przez Peter Covell » 29 Wrz 2008, o 11:58
W tym momencie Petera opuściły siły i bezwładnie opadł na najbliższe krzesło, które od razu przystosowało się do jego kształtu i pozycji. Pistolety blasterowe położył na kolanach, ale ręce trzymał blisko, na oparciach, aby w każdej chwili móc sięgnąć po broń. Był to bardziej odruch niż działanie celowe.
Ostatnio przeszedł zdecydowanie zbyt wiele. Najpierw atak na orbicie Tatooine, potem nie znalazł Yves na miejscu katastrofy, ledwo udało mu się dojść w pobliże miasta, gdzie uratował go Hadyyk, skrajnie wyczerpany przespał dwa dni, dziś od rana ktoś wciąż próbuje go zabić, a teraz jeszcze się okazało, że jego przyjaciółka została porwana przez jakiegoś zbuntowanego Jedi! Czuł się jakby po długim, ciężkim marszu od celu dzielił go mur nie do pokonania. Nie wiedział czy powinien dziękować losowi za to, że ona wciąż żyje czy powinien go przeklinać za to, że on będzie żył ze świadomością, że nie mógł jej uratować. Powoli zaczynała go ogarniać prawdziwa rozpacz, miał wrażenie, że wokół jest coraz mniej powietrza, w okolicach żołądka czuł dziwny, lodowaty ucisk strachu, ale w klatce piersiowej szalał gorący pożar wściekłości, bólu i rozpaczy. Nieświadomie zacisnął pięści wbijając w dłonie paznokcie, chwilę później pojawiły się tam pierwsze krople krwi. Fizyczny ból przywrócił go do świata rzeczywistego.
-Powinieneś nauczyć się radzić sobie, nie tylko z nieokazywaniem uczuć, ale i z ich opanowywaniem. - powiedział cicho, zapatrzony przed siebie, Mistrz Jedi - W chwilach krytycznych zbyt łatwo im ulegasz, a one cię zaślepiają.
-Jestem wyczerpany, to wszystko. - skłamał Peter - Nadal potrafię utrzymać trzeźwy umysł. - dodał masując dłońmi skronie
-Zdaje się, że nasze losy nie przez przypadek zostały połączone, skoro twoja przyjaciółka została porwana przez tego, którego mam zadanie odnaleźć.
-Moim zdaniem to tylko zbieg okoliczności. - odparł sucho Peter i wstał, chowając jednocześnie pistolety do kabur - Musimy się rozejrzeć, może znajdziemy coś, co naprowadzi nas na ślad tego waszego rzeźnika Jedi. Tamten Ithorianin mówił, że Kyart ma roboty, które go strzegą. - mówił chodząc wzdłuż jednej ze ścian, w jego głowie zaczynał kiełkować już pewien plan - Jeśli te tutaj zostały podstawione przez tego, kogo szukamy to znaczy, że musiano się pozbyć, albo chociaż dezaktywować stare, - zatrzymał się i wbił wzrok w swojego towarzysza - a to oznacza, że gdzieś musiano albo pozbyć się złomu, który z nich został, albo upchnięto gdzieś wyłączone maszyny. Być może wystarczyłaby nam jedna działająca kość pamięci, aby znaleźć trop prowadzący do Yves. Proponuję zacząć od tego budynku, zgadzasz się ze mną?
Numer GG: 8933348
Nie pisz, jak nie masz po co. Nie pisz, żeby przypomnieć o odpisie Mistrza Gry. Nie pisz, jeśli chcesz pogadać o pogodzie.
I, na Boga, nie zawracaj dupy pytaniami "Co u Ciebie?"