Był to ciężko ranny Weequay, gdy Rooster rzucił na niego okiem zdał sobie sprawę, że nie zostało mu wiele czasu. Wraz z pojawieniem się członka weequayskiej "ekspedycji", Silion, Spike oraz Kane podeszli do starca i Roostera. Ten ostatni postanowił zagadać do umierającego w basicu.
- A więc wasza wyprawa się nie udała?
- Głupi... głupi człowieku, czy to nie oczywiste... Tuskeni wyrżnęli nas po kolei...
- Kto nimi dowodził... Lashak mówił, że prawodopodobnie nie jest to człowiek pustyni.
- Bo nie jest... Nie dacie rady w czwórkę zdobyć medalu... nas było szesnastu... Szesnastu najlepszych renegatów.. a wy... dwie kobiety, dzieciak...
- Nie doceniasz nas, ale zdaje się że tobie już na niczym nie zależy. - odparł Rooster.
Kilka chwil później Weequay wyzionął ducha. Matt chwilę zastanawiał się nad tym co przekazał im łowca nagród, a następnie zwrócił się do towarzyszy.
- Co o tym myślicie?? Chyba warto przeszukać ciało..
- Nie możecie... To nie moralne - zabrał głos odźwierny.
- Przykro mi, ale masz tu mało do powiedzenia - uciszył go łowca głów wymownie kładąc dłoń na blasterze...