wybrał.
Image
Awatar użytkownika
Bersenthor Kumari
New One
 
Posty: 54
Rejestracja: 6 Paź 2012, o 21:10

Re: [Tatooine] Ku gwiazdom

Postprzez Mistrz Gry » 24 Lis 2012, o 17:00

Feromony dezaprobaty, które wydzieliła stara szamanka po odmowie Bersena, były tak silne, że wyczuli je nawet strażnicy stojący pod drzwiami do komnaty Matki.
- Kolejny głupiec, który dał się omamić... - mruknęła chowając sakwę. - Jednak jeszcze ciebie nie skreślam - masz potencjał do wielkich czynów i jeszcze może się ogarniesz, chłopcze - dodał.
- A Ciotka nie powinna być przypadkiem gdzieś indziej, a nie nękać naszego gościa? - zabrzmiał nagle głos, należący do Randiego. Wyszedł on właśnie zza rogu i z wyraźną podejrzliwością przyglądał się Szamance jak i Bersenowi.
- Powinieneś się zwracać z większym szacunkiem do osoby, która odbierała twój poród, bezczelny młodzieńcze - odrzekła Ciotka dumnie.
- Tak jakby miało to cokolwiek znaczyć, Ciotko. Może powinienem tobie przypomnieć dlaczego moja matka zginęła? I o tym jak do dzisiaj się z tego wytłumaczyłaś? - spytał się Randi.
- To natura powinna się tłumaczyć, nie ja! Z resztą przeszłam próbę prawdy o czym dobrze wiesz, gówniarzu! - odpowiedziała szamanka wyprowadzona już równowagi.
- Wygodne, że w radzie zasiadały jedynie twoje byłe uczennice, Ciotko, nieprawdaż? A z resztą nie mam czasu na twoje intrygi - mam zawołać strażników, by pomogli znaleźć ci twoje komnaty? - spytał się z udawaną uprzejmością.
- Zobaczysz - jeszcze wszystko wróci na swoje właściwe miejsce, siostrzeńcze, i stracisz język za takie odzywki do mnie. - rzekła Ciotka, po czym odwróciła się na pięcie i odeszła w głąb korytarzy.
- Na twoim miejscu trzymałbym się od niej z daleka - zwrócił się Randi do Bersena. - Ma przydomek Wężowy Język i raczej nie muszę ci tłumaczyć skąd się on wziął. - dodał.
- Matka przekazała mi, że podjąłeś się zadania - kontynuował, dając znać Kumariemu by poszedł z nim. - Musisz wiedzieć, że nie podzielam jej entuzjazmu i ani trochę ci nie ufam. Moja siostra zbyt bardzo stara się dostrzec dobro we wszystkich wokół i jest zbyt ufna. Dlatego pamiętaj, że mam ciebie na oku.
- W każdym razie, Matka kazała mi odpowiedzieć na każde pytanie jakie zadasz a propos naszego ayafa oraz naszych celów i myślę, że to jest dobry moment byś z tego przywileju skorzystał - potem już może nie być na to czasu.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine] Ku gwiazdom

Postprzez Bersenthor Kumari » 25 Lis 2012, o 00:58

Bersen wysłuchiwał słów starzej szamanki cały czas mając założoną jedną rękę na drugą. W zasadzie trochę go to nawet bawiło. W sensie te jej próby przekupienia go. Jednak o tym już nie zamierzał wspominać, ponieważ z natury nie był tak nieuprzejmy. Na jej słowa o jego "wielkim potencjale" jawa po prostu wzruszył ramionami. Każdy może powiedzieć takie miłe słówka tylko po to, aby podlizać się lub też nakierować kogoś do zrobienia tego co się chce. Zwiadowca jednak nie zamierzał w tej sprawie zmienić zdania. Na pewno nie teraz, gdyż nie widział ku temu żadnych powodów mogących go skłonić do takich kroków.
Kiedy na miejscu pojawił się Randi Bersen od razu przeniósł na niego swój wzrok obserwując dokładnie jego poczynania. Sprawy między nim a tą Ciotką nie dotyczyły jego toteż on zamierzał w tej kwestii milczeć dając im tym samym czas na dokończenie tej konwersacji. Tak więc czekał cierpliwie, aż szamanka ostatecznie nie zrezygnowała i poszła w swoją stronę. Wtedy też Randi zwrócił się bezpośrednio do Bersena, który jak zwykle uważnie wysłuchiwał każdego słowa.
-Nie, nie musisz. Taa baa za poradę.- odezwał się krótko tylko po to, aby dać jego rozmówcy możliwość do dalszego wypowiedzenia się. Ruszył za nim, kiedy ten mu wskazał odpowiednią drogę, a uszy zwiadowcy cały czas wyłapywały każdy strzępek informacji. Nie zdziwiła go postawa Randiego wobec niego. Obcy to wielka niewiadoma, dlatego była to normalna postawa.
-Nie oczekuję zaufania. Na to trzeba sobie zapracować. Musi mieć solidne podstawy. Matka w istocie zdaje się wierzyć we mnie mimo, że ledwo mnie zna. To jednak jej decyzja. Oby tylko mnie nie przeceniała.- dodał po drodze trochę swoją dłuższą wypowiedź. W ten sposób po raz pierwszy chyba odezwał się do kogoś innego niż do Matki dłużej niż tylko paroma pojedynczymi słowami. Starał się omijać innych jawów na których natknęli się po drodze. Zastanawiał się czy ma jakieś pytania. Cóż dużo ich było, więc można to było ogólnikowo powiedzieć.
-Wasz ayafa nie jest taki jak inne. Za dużo pytań. Może opowiedz więcej o ayafa Khak? Jak się wam udało tak zorganizować? No i dlaczego?- zadał kilka pytań przykładowych. Ciekawiło go jakim cudem ten klan w taki sposób się rozwinął, no i co było tego powodem. W sumie to było retoryczne pytanie, bo sądził, że powód był prosty. Otóż taką przyczyną mogli być Ludzie Pustyni. Dobra niekoniecznie oni sami, ale też inne niebezpieczeństwo mogące zagrozić lub już grożące owej społeczności.
Image
Awatar użytkownika
Bersenthor Kumari
New One
 
Posty: 54
Rejestracja: 6 Paź 2012, o 21:10

Re: [Tatooine] Ku gwiazdom

Postprzez Mistrz Gry » 2 Sty 2013, o 01:13

- Dawniej nasza ayafa nie była takim fortem, po prostu wyglądała jak typowa osada naszych braci. Jednak Tuskeni z czasem zaczęli robić się agresywni, nie tylko dla Dużych Ludzi. - odparł Radi - Poza tym, jak rzekła ci najwspanialsza Matka, Gammoreanie z dawnego Pałacu Hutta Jabby również nam nie sprzyjają. Musimy być ostrożni, by chronić nasze siostry i braci, całą ayafę. Sam rozumiesz, przyjacielu...
Choć Bersenthor miał pojawić się w Forcie jedynie po nagrodę, to koleje losu potoczyły się tak, że został poproszony o przysługę. Jednak nie był to koniec niespodzianek. Początkowo wspólnota wstrzymała wszelkie codzienne pracę, by wsłuchać się w tajemnicze dźwięki. Po kilkunastu sekundach, wszyscy mieli już pewność, że tym razem nie są to Ludzie Pustyni, a bardziej cywilizowane istoty. Nieopodal domostwa Jawów wylądował nieco zdezelowany YT-1300.
Wojownicy ayafy szybko przygotowali się do boju, który prawdopodobnie przyjdzie im stoczyć. Radi, czując się odpowiedzialny za bezpieczeństwo Kumariego pociągnął go do wnętrza jednego z mieszkanek. Chwilę później rozległo się stukanie do drzwi Fortu.
- Przybywamy w pokoju. Proszę o pomoc. - rzekł mechanicznie droid protokolarny tłumacząc słowa mężczyzny w średnim wieku.
- Blaszaku zapytaj ich czy ktoś z nich zna basic. - dodał zniecierpliwiony podróźnik. - Zapewnij ich, że chcę tylko nabyć części do silników manewrowych YT-1300, zapłacę sowitą cenę.
W tym samym czasie szamanki na czele z Matką poczęły szybką naradę. To od ich decyzji zależał fakt, czy rozmowy z nieznajomym zostaną podjęte. Radi pilnujący Bersenthora spytał.
- Przyjacielu, znasz basic? To chyba język Dużych Ludzi. - po czym dodał - Och wybacz mnie i mojej ayafie, że zjawiając się tu po nagrodę, otrzymujesz na razie same troski.
Okazało się, że w klanie jest kilku Jawów znających podstawowe słowa w galaktycznej mowie wspólnej, jednak znajomość ta nie była na tyle dobra, by mogła zapewnić biegłą konwersację. Młody Jawa odnalazł Kumariego oraz Radiego w jednym z mieszkanek. Człowiek ponowił pukanie oraz zapytanie w sprawie pomocy.
- O wybawco Starszego, Matka ponownie prosi cię do siebie. - rzekł członek ayafy - Okaż raz jeszcze swą szczodrość. Matka pyta cię o znajomość basica.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine] Ku gwiazdom

Postprzez Bersenthor Kumari » 2 Sty 2013, o 17:13

Bersenthor szedł cały czas za swoim rozmówcą i wysłuchiwał uważnie odpowiedzi na swoje pytanie, gdyż bądź co bądź interesowało go to bardzo. Całe to miejsce go nie tyle interesowało co intrygowało po prostu. Teraz rozumiał, że stali się tacy, by móc się jak najlepiej bronić. Było to logiczne, a zarazem mądre posunięcie.
W pewnej chwili , podobnie jak cała reszta klanu, zwiadowca usłyszał jakiś przedziwny dźwięk dobiegający jakby z dala. Gdzieś z góry... chyba z nieba. Nasłuchiwał dalej, aż do chwili, gdy w zasięgu wzroku pojawił się jakiś nieznany mu statek lądujący niedaleko Fortu. Znaczy Bersenthor trochę kojarzył pojazd. Często pojawiał się niektórych miastach na Tatooine. Chociażby po to, aby uzupełnić zapasy lub pohandlować znalezionymi dobrami w celu zarobienia dobrych kredytów. Te przeznaczał wtedy na rzeczy niezbędne jemu i pozostałym członkom jego ayafa. Z tego też powodu znał dobrze basic - znany powszechnie w galaktyce język wspólny, dzięki któremu różne gatunki mogły się ze sobą porozumieć. Pamiętał dobrze jak swego czasu miał spore problemy z wymówieniem jednej litery, a co dopiero słowa. Basic jest drastycznie różny od języku jawów. No ale nauczył się go na tyle dobrze, by rozmawiać z innymi, a także ich rozumieć. Na Tatoine właściwie sprawę ułatwiało to, że niektórzy mieszkańcy znają jego własny język, więc czasami woleli z nim mówić w jego mowie.
Nagle Bersenthor poczuł jak Radi zaprowadza go do jednego z domostw najwyraźniej w celu ochrony. W sumie nie było to potrzebne. Zwiadowca potrafił o siebie zadbać. W innym przypadku raczej jego bracia i siostry z ayafa Hekima, do którego właśnie Bersenthir należał, nie puszczaliby go samego na wiele dni. Tym bardziej jego ojciec czy matka - on znał ryzyko, gdyż niegdyś był zwiadowcą, lecz obecnie był za stary, a matka jest szamanką klanu. Podobnie jak Matka klanu Khak tą jedną z najważniejszych.
Jawa krył się wraz z towarzyszem, gdy pozostali z ayafa Khak byli w gotowości do ewentualnej walki. Ta jednak o dziwo spóźniała się, co zaczynało zastanawiać Kumariego. Potem zaczęły docierać do niego jakieś mechaniczne odgłosy i bardziej ludzki głos. Ten mechaniczny mówił w języku jawów, a ten drugi w innym. We wspólnym, lecz Bersenthor nie był pewien. Tym bardziej był za daleko, by coś konkretnego usłyszeć z tej odległości. Kiedy jednak Radi zapytał go o znajomość basicu zwiadowca zaczął się zastanawiać. Chwilę potem pojawił się inny jawa. Nieco młodszy. Chyba. W każdym razie wyjaśnił, że Matka też pyta się Bersena o znajomość wspólnego języka z Dużymi Ludźmi. Obejrzał się za dwoma rozmówcami i po chwilowym zastanowieniu podjął decyzję o odpowiedzi.
-Na tyle dobrze, by móc rozmawiać. W jubinloo Dużych Ludzi trzeba raczej znać. Niewielu umie naszą mowę. Jeśli to pomoże to pogadam.- odpowiedział spoglądając na nich. W następnej kolejności wyjrzał powoli z domostwa. Jego wzrok przez kilka sekund utkwił na uzbrojonych strażników. Potem wyszedł. Miał nadzieję, że nic się nie stanie ani mu, ani nikomu. Raczej należał do typów unikających niepotrzebnej przemocy. Podszedł na odległość może dwóch metrów od zamkniętych bram Fortu i przyjrzał się im. Zerknął następnie w górę na sam szczyt wrót.
-Powiedzcie jeszcze raz - o co chodzi?- odezwał się, a właściwie krzyknął mówiąc we wspólnym. Nie lubił strasznie mówić tak głośno. Z dzieciństwa pamięta jak mówił właśnie zbyt głośno i go za to karany. To nic poważnego po prostu mówiono, by tak nie robił. Teraz były tego efekty, lecz inaczej by go nie usłyszeli ci po drugiej stronie.
Image
Awatar użytkownika
Bersenthor Kumari
New One
 
Posty: 54
Rejestracja: 6 Paź 2012, o 21:10

Re: [Tatooine] Ku gwiazdom

Postprzez Mistrz Gry » 4 Sty 2013, o 20:37

Mężczyzna myślał już, iż Jawowie są tak wystraszeni, że nie zamierzają podjąć jakiejkolwiek rozmowy z "Dużym Człowiekiem". Ostatecznie usłyszał dosyć specyficzny basic, który na szczęście mógł zrozumieć bez pomocy swojego droida protokolarnego, pełniącego rolę tłumacza.
- Witajcie Jawowie. Zaznaczam raz jeszcze nie mam zamiaru wyrządzić wam żadnej krzywdy. Sam oczekuję pomocy. Zapłacę tyle ile będzie trzeba. - rzekł donośnie, acz powoli mężczyzna w kierunku zamkniętej bramy - Potrzebuję kondensatory energii do silników jonowych do lekkiego, koreliańskiego frachtowca YT-1300. Wiem, że wasze klany trudnią się zło... zbieraniem, sprzedażą i wymianą części statków. Jaka jest cena. Zapłacę nie w republikańskich kredytach, ale w huttyjskich peggatach, na pewno na tym nie stracicie. Jeżeli mogę wam w czymś pomóc, to również to uczynię.
Berse z uwagą wysłuchał wypowiedzi człowieka. Na szczęście właściciel okrętu mówił wyraźnie i powoli. Gdy nastała cisza, Kumari przetłumaczył wszystko Matce oraz kilku otaczającym ją szamanką. Narada nie trwała zbyt długo, los a może Moc chciała, by przedstawiciel "Dużych Ludzi" mógł pomóc ayafie, w zamian za... otrzymanie pomocy.
- Nasza ayafa ma wobec Ciebie olbrzymi długo Bersenthorze, już niejednokrotnie nam pomagałeś. Jeżeli trwasz przy tym, iż chciałbyś zrealizować misję dotyczącą lokalizacji pancernika, mógłbyś pominąć negocjacje z Gammoreanami. Może ten obcy widział gdzieś na Morzu Wydm nasz obiekt. - rzekła życzliwie Matka - Proszę cie zapytaj go o to i powiedz, że będzie to część ceny jaką zapłaci za kondensatory. Resztę stanowić będzie 40 peggatów, wg przelicznika 1 peggat równy 40 kredytom Republiki Galaktycznej. Nasza ayafa z góry ci dziękuje przyjacielu.
Kumari po raz kolejny mógł, choć nie musiał, pomóc jednemu z klanów Jawów. Na ludzką miarę, powinien okazać już nutkę zniecierpliwienia, w końcu przybył tu po nagrodę, na razie jednak ciągle zamiast niej, otrzymywał kolejne "zlecenie".
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine] Ku gwiazdom

Postprzez Bersenthor Kumari » 4 Sty 2013, o 21:30

W istocie normalna osoba powinna już dawno się zniecierpliwić i odpuścić sobie to całe pomaganie innym, no i oczywiście wziąć należną nagrodę. Bersenthor jednak nie był taki. Z jakiegoś powodu nie chciał zostawić tego klanu w potrzebie. Może to dlatego, że pomagał innym jawa. Co z tego, ze to nie jego ayafa. Wszyscy są jawami.
Wysłuchał dobrze prośby Matki odnośnie kolejnej pomocy. Widać bardzo go potrzebują, nie ma co. No a poza tym widział po szamance, że są w wielkiej potrzebie. Przynajmniej ona, bo z tego co się dowiedział do tej pory nie wszyscy popierają jej entuzjazm odnośnie tego "szalonego" planu. A co z nim? Czy on wierzył w te wszystkie opowieści o świecie poza Tatooine? Nie było to ważne w co wierzył, a w co nie. Czuł po prostu, że to co robi jest słuszne. Sam nie wiedział czemu. Instynkt? Sumienie? Przeczucie? Kto to wie.W każdym bądź razie obserwował teraz swoją rozmówczynię. Swoją droga ta od samego początku przyjęła go ciepło, co nieco go zaskoczyło z początku. Teraz tak po wstępnych "oględzinach" widział, że była nieco podobna do niego. Lekko się ukłonił na znak szacunku do Matki jednocześnie gestem tym oznajmiając, że zrobi to o co go poprosiła.
W następnej kolejności ponownie zbliżył się do poprzedniego miejsca z którego przeprowadzał rozmowę z Dużym Człowiekiem. Zastanawiało go czy dalej tam jest, choć wątpił, by tak po prostu odszedł. Skoro potrzebował pomocy to raczej wciąż tam stoi. Postanowił więc dmuchać na zimne. Wyjaśnił co do słowa jego zapłatę za pomoc klanu Khak. Starał się znaleźć odpowiednie w basicu słowa, by móc to wyrazić jak najbardziej zrozumiale.
-Tak to wygląda. To jak będzie?- dodał w pewnej chwili, gdy wreszcie wyjaśnił nieznajomemu warunki tej umowy. Zastanawiało go czy się zgodzi i czy w ogóle okaże się pomocny. Miał nadzieję, że tak. Musiał przyznać sam przed sobą, że ciekawiło go jak ta jego "mała" przygoda się skończy. Oby dobrze.
Image
Awatar użytkownika
Bersenthor Kumari
New One
 
Posty: 54
Rejestracja: 6 Paź 2012, o 21:10

Re: [Tatooine] Ku gwiazdom

Postprzez Mistrz Gry » 5 Sty 2013, o 00:17

Nim Jawowie usłyszeli jakąkolwiek odpowiedź, przez lukę we wrotach człowiek wcisnął cztery kredytowe chipy, a każdy o wartości 20 peggatów. Świadczyło to tylko, o uczciwości kontrahenta, ponadto widać było, że nie stanowi dla niego przeszkody wydać równowartość 3200 kredytów republikańskich, po przeliczeniu walut.
- To część zapłaty, teraz oczekuję na kondensatory. Wiem także, gdzie jest owy pancernik, chociaż nie jestem pewien czy powinniście z nim żywić aż takie nadzieje. Jeżeli pomożecie mi zamontować kupione części prócz wskazania miejsca, mogę was do niego podrzucić. - rzekł życzliwym tonem mężczyzna - Więc jak będzie? Nie musicie lękać się otworzyć wrót, chyba już dostatecznie udowodniłem, iż nie jestem oszustem.
Beren przetłumaczył po raz wtóry słowa pilota, pozostałym członkom ayafy. Mimo słów o wątpliwej kondycji okrętu, Matka dalej paliła się do wykonania swego planu. Choć była najbardziej szanowaną szamanką, ta sprawa raczej nie porywała pozostałej części klanu. Prawie połowa Jawów nie marzyła o żadnych gwiezdnych podróżach. Chcąc nie chcąc ostatnie słowo należało do Niej. Wybrała grupę czterech ekspertów by polecieli z przedstawicielem "Dużych Ludzi" na miejsce, gdzie znajdował się wrak.
- Przyjacielu Bersenthorze proszę poleć razem z moimi braćmi i oceń stan statku. Poza tym, jeżeli potrafisz i chciałbyś pomóż nam w naprawie silników tego człowieka. - powiedziała Szamanka skłaniając się, co było niebywałym gestem jak na Matkę, gdyż to jej się kłaniano.
- Zapraszam na mój statek, do komory silnika... - usłyszeli zza fortu Jawowie głos właściciela YT-1300. Kumari znowu stanął przed kolejnym wyborem, mógł tylko się zastanawiać czy to aby już nie kpiny i ironia, czy może swego rodzaju próba.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine] Ku gwiazdom

Postprzez Bersenthor Kumari » 5 Sty 2013, o 08:13

Kiedy oczom zwiadowcy ukazał się chipy kredytowe wyłaniające się z luki między wrotami nieco go to zdziwiło. Raczej sądził, że się nic nie przeciśnie, ale jak widać człowiek był bardzo zdeterminowany do otrzymania jakiejkolwiek pomocy. Podszedł i odebrał zapłatę, po czym wysłuchał dodatkowo odpowiedzi nieznajomego. Wkrótce potem nie tylko wyjaśnił pozostałym jawom o co chodzi, ale też przekazał im kredyty dane mu przez pilota. Musiał przyznać, że jak na razie szło im dobrze, choć... życie na Tatooine mimo wszystko nauczyło go nie ufać tak łatwo obcym. Z drugiej strony Matka zaufała mu niemal bezgranicznie, a w ogóle go nie znała. W innym przypadku popełniłaby ogromny błąd, ale jemu mogła zaufać. Nie zamierzał ich wystawić, ani nic z tych rzeczy.
Kiedy się tak zastanawiał nad tym wszystkim to Bersenthor właściwie wierzył w pewnym sensie w te opowieści o światach poza Tatooine, gwiezdnych podróżach i te sprawy. Przemawiało za tym wiele rzeczy, które uświadamiał sobie teraz w głowie. Jednak mimo to postanowił zachować jasność umysłu. Wiara wiarą, lecz czy tak jest naprawdę? Niby uważał, że tak, ale nigdy nie był tam w górze.
W pewnym momencie Matka ponownie zwróciła jego uwagę prosząc go o polecenie wraz z Dużym Ludziem i czterema członkami ayafy do miejsca, gdzie spoczywa wrak. Już miał coś odpowiedzieć, gdy nagle szamanka ukłoniła się... jemu. To go wprawiło nie tyle w zdziwienie co w lekkie zakłopotanie.
-Mambaya. Nie musisz się kłaniać. Nie jestem nikim niezwykłym.- odparł w jej kierunku raczej spokojnym głosem, choć dało się w nim wyczuć nutę zaciekawienia. Nic w tym dziwnego. Dalej interesowało go to w jaki sposób skończy się to wszystko. Poza tym sama Matka wciąż go intrygowała swoim zachowaniem. Pierw mu zaufała już nie wiedząc nic o nim potem robiła wiele innych rzeczy jakby znali się od dawna, a teraz jeszcze mu się ukłoniła. Na swój sposób była niezwykłą szamanką. Jedyną taką jaką spotkał była jego własna matka - biologiczna rodzicielka. W klanie Hekima pełniła w zasadzie tą samą rolę co tutejsza Matka. Była tą jedną z najważniejszych. Przez to on miał w życiu ciężej, bo oczekiwano, że też będzie robić coś wielkiego podobnie jak ona. Bersen natomiast chciał być po prostu taki jak wszyscy. Normalny. Nie uważał się ani za gorszego, ani za lepszego od innych.
W pewnym momencie spojrzał się na wrota, gdy po raz kolejny nieznajomy się odezwał w basicu zapraszając ich na statek. Zwiadowca oczywiście jako swego rodzaju tłumacz w tej chwili wyjaśnił wszystko pozostałym, by wiedzieli co robić. Spojrzał się jeszcze na Matkę i resztę ayafa Khak.
-Taa baa. Ubanya.- odezwał się teraz w ich stronę. Z pewnością Duży Człowiek, jeśliby usłyszał to, raczej nie zdołałby zrozumieć przesłania, jednak jawowie znający własny język wiedzieliby co Bersenthor właśnie rzekł. W następnej kolejności po wypowiedzeniu tych słów zwrócił się w stronę wyjścia i ruszył powoli do niego. Czekał po prostu, aż go otworzą i wraz z czwórką wyznaczonych ekspertów wejdzie na pokład statku, by ruszyć w tą podróż. Trzeba przyznać, że miał w tym momencie pewne wątpliwości. Prawda była taka, że jeszcze nigdy nie leciał w czymś takim. Stąd te wątpliwości i swego rodzaju nawet obawy lub też strach. Nie okazywał jednak żadnej z tych rzeczy. Był w tym czasem dobry.
Image
Awatar użytkownika
Bersenthor Kumari
New One
 
Posty: 54
Rejestracja: 6 Paź 2012, o 21:10

Re: [Tatooine] Ku gwiazdom

Postprzez Mistrz Gry » 5 Sty 2013, o 13:05

Mimo wszelkich obaw Jawów, mężczyzna nie wykazywał żadnych objawów niechęci czy agresji wobec nich. Nim odlecieli we wskazane miejsce, rozpoczęła się naprawa silników jonowych, polegająca na wymianie kondensatorów energii. Członkowie pomocnej ayafy byli zdecydowanie sprawniejsi w tego typu rzeczach, gdyż ich niewielkie gabaryty, pozwalały dostać się w każdy zakamarek komory silnikowej. Usunięcie usterki trwało nieco ponad trzy godziny i zakończyło się sukcesem.
- Sprawa robota, wasza jawowska mość. - rzekł droid protokolarny w języku jawaskim do Bersena, nisko się kłaniając - Twój klan bardzo pomógł mojemu panu. Taa baa.
- Nerd, nie przeszkadzaj gościom. - wtrącił się mężczyzna - Dziękuję za wsparcie, a teraz jeżeli pozwolicie udamy się na miejsce
YT-1300 sprawnie podniósł się z pustyni, wznosząc tumany kurzu i piasku w powietrze i śmignął ku północnej części Morza Wydm, mijając w pewnym momencie dawny pałac Hutta Jabby. Niespełna dziesięć minut później pilot rozpoczął sekwencję lądowania, choć Jawowie mogliby się zdziwić, gdyż przez iluminatory widzieli jedynie pustynię. Dopiero gdy powietrze wzbiło kolejne tumany kurzu, spod piachu wyłoniły się kształty okrętu.
- Za 3 godziny muszę być w Mos Eisley, bo czeka tam na mnie kupiec. - mruknął facet - Tak więc macie jakieś 2 może 2 i pół godziny by ocenić to truchło. Oczywiście jeżeli chcecie bym was podrzucił do waszej.. ayfy znaczy aaayfa eee.
- Ayafy, panie. - wtrącił się droid protokoloarny.
Kilka minut oględzin pozwoliło odnaleźć jedno z wejść do przestarzałego pancernika. Suchy klimat zakonserwował dosyć dobrze maszynę, chociaż nikt nie potrafił odgadnąć ani przynależności, ani tym bardziej modelu statku. Piasek dosyć głęboko wszedł w całą elektronikę, poprzecierał kable oraz znalazł się w komorach płynu chłodniczego. By wyciągnąć kolosa i przywrócić go do stanu używalności, "Duzi Ludzie" musieliby spędzić parę miesięcy, a co dopiero Jawowie, korzystający nawet z Piaskoczołgu. W końcu piątka przedstawicieli tej rasy, z Bersenthorem na czele, powróciła na YT-1300.
- I jak? Domyślam się, że nie za wiele z tego będzie, choć mam wrażenie, iż wasz przywódca mocno napalił się na łajbę. - powiedział pilot - Podrzucę was pod fort. Tam nasze drogi się rozejdą.
Jawowie w swoim gronie poczęli się naradzać. Kumari znowu został "wywołany" do tablicy, gdyż jego pobratymcy poprosili go, by sam przedstawił obiektywną ocenę pancernika najwyższej Szamance-Matce oraz kilku niższym kapłankom.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine] Ku gwiazdom

Postprzez Bersenthor Kumari » 5 Sty 2013, o 13:50

Po paru godzinach pracy przy statku Bersenthor oraz reszta grupy ukończyła robotę. Dziękował on temu, że życie przyniosło mu nieco doświadczenia w tych sprawach. Zbieranie pozostawionych gdzieniegdzie części, naprawianie ich, modyfikowanie - to było coś w czym był naprawdę dobry nie licząc bycia zwiadowcą czy handlarzem. W zasadzie handel to było takie hobby, którym zajmował się raczej dlatego, że musiał z czegoś żyć. No i musiał mieć skądś kredyty, by móc kupować zapasy dla klanu Hekima. W pewnej chwili podszedł do niego droid protokolarny mówiący teraz w jego języku.
-Nie musisz dziękować. No i żadna mość, nie jestem królem, ani nic z tych rzeczy.- odparł w kierunku droida w swoim języku, gdyż widać było, że dogada się z nim w taki sposób. Tak też był zaprogramowany, więc Bersenthor nie widział problemu. Pominął wyjaśnianie tego, że ayafa Khak to nie jego klan. To raczej nie była ważna w tej chwili rzecz.
Kilka chwil potem wszyscy znaleźli się na pokładzie YT-1300, który wkrótce potem podniósł się ponad powierzchnię pustyni wzbijając przy okazji ogromny tuman kurzu oraz piasku. Tak jak się spodziewał było to nietypowe doświadczenie dla niego. Na początku sprawiało mu trudność poruszanie się po pokładzie statku będącego w ruchu, lecz powoli zaczął się przyzwyczajać. Czas ten spędził nieco na rozmowach z jawami na temat statku, chcąc się dowiedzieć nieco więcej o tym, jeśli coś by wiedzieli. Poza tym zamienił parę słów z droidem protokolarnym oraz pilotem tego statku.
W końcu jednak wszyscy dotarli na miejsce i choć na początku on i pozostali jawowie nie widzieli nigdzie niczego to w końcu YT-1300 wylądował, po czym wszechobecny piasek zaczął opadać odsłaniając lepszy widok okolicy. Także ich znalezisko. Statek, a raczej jego wrak. Mogli się teraz zabrać do roboty. Wysłuchał jeszcze uwagi kapitana, a potem wyjaśnił wszystko pozostałym. Teraz mogli naprawdę wziąć się do pracy. Oględziny trochę potrwały, lecz nie napawały one nadzieją ani Bersenthora, ani jego towarzyszy. Wyglądało to raczej kiepsko. Głupio mu było wracać z tego typu złymi wieściami do Matki, lecz nie widział innej możliwości. Musiała o tym usłyszeć. Wrócili na statek i wtedy zaczepił go pilot. Wysłuchał uważnie jego pytania.
-Można tak powiedzieć. Ja należę do innego klanu, tylko im pomagam. No i bylibyśmy wdzięczni za drogę powrotną.- rzekł do kapitana w basicu. Musiał przyznać, że szło mu to nawet dobrze. Wcześniej za często go nie używał, gdyż większość czasu spędzał z jawami. Korzystał z niego raczej w miastach Dużych Ludzi. Teraz dopiero się przekonał ile już znał. W międzyczasie, gdy zmierzali z powrotem do Fortu pozostali z grupy naradzali się wraz z nim. Ostatecznie wyszło na to, że miał zdać raport najwyższej szamance. Właściwie poprosili go o to.
-Mambaya. Ktoś musi.- odparł w ich stronę zgadzając się na to, by on był posłańcem wiadomości. W sumie i tak pewno musiałby porozmawiać z Matką. Jak nie on to pewno ona by go sama znalazła lub raczej posłałaby po niego. Resztę podróży Bersen przeczekał w kokpicie pilota wraz z kapitanem. Spojrzał się na niego i coś mu przyszło do głowy. Jednym z celów tej wyprawy było dowiedzenie się czy istnieją światy poza Tatooine. Najwyższa szamanka mówiła o opowieściach Starszego, który ponoć był w gwiazdach i widział to wszystko. Nikt mu jednak nie wierzył.
-Mogę o coś zapytać? Latasz tym statkiem. Czy jest coś poza tym wszystkim? Tam w górze?- pytając się wskazał ręką w stronę okienka kokpitu. Konkretnie to wskazywał na niebo Tatooine, więc można było wywnioskować o co konkretnie się pytał. Tak czy siak w klanie Khak będą chcieli wiedzieć czy opowieści Starszego to bujda czy też prawda.
Image
Awatar użytkownika
Bersenthor Kumari
New One
 
Posty: 54
Rejestracja: 6 Paź 2012, o 21:10

Re: [Tatooine] Ku gwiazdom

Postprzez Mistrz Gry » 5 Sty 2013, o 14:31

YT-1300 wylądował tuż obok fortu ayafy Jawów. Jakże zdziwił się pilot maszyny, gdy osobnik posługujący się wspólnym, galaktycznym językiem zadał mu pytanie, którego nie było do końca precyzyjne. Mimo to człowiek uznał, za słuszne by odpowiedzieć Kumariemu.
- Latam tą łajbą od 20 lat, czyli dokładnie połowę swojego życia. Jeżeli ci chodzi o "górę" w sensie metafizycznym, to Jedi odpowiedzieliby ci, że jest Moc. Natomiast jeśli pytasz o przestrzeń kosmiczną, to tak Tatooine jest jedynie drobinką w oceanie Galaktyki. - odparł szczerze facet - Choć dla ciebie wszechobecny piasek może być wspaniałym domem, to według mojej wiary jest tysiące światów piękniejszych i przyjemniejszych od tej planety. Oczywiści, są i takie, na których życie graniczy z cudem...
Wypowiedź właściciela lekkiego koreliańskiego frachtowca, została przerwana przez nawoływanie Jawów. To członkowie ayafy, wzywali Bersenthora z powrotem do fortu, by ten przedstawił swoją opinię o pancerniku oraz prawdopodobnie odebrał zasłużoną nagrodę. Bersen mógł się zastanawiać, czy najwyższa Szamanka pamiętała jeszcze jak pomógł Starszemu. Przecież właśnie to sprowadziło go do tej lokalizacji.
- Zdaje się, że twoi bracia z klanu cię wołają. - mruknął facet - Cóż jeżeli miałbyś ochotę, to odlatuję stąd za pół godziny. Muszę wyregulować stabilizatory. Prawdę mówiąc miałbym dla ciebie pewną robótkę, oczywiście płatną w Mos Eisley. W sumie może nie robótkę, ale po prostu zlecenie.
Tymi słowami mężczyzna zakończył konwersację i zniknął w kokpicie. Przed Bersenthorem Kumari stało teraz zadanie przedstawienia swoistego raportu z wyprawy Matce oraz zaszczyt odebrania wynagrodzenia za nieocenioną pomoc ayafie.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Tatooine] Ku gwiazdom

Postprzez Bersenthor Kumari » 5 Sty 2013, o 14:56

Faktycznie pytanie Bersena nie było do końca sprecyzowane, lecz nie było to też zbyt dziwne. Basic słyszany przez niego na Tatooine dotyczył tylko specyficznych rzeczy, głównie tego co związane z tą planetą i w ogóle. Można więc powiedzieć, że wciąż w pewnym sensie uczył się tego języka. Potrafił nim rozmawiać z innymi, lecz pewne rzeczy wciąż przychodziły mu do głowy. Musiał przede wszystkim nauczyć się precyzyjniej mówić swoje zdania, by było wiadomo o co mu chodzi. obecna sytuacja mu to wyjaśniła. Choć dostał ta odpowiedź jaką oczekiwał to zainteresowała go wzmianka o jedi i o jakieś Mocy. Słyszał stare opowieści jawów o istotach ze świecącymi kijami, którzy potrafili unosić góry siłą woli, lecz dotąd nikogo takiego nie spotkał, więc myślał, że to tylko legendy. Jednak w tej chwili pilot YT-1300 wspomniał o nich i to nie mógł być przypadkiem.
Nagle ich rozmowę przerwały odgłosy jawów dochodzące z zewnątrz. Nawoływali Bersenthora, by wyszedł do nich i opowiedział o tym wszystkim. Cóż już chyba czas na niego. Posłuchał jeszcze uważnie wypowiedzi człowieka tak na koniec. Wspomniał o Mos Eisley, odlocie za 3 minut i jakieś robocie. W sumie wszystko poza tym ostatnim mu pasowało. Znaczy co do zlecenia postanowił się zastanowić. Jeśli jego klan pozostanie jeszcze jakiś cazs w pobliżu Mos Eisley to nie widziałby problemu. Jednak jego los jest związany z ayafą Hekima. Tam jest jego miejsce, przynajmniej obecnie w to wierzy. Jeśli wiec będą już ruszali to on najprawdopodobniej pójdzie za nimi.
-Dziękuję. Byłbym wdzięczny, gdybyś mnie podrzucił do miasta. Zastanowię się co do zlecenia...- nie dokończył swojej odpowiedzi, ponieważ wtedy kapitan zniknął w kokpicie. No trudno. Najwyżej potem jakoś się jeszcze zgadają. W końcu podrzuci go do Mos Eisley, więc jeszcze w trakcie podróży pogadają. Na razie to zwiadowca wyszedł ze statku, by zostać przywitanym przez jawów z klanu Khak. Poprosił ich o zaprowadzenie go do Matki, a gdy w końcu tam dotarł zaczął zdawać raport. Innymi słowy opowiedział o wszystkim co się stało czego się dowiedzieli i takie tam...
-...wiec statek daleko na waffmla nie nadaje się do użytku. Zajęłoby zbyt wiele czasu, by go chociażby wydostać. Kapitan opowiedział mi jednak o wszystkim. Jeśli wierzyć jego słowom tam w górze istnieją inne miejsca po których można normalnie chodzić. Dotrzeć do nich.- skończył opowiadać najwyższej szamance o tym co się przytrafiło i co wie. Pominął ta cześć o jedi i tej Mocy, gdyż nie widział powodu, aby o tym mówić. W końcu nie to interesowało Matkę. Jeszcze wcześniej nim zaczął opowiadać charakterystycznie ukłonił się na powitanie Matki, okazując tym samym szacunek jakim ją darzył. Mimo, ze jej nadzieje były chybione to nie straciła ona nic w oczach Bersenthora. Jego zdaniem chciała po prostu jak najlepiej dla własnych braci i sióstr. Za to ją szanował.
Image
Awatar użytkownika
Bersenthor Kumari
New One
 
Posty: 54
Rejestracja: 6 Paź 2012, o 21:10

Następna

Wróć do Archiwum

cron