Walka na powierzchni.
-Znalazłem Chaxu! - krzyknął nagle starszy szeregowy Robert Newman - Leży tutaj, przywalony!
Momentalnie wokół żołnierza zebrało się kilku innych, którzy wspólnymi siłami zdjęli ciężki kawał gruzu znad Wookiego. Na szczęście, okazało się, że betonowy fragment mostu nie przygniótł Chaxu, a zatrzymał się na innym - pozostając kilka centymetrów nad klatką piersiową i głową żołnierza. Koledzy z oddziały ostrożnie podnieśli rannego i położyli na ziemi w bezpiecznym miejscu - wyglądało na to, że nic mu nie będzie, ale...
-Wlejcie mu w usta alkoholu! - polecił sierżant Davidson - Powinno mu pomóc...
Victoria miała wrażenie, że jakiś skurwysyński dowcipniś wsadził jej na głowę metalowe wiadro i wali w nie ciężkim młotem. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego, że to krew tak głośno łomocze jej w skroniach, więc podniosła głowę, co zakończyło się pięknym pawiem.
-Kurwa mać... - jęknęła przypominając sobie co się stało - Co z "Włochatym"? - zapytała
Shepard nie mógł uwierzyć w to, na co patrzył - tyle, co objął dowództwo nad oddziałem, a już miał pierwszych rannych. I to jedynie przy przejściu przez cholerny most! Albo wszystkie złośliwe duchy sprzysięgły się przeciw niemu, albo... sam nie wiedział co.
-Obejście dookoła zajmie nam sporo czasu, ale nie mamy innego wyjścia. - odpowiedział, po czym połączył się z Nalą - Proszę ocenić czy ranni nadają się do walki. Jeśli nie, załatwić im transport do punktu medycznego.
-Poruczniku Shepard! - mężczyzna z pancernych biegł w stronę Maxa i Jaspara - Poruczniku Shepard! Musimy grzać ile wlezie, bo wylądował desant nieprzyjaciela! Czołgi odjeżdżają same, ale pan niech też nie zwleka.
-Jasne, niech wojska pancerne jadą naokoło, a my przejdziemy gdzie indziej, gdzie wy się nie wciśniecie. - miał na myśli połączone budynki mieszkalne - Jaspar, weź dwóch ludzi: Jona Andersona i Tyrię Dorvin i biegnijcie na drugą stronę klatkami schodowymi. Stamtąd powinieneś mieć dobry widok na bramę bazy. To będzie twoja pozycja snajperska, zaś Jon i Tyria będą osłaniać ci plecy bronią maszynową. Już, biegiem!
******
Ukryte działania.
Wydarzenia następnych kilku minut gnały w tak szybkim tempie, że ani Jay ani Jack dobrze nie wiedzieli co się, do cholery, wokół nich dzieje. Po tym, jak rzucono ich na ziemię, dokładnie obszukano i stwierdzono, że nie mają przy sobie broni, poza małym nożem w bucie Temens, wysłano, pod eskortą dwudziestu szturmowców przed oblicze oficera wywiadu, jaki akurat przebywał na tym okręcie. Problem polegał na tym, że był on jedynie porucznikiem, podczas gdy Jay - majorem. Stek wyzwisk, jakie posłała pod jego adresem, gdy kazał jej się zamknąć, świadkowie będą wspominać jeszcze przez następne kilka lat... Kiedy wreszcie potwierdzono tożsamość dwóch agentów imperialnego wywiadu, a także Leii Organy-Solo, porucznik zaczął gorąco przepraszać, choć dobrze wiedział, iż wściekła Temens zrobi wszystko, by zakończyć jego karierę. Właściwie, to już mógł zacząć pakować walizki.
-Dajcie mi jakiś szybki statek, którym będę mogła zabrać stąd więźnia. - powiedziała w końcu - Nie możemy ryzykować, że w czasie walki coś jej się stanie, ona może być naszym asem w rękawie.
-Proponuję odesłać jeden z gwiezdnych niszczycieli... - zaczął porucznik
-Proponuję, byś się, kurwa twoja mać, zamknął cholerny idioto. - warknęła Jay - Chcę małą, bardzo szybką i najlepiej dobrze zamaskowaną jednostkę, którą błyskawicznie dotrę na Bastion. Jasne?
-Zaraz to załatwimy. - powiedział pierwszy oficer na okręcie - Pilot?
-Jack sobie ze wszystkim poradzi, prawda?