[Tatooine] Brylant Dwustuletniego Przymierza

[Oto'reekh]

Akcja przenosi się z [Coruscant] Dex’s Dinner

Jednostka klasy Express wyłoniła się z tunelu hiperprzestrzeni w odległości trzech średnic planety od Tatooine. Po przełączeniu silników na konwencjonalne Nala próbowała połączyć się z portem kosmicznym w Bestin kilka razy, jednak bez większego efektu. Zerknęła do komputera w poszukiwaniu informacji na temat innego miasta i pochwili połaczyła się z portem w Mos Eisley.
- Kontrola ruchu w Mos Eisley, tu statek klasy Express, proszę o pozwolenie na lądowanie.
- Macie szczeście Express, właśnie zwolniło się jedno lądowisko, jego numer to 48321XB, po utracie kontaktu z portem w Bestin mamy tutaj istne piekło. - pożalił się kontroler.
- Wiadomo co się stało ? - zapytała zaciekawiona Nala
- Stracilismy kontakt z tym portem kilkadziesiąt minut temu, nie dysponuje, żadnymi potwierdzonymi wiadomościami. Bez odbioru Express - mruknął na zakończenie.
Nala sprowadziła statek na wskazane miejsce i po wyłączeniu silników wstała z fotela i odwróciła się w stronę nowych koleżanek.
- Jesteśmy na miejscu, czy któraś z was była tu kiedyś i orientuje się od czego mamy zaczać ?

[Jack Welles]

- Mimo, że nigdy nie byłam na Tatooine to myślę, iż chyba najlepiej skierować swoje kroki do najbliższej kantyny. Barmani to prawdziwe kopalnie informacji... - odpowiedziała Khaylia

[Oto'reekh]

- Chyba masz rację - przyznała - , pozatym i tak najpierw musimy zrobić solidny rekonesans, tego całego właściciela i jego domu. Do tego trzeba znaleźc dobrego fałszerza, który wykona falsyfikat, a do tego najpierw potrzebujemy zeskanować prawdziwy diament, aby uzyskać podstawowe informacje na bazie których taki falsyfikat mozna wykonać. Kayla znasz okolicę i jakąś porządną kantynę ?

[Darth Slotharius]

- Cóż, na tej pustyni trudno znaleźć jakiekolwiek porządne miejsce - zaczęła Kylana - Ale bywałam tu nie raz i znam kilka całkiem przyzwoitych barów - dodała uśmiechając się - Myślę że "zwiedzanie" powinniśmy zacząć od Kantyny "Farma Joe'go"... To dość spokojne miejsce i znam kilku tamtejszych stałych bywalców. Jeżeli ten cały kolekcjoner ma tak dużo kasy jak mi się wydaje, na pewno ktoś łaskawy wskaże nam jego miejsce zamieszkania. "Farma Joe'go" jest niedaleko stąd, proponuje więc abyśmy udali się tam od razu...

[Jack Welles]

- Jak znasz to miejsce to faktycznie chodźmy tam od razu - powiedziała z uśmiechem Khaylia - A tak ogólnie to może powinnyśmy się jakoś przebrać... Założyć jakieś kaptury lub coś w tą deseń - żeby zbytnio nie rzucać się w oczy...

[Oto'reekh]

Po chwili cała trójka opuściła statek i udała się w stronę kantyny. Grupkę prowadziła Kylana, która jak się wydawało doskonale orientowała się na ulicach Mos Eisley. Po kilkunastu minutach marszu, Nala zaczęła odczuwać efekty panującego skwaru planety, mimo wrodzonej odporności. Żar dosłownie lał się z nieba, a suche powietrze i pustynny pył, przywiany przez wiatr nie ułatwiały oddychania. Gdy w końcu dotarły do celu podróży, Nala mogła odetchnąc, wnętrze kantyny było dośc przestronne i nienajgorzej umeblowane, a pracująca bez przerwy kilmatyzacja pozwalała wytchnąć. Szybko zajęły pusty stolik i pierwsza lekko dzysząc odezwała się Nala:
- Pamiętajcie musimy być dyskretne, najlepiej nie wspominać, że chodzi nam konkretnie o ten diament, może ktoś dyskretnie podpyta barmana, ja musze koniecznie napić się wody - skończyła biorąc spory haust wilgotnego powietrza

[Darth Slotharius]

Kylana milczeniem przyznając Nali racje ruszyła w stronę baru. Nim podeszła do barmana zakryła ukrytą pod płaszczem broń i pancerz.
- Wodę z lodem - Powiedziała, zbliżając się do młodego człowieka stojącego za barem - Zna pan tu zapewne dużo ludzi? - Zapytała
- Mów mi Carl - Nieoczekiwanie odpowiedział barman, wyciągając do niej rękę.
- Kylana - Przedstawiła się dziewczyna uśmiechając się lekko - Praca barmana musi być ciekawa... poznaje się mnóstwo ludzi - stwierdziła po chwili, wpatrując się z zaciekawieniem w mężczyznę.
- Ano tak, może nie jest to szczyt marzeń - Odparł Carl - Ale rzeczywiście, dzięki tej pracy poznałem wielu ludzi... - Dodał odpowiadając podobnie zaciekawionym wzrokiem - Nie widziałem cie tu wcześniej... Co cie sprowadza do Mos Eisley?... Jeżeli można wiedzieć oczywiście...
- Nic ciekawego, ale jeśli chcesz wiedzieć to mam do sprzedania pewien artefakt - skłamała Kylana - szukam jakiegoś kolekcjonera albo handlarza antyków... Znasz może kogoś takiego?

[Silus Targon]

-Zależy jakiego rodzaju jest to artefakt - odparł beznamiętnie barman - to Tatooine kręci się tu wiele rabusiów i przemytników zainteresowanych nietypowymi towarami. Dwa dni temu był u mnie człowiek. Wypytywał czy nie wiem czegoś o miejscowych handlarzach kosztowności. Sprawiał wrażenie dość bogatego więc może z nim uda Ci się ubić interes.Siedzi na końcu sali drugi stolik od lewej w tym zielonym kapturze - skinął głową wskazując kierunek - tylko uważaj na niego.Mam wrażenie że obserwuje nas od chwili gdy rozmawiamy.Nie chce tutaj awantur... - barman schylił się do szafki pod ladą i podał dziewczynie zamawianą wodę - Jak dla Ciebie 4 kredyty. Muszę wracać do pracy...

[Darth Slotharius]

- Ciekawe - Pomyślała Kylana - Na wspomnienie o handlarzach artefaktów stracił chęć do rozmowy... - Spojrzała we wskazanym przez barmana kierunku. Przez ułamek sekundy wydało jej się że spod zielonego kaptura wpatrują się w nią oczy tajemniczego osobnika. Bez zastanowienia wstała chcąc podejść do człowieka, wcześniej jednak napotkała pytające spojrzenie Khayli.Skinęła głową i niechętnie wróciła do stolika...
- Chyba mamy pierwszy kontakt - zaczęła i opowiedziała towarzyszkom wszystko co usłyszała od barmana...
- ...nie wydaje mi się żeby owy ciekawski osobnik był tym, którego mamy obrobić... tak czy inaczej myślę że warto z nim porozmawiać - zakończyła uśmiechając się do Khayli i Nali. Na moment przy stoliku zapanowała cisza...
- Więc jak? - Odezwała się po chwili Kylana - Rzucamy losy, która podchodzi czy próbujemy zachęcić tego przystojniaka do podejścia... na odległość?...

[Oto'reekh]

Nala wzieła do ręki szklankę z wodą i lodem od Kylany i szybko jej podziękowała.Gdy wypiła połowę, poczuła się trochę lepiej.
- Któraś z was musi go albo zaczepić albo obie go skuście tutaj, ja chyba nie jestem w jego typie, jeśli wiecie o co mi chodzi. - powiedziała konspiracyjnie.

[Darth Slotharius]

Kylana nie wiedząc jak zacząć, zaczęła niby przypadkiem zerkać w stronę człowieka w zielonym kapturze. Kiedy wydało jej się że napotkała jego wzrok uśmiechnęła się zachęcająco - To takie idiotyczne - Pomyślała jednocześnie wpatrując się maślanymi oczkami w człowieka...

[Jack Welles]

-" Ma kobieta samozaparcie" - pomyślała Khaylia - "Mnie musieliby chyba ciąć na żywca bym tak zachowywała się..."
- Idę po piwo dziewczyny - powiedziała na głos i wstała od stolika - Barman! Jedno duże czarne! I bez głupich żartów...
- Spoko, spoko - odpowiedział mężczyzna zza baru - już się robi... Proszę...
- Dzięki - powiedziała Khaylia i wróciła do stolika- Nie ma nic lepszego niż duże zimne piwo...

[Silus Targon]

Mężczyzna jednak siedział jak słup wpatrzony w Kylane nie dając nic po sobie poznać.Nagle towarzyszki zobaczyły jak ów tajemnicy człowiek przywołuje do siebie droida-kelnera.Przez chwile mówił do niego jak by wydawał mu jakieś instrukcje.Kiedy skończył wstał i bez mrugnięcia okiem udał się w kierunku wyjścia. Droid pierwsze swoje kroki skierował do stolika towarzyszek.
-Witam serdecznie - rozpoczął - pewien klient nakazał przekazać mi paniom wiadomość następującej treści - po czym odtworzył nagranie z wiadomością.
-Jeśli faktycznie chcecie dostać to po co tu jesteście zjawcie się zaraz po zmroku przed lądowiskiem numer FS-542 w zachodniej części miasta. Zapewniam że nam wszystkim zależy na dyskrecji...

[Jack Welles]

- Nie mógł poprostu podejść- powiedziała z przekąsem Khaylia i popiła łyk z kufla - ...Ehhh... Ci faceci i ich pomysły... To co robimy do wieczora? -spytała się współtowarzyszek...

[Oto'reekh]

Nala dopiła swoją szklankę wody i rozsiadłą się an tyle wygodnie na ile pozwalały warunki.
- Chyba nie dał nam wyboru, narazie i tak nie mamy co planowac na przyszłość, nie znamy żadnych szczegółów. Narazie jedyna rozsądną rzeczą było by zdobycie informacji o fałszerzu i samym właścicielu, ale nie wiemy czy ten człowiek już nie posiada takich informacji i szkoda by było szerzyć pogłoski, że ktoś tym panem się zanadto interesuje. - poweidzła spokojnie i spojrzała na zegarek w cyfronotesie.
- Zresztą i tak już jest późno więc zaraz możemy wyruszać.

[Darth Slotharius]

Dziewczyny zostały w barze jeszcze jakieś pół godziny, żartując i snując ambitne ale niezbyt realne plany. Kiedy zaczęło się ściemniać opuściły lokal i udały się w kierunku lądowiska FS-542. Mieściło się ono na obrzeżach miasta i było raczej czymś w rodzaju pobocznego portu lotniczego. Okolica zdawała się nie tylko nieprzyjemna, ale również niebezpieczna - Dlaczego wybrał takie odludzie? - Zastanawiała się Kylana przyglądając się opuszczonym halom i magazynom. Miała złe przeczucia ale nie mówiła o tym przyjaciółkom nie chcąc wzbudzać w nich niepokoju.
- Dziewczyny, nie chcę was straszyć... - Powiedziała kiedy po raz kolejny zostały zaczepione przez jakiegoś pijanego osobnika - ...ale lepiej trzymajcie broń w pogotowiu - To mówiąc rozchyliła lekko płaszcz, upewniając się że każdy z elementów jej uzbrojenia jest na swoim miejscu - Nie wydaje mi się żeby "Pan tajemniczy" okazał się dla nas niebezpieczny... ale możemy go trochę nastraszyć - uśmiechnęła się cynicznie - Nie lubię kiedy ktoś ze mną pogrywa...

[Oto'reekh]

Nala była zaniepokojona, to miejsce jej się nie podobało, szczególnie po zmroku gdy emisja promieniowania UV dobiegała jedynie z powierzchni planety. Gdy usłyszała "Dziewczyny, nie chcę was straszyć...ale lepiej trzymajcie broń w pogotowiu" spojrzała na Kylanę, która w tym czasie sprawdzała swoje wyposażenie. Sama upewniła się, że jej mały blaster spoczywa w kieszeni.
- Mam nadzieję, że to nie będzie konieczne - powiedziała cicho.

[Jack Welles]

- Jeśli ten kolo nas wyrolował to jestem pierwsza w kolejce do ukarania go za to - powiedziała Khaylia z uśmiechem, sprawdzając czy jej miecz gładko wychodzi z pochwy ( głupkowato wyszło )- Jeśli was to pocieszy to nie wyczuwam żadnych wrogich myśli w okolicy...

[Oto'reekh]

- Co znaczy, że nie wyczuwasz złych myśli ? - zapytała zaintrygowana Nala

[Jack Welles]

- Ze względu na to, że jest pół Miralukiem to w dużym uproszczeniu umiem wyczuwać emocje innych ludzi i ich aury Mocy - odpowiedziała - No i mam te zmieniające ,pod wpływem moich uczuć, barwę oczy. W sumie nic szczególnego, ale nie radzę kłamać w mojej obecności - dokończyła z figlarnym uśmiechem...