Max próbował zasnąć, ale niszczyciele na orbicie planety rozpoczęły ostrzał jej powierzchni i turbolaserowe strzały potężnej mocy wciąż uderzały o pole energetyczne rozpostarte nad bazą wojskową. Taki widok nad własną głową, oglądany bez przerwy przez pięć godzin, doskonale spełnia jedyny cel ostrzału w tym wypadku - obniżenia morale obrońców zdających sobie sprawę z tego, że zostali sami i Imperium jest panem na orbicie, a wkrótce być może i na powierzchni Taris. Dopiero nad ranem Shepard poczuł jak ogarnia go błoga ciemność i zapada się w sen...
-SZTURMOWCY W BAZIE!
Krzyk ten powtarzany przez dziesiątki, setki, a pewnie i tysiące gardeł przerażonych republikańskich żołnierzy wyrwał Sheparda ze snu i momentalnie przywrócił mu świadomość. Co prawda w ustach czuł suchość i miał wrażenie, że przed snem zjadł suśle gówno, ale przynajmniej trybiki w jego mózgu chodziły jak należy. Natychmiast chwycił karabin, który leżał nie dalej jak kilkanaście centymetrów od niego, zerwał się z ziemi, czując jak mięśnie głośno protestują przeciwko takiemu traktowaniu, i podbiegł do pierwszego mijanego żołnierza.
-Co się dzieje?
-Imperialni dostali się do bazy poprzez kanały! - krzyknął młody chłopak - Wybili pilnujący oddział do nogi tak szybko i cicho, że nikt nic nie wiedział!
Shepard poczuł jak w żołądku tworzy mu się wielka, zimna bryła lodu, a po krzyżu biegnie bardzo nieprzyjemny dreszcz przywołujący na myśl stwierdzenie "mamy przesrane". W duchu dziękował Mocy, że kazał zabrać się swoim ludziom, bowiem teraz w zasięgu wzroku miał wszystkich swoich żołnierzy.
-Brać broń, idziemy w stronę kanałów, choćby po to, żeby podawać amunicję tym z przodu. Musimy wykopać imperialców, a potem miejmy nadzieję, że dowództwo wyda rozkaz wyczyszczenia podziemi i wysadzenia przejść do bazy. Gotowi? W takim razie, za mną!
******
Oddziały desantowe miały inne zadanie - kiedy zorientowano się, że Imperium znalazło drogę prowadzącą do wnętrza republikańskiej bazy, postanowiono, że należy wysłać odpowiednio silny oddział na drugi koniec dawnego miasta, poza granice placówki wojskowej, gdzie znajdowało się inne wejście do tuneli. Wtedy, gdy piechota będzie wypychać szturmowców w głąb kanałów, koledzy Silusa Targona będą mogli zaatakować ich z boku.
Problem polegał na tym, że przy wejściu do tychże kanałów rozłożył się cały, czterdziestoosobowy oddział szturmowców wyposażony w trzy ciężkie karabiny E-Web. Co gorsza, zdążyli oni przygotować całkiem niezłe osłony gwarantujące im sporą ochronę przed ogniem nieprzyjaciela. Stu dwudziestu żołnierzy wojsk desantowych musiało zaatakować umocnienia obsadzone przez czterdziestu przeciwników.
Po prostu pięknie, pomyślał bezpośredni dowódca Targona wydając rozkaz do ataku...