Bitwa na orbicie.
Anya starała się jak najlepiej kryć maszynę Ester, ale myśliwców TIE było wokół po prostu za dużo. Udało jej się zestrzelić dwie maszyny - jedną trafiła prosto w kulisty kokpit pilota, drugą zaś w łączenie skrzydła z kadłubem sprawiając, że "gała" straciła sterowność i obracając się jak szalona, niemal zderzyła się z X-Wingiem Yves.
-Blisko było... - mruknęła kobieta wykonując gwałtowny unik. Chwilę później drugi transportowiec zniknął w kuli ognia trafiony torpedą. Cinn zauważyła kilka TIE lecących w stronę Ester, więc położyła maszynę na skrzydło i wycelowała swoje działka w myśliwiec najbardziej zagrażający Szóstce. Droid astromechaniczny zapiszczał głośno, gdy X-Wing Yves został namierzony przez jakąś wrogą maszynę, ale pół-mandalorianka nic sobie z tego nie robiła - cierpliwie czekała na możliwość oddania pewnego strzału, starając się ustawić "gałę" w środku siatki celowniczej...
-Czwórka, masz ogon! - usłyszała ostrzeżenie Kela
-Wiem... - warknęła, ale chwilę później uśmiechnęła się szeroko pociągając za spust, a następnie gwałtownie szarpnęła wolantem w lewo w ostatniej chwili unikając trafienia zielonymi wiązkami lasera. Czerwone smugi, jakie opuściły działka jej "igły" dosłownie rozerwały nieprzyjacielską maszynę na strzępy dokładnie w tej samej chwili, gdy trzecia torpeda, jaką wypuściła Ester, minęła swój cel.
-Jedynka, wracajmy.
-Potwierdzam, Szóstka. - lecimy pod osłonę naszych okrętów - Czwórka, jak twoje plecy?
-Przydałaby mi się pomoc, Jedynka.
-Przyjąłem, już lecę. Piątka, Szóstka, wracać do reszty...
Yves wykonywała szalone manewry skręcając pod maksymalnymi kątami, na jakie pozwalały jej możliwości sprzętu, na przemian zwalniała i przyspieszała, kręciła korkociągi, pętle i wszystko inne, co tylko przyszło jej do głowy, ale goniący ją TIE nie miał najmniejszego zamiaru odpuścić - i właśnie to doprowadziło go do zguby, bowiem na moment przestał pilnować całej przestrzeni wokół siebie, pozwalając, by Kel wszedł mu na ogon. Sekundę później Yves była już "wolna"...
-Mają Dwójkę na pokładzie jednostki ratunkowej. - zameldował Raymond Collishaw - Sytuacja robi się paskudna, nasi wyraźnie tracą siłę ognia...
Rzeczywiście, flota Nowej Republiki dostawała tęgie lanie od imperialnych gwiezdnych niszczycieli wspomaganych przez olbrzymi okręt klasy SSD, który samodzielnie mógł zniszczyć większość grup taktycznych w galaktyce. Atakujący nieprzerwanie parli w kierunku planety, zmuszając siły obrońców do wejścia w jej pole grawitacyjne. W krótkim czasie stacje orbitalne znalazły się w bezpośrednim zagrożeniu ze strony Superniszczyciela.
-Do wszystkich myśliwców, do wszystkich eskadr. - rozbrzmiało w słuchawkach pilotów - Wycofać się w kierunku stacji orbitalnych. Okręty utworzą linię obronną między nimi. Zarządzam też nieustanną gotowość do opuszczenia sektora.
-Ja słyszałam "opuszczenia sektora"? - Yves na moment zapomniała o ciszy radiowej - To znaczy, że będziemy uciekać?
-Ja nie widzę innego wyjścia. Pioruny, lecimy w kierunku "Konstelacji" razem z pozostałymi eskadrami.
"Konstelacja" była kalamariańskim krążownikiem wybudowanym piętnaście lat temu w stoczniach Mon Calamari. Jak na razie okręt pozostawał w stanie nienaruszonym, ale to szczęście mogło się niedługo odwrócić od załogi. Na razie jednak, wraz z pięcioma korwetami, miał stanowić osłonę ogniową dla nadciągających eskadr myśliwskich - poza Piorunami, wracało osiemnaście X-Wingów, ponad dwadzieścia A-Wingów i cztery B-Wingi. Żaden z Y-Wingów biorących udział w tej części "pola" walki, nie przetrwał spotkania z nieprzyjacielem. Nagle między powracającymi republikańskimi pilotami, a planetą pojawiło się kilkadziesiąt czerwonych punktów.
-Mój komputer szaleje! - krzyknął jakiś pilot - Łapie odczyty wrogich myśliwców przed nami.
-Przecież imperialni nie mają hiper...
-TIE DEFENDERY! Rozbić szyk!
-Przed nami z nadprzestrzeni wyskoczyły "trójki"!
-Unikajcie walki! Jak najszybciej pod osłonę naszych ok... ARGHH!!!
*****
Walka na powierzchni.
-Kurwa mać! - krzyknął Mike Davidson - Widzieliście to?
-Wyjebało cały most!
Max Shepard nie zwracał uwagi na okrzyki zaskoczonych i przestraszonych żołnierzy, który momentalnie przywarli do ziemi lub pancerzy czołgów i z bronią gotową do strzału omiatali perymetr starając się wypatrzyć nieprzyjaciela. Świeżo mianowany dowódca sprintem dobiegł do tego, co zostało z mostu i spojrzał w dół, gdzie rozciągała się kilkukilumetrowa przepaść.
-Waters, czy mnie słyszysz? Waters, czy mnie, kurwa, słyszysz? - w słuchawce jedynie szum - Chaxu, Chaxu, melduj!
Victoria miała wrażenie, że ktoś wywrócił jej ciało na lewą stronę. Bolała ją każda istniejąca kość, zaś na poparzonej twarzy i dłoniach czuła nieznośne pieczenie. Ledwo mogła oddychać, bowiem powietrze było wypełnione gęstym, czarnym dymem, jaki drażnił ją w gardle i powodował, że płuca rozpaczliwie domagały się tlenu. Jęknąwszy cicho, przewróciła się na plecy i otworzyła zdrowe oko - widziała na nie, lecz to cybernetyczne musiało zostać uszkodzone w czasie eksplozji. Odruchowo przesunęła poranioną ręką po betonie szukając broni, a gdy trafiła na jej pasek, przyciągnęła do siebie i powoli zaczęła czołgać w jakieś bezpieczniejsze miejsce.
-Widzę kogoś! - Davidson pokazał Shepardowi czarnowłosą kobietę czołgającą się po jakieś platformie kilka metrów poniżej mostu - To chyba Waters!
-Wybuch musiał ją odrzucić. Miała szczęście... Niech ktoś po nią idzie! Reszta niech wypatruje pozostałych...
*****
Ukryte działania.
Jay spoglądała na nieruchomą twarz Leii Organy-Solo, gdy Jack sadzał prom na płycie lądowiska w hangarze największej jednostki floty imperialnej. Fakt, że dolecieli aż tutaj nie atakowani przez republikańskich pilotów, lub ich imperialnych przeciwników pragnących zestrzelić każdą jednostkę w barwach "rebelii", niemal zakrawał na cud. Podniosła wzrok i przez szybę kokpitu zobaczyła cały oddział szturmowców, który otaczał ich statek. Jej uwadze nie uszły również dwie automatyczne wieżyczki laserowe rozkładane przez żołnierzy przy przeciwległych ścianach hangaru.
-Cóż, na ich miejscu też bym nam nie ufała. - Temens wzruszyła ramionami - Dobra, wychodzimy z rączkami w górze. - miecz świetlny Leii schowała w kieszeń spodni - Mam cholerną nadzieję, że nikt z nich przez przypadek nie pociągnie za spust...