Content

Archiwum

[Taris] Bitwa o planetę

W tym miejscu znajdują się wszystkie zakończone questy, których akcja toczyła się na Taris.

Re: [Taris] Bitwa o planetę

Postprzez Oto'reekh » 23 Gru 2009, o 09:39

- Gontarski ! - krzyknęła Nala - Prowadź do Waters !
Żołnierz odwrócił się w jej stronę i szybko kiwnął głową. Prędko rzucił się w stronę rannej koleżanki wybierając tak zejście aby jednocześnie Kaminoanka nie miała za dużych problemów z poruszaniem się. Gontarski omijając wzniecone ogniska o mało się nie poparzył, ale szybko dopadł do rannej towarzyszki broni.
- Odciągnij ją - usłyszał głos Nali dobiegający z za pleców.
Gdy Nala dotarła do rannej Gontarski zdążył ją odciągnąć w miarę bezpieczne miejsce i klękał przy jej boku.
- Co z nią ? - wypaliła
- Oddycha. - stwierdził
- Zaraz się nią zajmę - stwierdziła Nala i po pobieżnym skanie stwierdziła, że Waters na szczęście uchroniła się od złamań, może cierpieć jedynie na lekkie wstrząśnienie mózgu. Sięgnęła po podstawowe medykamenty i szybko je zaaplikowała, spojrzała na twarz Victori, dopiero teraz zorientowała się, że kobieta straciła oko, elektroniczne oko...
- Victorio słyszysz mnie ? - zapytała - Wszystko będzie w porządku, Gontarski spróbuje cię stąd wyciągnąć. - mówiła pochylona nad uchem kobiety. Nie czuła do niej urazy pomimo wcześniejszych zatargów z jej strony, to mogła zawdzięczać swojemu dzieciństwo na Kamino i specyficznej filozofii jej gatunku...
- Robert spróbuj ją podnieść tylko delikatnie i uważaj na głowę...
Image
Image
GG: 447116
Awatar użytkownika
Oto'reekh
Administrator
 
Posty: 2726
Rejestracja: 3 Gru 2008, o 15:40

Re: [Taris] Bitwa o planetę

Postprzez Dagos Bardok » 24 Gru 2009, o 13:37

Sato spojrzał na Nalę i jakiegoś kolesia którzy opatrywali Waters. Jaspar wyjął lornetkę i włączając termowizję sprawdził cała okolicę mostu - bez skutku. Kurwa. Wiedziałem. Snajper zeskoczył z czołgu i truchtem podbiegł do Max'a Sherpard'a.
- Jest tam jakaś droga na około? - zapytał spokojnie

Zawsze coś musi się nie udać. Czemu każda jego misja musi wiązać się z ogromną ilością durnych niespodziewanych zdarzeń, które on potem musi odkręcać. Kurczę.
Awatar użytkownika
Dagos Bardok
 
Posty: 1017
Rejestracja: 11 Wrz 2008, o 18:42

Re: [Taris] Bitwa o planetę

Postprzez Peter Covell » 25 Gru 2009, o 16:56

Walka na powierzchni.
-Znalazłem Chaxu! - krzyknął nagle starszy szeregowy Robert Newman - Leży tutaj, przywalony!
Momentalnie wokół żołnierza zebrało się kilku innych, którzy wspólnymi siłami zdjęli ciężki kawał gruzu znad Wookiego. Na szczęście, okazało się, że betonowy fragment mostu nie przygniótł Chaxu, a zatrzymał się na innym - pozostając kilka centymetrów nad klatką piersiową i głową żołnierza. Koledzy z oddziały ostrożnie podnieśli rannego i położyli na ziemi w bezpiecznym miejscu - wyglądało na to, że nic mu nie będzie, ale...
-Wlejcie mu w usta alkoholu! - polecił sierżant Davidson - Powinno mu pomóc...

Victoria miała wrażenie, że jakiś skurwysyński dowcipniś wsadził jej na głowę metalowe wiadro i wali w nie ciężkim młotem. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego, że to krew tak głośno łomocze jej w skroniach, więc podniosła głowę, co zakończyło się pięknym pawiem.
-Kurwa mać... - jęknęła przypominając sobie co się stało - Co z "Włochatym"? - zapytała

Shepard nie mógł uwierzyć w to, na co patrzył - tyle, co objął dowództwo nad oddziałem, a już miał pierwszych rannych. I to jedynie przy przejściu przez cholerny most! Albo wszystkie złośliwe duchy sprzysięgły się przeciw niemu, albo... sam nie wiedział co.
-Obejście dookoła zajmie nam sporo czasu, ale nie mamy innego wyjścia. - odpowiedział, po czym połączył się z Nalą - Proszę ocenić czy ranni nadają się do walki. Jeśli nie, załatwić im transport do punktu medycznego.
-Poruczniku Shepard! - mężczyzna z pancernych biegł w stronę Maxa i Jaspara - Poruczniku Shepard! Musimy grzać ile wlezie, bo wylądował desant nieprzyjaciela! Czołgi odjeżdżają same, ale pan niech też nie zwleka.
-Jasne, niech wojska pancerne jadą naokoło, a my przejdziemy gdzie indziej, gdzie wy się nie wciśniecie. - miał na myśli połączone budynki mieszkalne - Jaspar, weź dwóch ludzi: Jona Andersona i Tyrię Dorvin i biegnijcie na drugą stronę klatkami schodowymi. Stamtąd powinieneś mieć dobry widok na bramę bazy. To będzie twoja pozycja snajperska, zaś Jon i Tyria będą osłaniać ci plecy bronią maszynową. Już, biegiem!

******

Ukryte działania.
Wydarzenia następnych kilku minut gnały w tak szybkim tempie, że ani Jay ani Jack dobrze nie wiedzieli co się, do cholery, wokół nich dzieje. Po tym, jak rzucono ich na ziemię, dokładnie obszukano i stwierdzono, że nie mają przy sobie broni, poza małym nożem w bucie Temens, wysłano, pod eskortą dwudziestu szturmowców przed oblicze oficera wywiadu, jaki akurat przebywał na tym okręcie. Problem polegał na tym, że był on jedynie porucznikiem, podczas gdy Jay - majorem. Stek wyzwisk, jakie posłała pod jego adresem, gdy kazał jej się zamknąć, świadkowie będą wspominać jeszcze przez następne kilka lat... Kiedy wreszcie potwierdzono tożsamość dwóch agentów imperialnego wywiadu, a także Leii Organy-Solo, porucznik zaczął gorąco przepraszać, choć dobrze wiedział, iż wściekła Temens zrobi wszystko, by zakończyć jego karierę. Właściwie, to już mógł zacząć pakować walizki.
-Dajcie mi jakiś szybki statek, którym będę mogła zabrać stąd więźnia. - powiedziała w końcu - Nie możemy ryzykować, że w czasie walki coś jej się stanie, ona może być naszym asem w rękawie.
-Proponuję odesłać jeden z gwiezdnych niszczycieli... - zaczął porucznik
-Proponuję, byś się, kurwa twoja mać, zamknął cholerny idioto. - warknęła Jay - Chcę małą, bardzo szybką i najlepiej dobrze zamaskowaną jednostkę, którą błyskawicznie dotrę na Bastion. Jasne?
-Zaraz to załatwimy. - powiedział pierwszy oficer na okręcie - Pilot?
-Jack sobie ze wszystkim poradzi, prawda?
Numer GG: 8933348
Nie pisz, jak nie masz po co. Nie pisz, żeby przypomnieć o odpisie Mistrza Gry. Nie pisz, jeśli chcesz pogadać o pogodzie.
I, na Boga, nie zawracaj dupy pytaniami "Co u Ciebie?"
Awatar użytkownika
Peter Covell
Administrator
 
Posty: 4247
Rejestracja: 27 Wrz 2008, o 15:56
Miejscowość: pod Poznaniem

Re: [Taris] Bitwa o planetę

Postprzez Jack Welles » 25 Gru 2009, o 20:26

- Oczywiście, ma'am - odpowiedział Jack potulnie - wszak gniew kobiety gorszym jest od furii piekieł, o czym ciemnoskóry mężczyzna miał już parę okazji się przekonać.
- Proszę więc udać się z powrotem do hangaru - powiedział pierwszy oficer.
Na miejscu czekała na nich kanonierka Skipray, z której w pośpiechu schodzili technicy.
- Przynajmniej potrafi lecieć do przodu z jakąś sensowną prędkością - mruknął Jack prowadząc platformę magnetyczną, na której znajdowała się kapsuła z Leią. Po wejściu na pokład i zabezpieczeniu uśpionego więźnia, oboje oficerowie udali się do kokpitu. Foreman zajął miejsce pierwszego pilota i po uproszczonych do maksimum formalnościach wystartował.
- Następny przystanek... Bastion! - stwierdził z zadowoleniem ciemnoskóry mężczyzna, po czym pociągnął za drążek napędu nadprzestrzennego...


Jack, Jay i śpiąca królewna udali się na [Bastion] - Imperialna baza wojskowa
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: [Taris] Bitwa o planetę

Postprzez Chaxu'ellenc » 25 Gru 2009, o 20:52

Żołnierze z trudem przenieśli Chaxu na bardziej dostępny teren. Jeden z nich odpiął manierkę od pasa szeregowego i usiłował przelać jej zawartość do ust kamrata. Początkowo skutkowało to jedynie jego podduszaniem, jednak w końcu udało się napoić nieprzytomnego towarzysza.
- Usiłowanie wlania nieprzytomnej osobie alkoholu do ust... Tego jeszcze nie widziałam - rzekła Waters, która powoli przykuśtykała do miejsca w którym położono wookiego. Był on mocno poobijany, chociaż jego gruba sierść ochroniła go przed większością zadrapań.
O dziwo, dzięki na pozór bezmyślnemu pomysłowi Davidsona, Chaxu z każdym wymuszonym łykiem odzyskiwał siły. Słowa wypowiadane przez kompanów były cały czas zagłuszone przez huk, jednak z każda chwilą coraz mniej.
Jesteś wookiem, jakaś tam fala uderzeniowa nie mogła Cię zabić - słowa te ciągle krążyły po głowie szeregowego. Po chwili oraz pewnej ilości alkoholu, ocknął się on na tyle, aby móc coś wypowiedzieć.
- Ja pierdole... - słowa te wywołały falę śmiechu wśród zebranych w okół towarzyszy.
rodzi lęk, ale wciąga jak narkotyk
Chaxu'ellenc
Ryan Azyl
Paradoks dwóch łowców.
Awatar użytkownika
Chaxu'ellenc
New One
 
Posty: 187
Rejestracja: 8 Gru 2008, o 20:29

Re: [Taris] Bitwa o planetę

Postprzez Oto'reekh » 25 Gru 2009, o 22:36

Nala obserwowała ranną dwójkę i sięgnęła po komunikator.
- W takiej sytuacji, chyba nie możemy sobie pozwolić na tracenie ludzi Sir. Waters już chodzi, a Chaxu właśnie się obudził, co prawda mogą cierpieć na lekkie wstrząśnienie mózgu, ale nie jestem chyba w stanie opanować ich zapału do walki. - mówiła obojętnym głosem
Image
Image
GG: 447116
Awatar użytkownika
Oto'reekh
Administrator
 
Posty: 2726
Rejestracja: 3 Gru 2008, o 15:40

Re: [Taris] Bitwa o planetę

Postprzez Peter Covell » 26 Gru 2009, o 22:05

Walka na powierzchni.
-Doskonale, kapralu, właśnie to chciałem usłyszeć. - odpowiedział wyraźnie zadowolony Shepard Kaminoance - Okay, ludzie! Nie wiem kto wysadził ten most, ale na pewno już dawno go tu nie ma. Czołgi jadą okrężną drogą, ale my na drugą stronę możemy przedostać się korytarzami apartamentowców. Jaspar Sato oraz dwóch innych żołnierzy zapewni nam wsparcie z góry, gdy będziemy pokonywać otwartą przestrzeń do bramy. Niby nic nie powinno się wydarzyć, ale teraz już w nic nie wierzę. Na miejscu spotkamy się z naszymi siłami, które już mają nieprzyjaciół w zasięgu wzroku. Nie ustąpimy imperialcom! Za Republikę!

Victoria wciąż czuła się zdezorientowana, głównie z powodu utraty jednego oka, ale równym tempem biegła z resztą oddziału. Karabin trzymała w zgięciu prawego łokcia, zaś lewą ręką trzymała się za bolące ją żebra. Jaspar Sato i dwoje ubezpieczających go żołnierzy już było na pozycji na wysokim balkonie, skąd mieli doskonały widok na otwarty teren, jaki musieli przebiec członkowie "Mgły". Kiedy wybiegli na zewnątrz, od razu usłyszeli odgłosy trwającej bitwy - wizgi laserowych strzałów, huki eksplozji i huk ognia artyleryjskiego.
Choć mieli utrzymać "bramę" linie obronne były znacznie dłuższe - prowizoryczny mur otaczający całą tymczasową bazę został w większości zrównany z ziemią przez dywizję czołgów, która bezkarnie ostrzeliwała pozycje republikanów. Tak naprawdę, Waters nie mogła nawet znaleźć miejsca, gdzie brama, jeszcze pół godziny temu, stała.
-Dużo ich, sir. - zauważyła, gdy stanęła obok Sheparda - Gdzie nasze czołgi?
-Już nadjeżdżają... Taris nie jest najlepszym miejscem dla nich. Według rozkazu mamy wspierać regularną piechotę w odparciu imperialnego natarcia. Prościzna.
-Sir, jeśli mogę zasugerować, - głos Briana Mercury'ego wciąż zdradzał ból po utracie Skiddera - myślę, ze nasze siły pancerne dotrą na miejsce, gdy będzie już za późno. Gdyby niewielki oddział naszych przedarł się na tyły nieprzyjaciela i umieścił lokalizatory na nieprzyjacielskich czołgach, nasza artyleria mogłaby dać im do wiwatu bez konieczności widoczności celu, bo mogliby wypuścić pociski nakierowywane na sygnał.
-Brzmi jak zadanie dla nas, prawda kapral Waters?
-My wolimy trudniejsze zadania, sir. - odpowiedziała Vicky z wyraźnym pragnieniem zemsty
-Jaspar, jesteś u góry? - Shepard połączył się ze snajperem
-Jasne, już dawno osłaniam wasze tyłki. - usłyszał w odpowiedzi poprzez trzaski komunikatora
-Widzisz dojście do nieprzyjacielskich czołgów?
-Tak, czemu?
-Będziesz osłaniał sześciu ludzi: mnie, Briana Mercury'ego, Victorię Waters, Chaxu'ellenca, Roberta Gontarskiego i Mike'a Davidsona. Mamy drobne zadanie do wykonania...

Zaledwie dziesięć minut później wszystko było ustalone z dowództwem, zaś wszyscy członkowie "wycieczki" zostali wyposażeni w odpowiednią ilość nadajników, których sygnał nakieruje na siebie republikańskie rakiety. Bez ciężkiego wsparcia, szturmowcy szybko zostaną odepchnięci od linii obronnych, zaś pierwszy etap bitwy lądowej zakończy się przegraną najeźdźców. Wszystko, czego potrzeba to, aby sześciu dzielnych żołnierzy dostało się w pobliże czołgów i od tyłu założyło nadajniki. Banał.
-Wystarczy, że umieścimy je w odległości trzech metrów od czołgu. Siła wybuchu i tak go rozwali, więc lepiej, żeby nas nie było w pobliżu, gdy spadnie "deszcz". Gotowi? Idziemy, Chaxu, jesteś na szpicy... Jaspar, osłaniaj nas z góry!
Numer GG: 8933348
Nie pisz, jak nie masz po co. Nie pisz, żeby przypomnieć o odpisie Mistrza Gry. Nie pisz, jeśli chcesz pogadać o pogodzie.
I, na Boga, nie zawracaj dupy pytaniami "Co u Ciebie?"
Awatar użytkownika
Peter Covell
Administrator
 
Posty: 4247
Rejestracja: 27 Wrz 2008, o 15:56
Miejscowość: pod Poznaniem

Re: [Taris] Bitwa o planetę

Postprzez Dagos Bardok » 27 Gru 2009, o 12:03

- Kurwa ale tu ciasno - narzekał Sato kręcąc się na niezbyt dużym balkonie wysoko nad ziemią - a tu jeszcze kurwa kryj cały oddział.
Snajper spojrzał lekko w bok na dwóch żołnierzy którzy mieli osłaniać jego boski tyłek.
- Jon kurwa strzelaj, a nie oglądasz widoki. Jak ci zestrzelą dupę to sobie pooglądasz wszystko z góry, a teraz z życiem kurwa!! Patrz jak Cie kobita na punkty jedzie - krzyczał przez kawał korytarza patrząc na ciekawą urodę Torii.
Kurwa sam nie jestem lepszy. - pomyślał odrywając się od widoku swej koleżanki z oddziału.

Jaspar włączył komunikator lubił jak inni słyszą gdy z powodzeniem ładuje w nieprzyjaciela.
- Dziewięćdziesiąty siódmy - rzucił zbijając Szturmowca który zbliżał się do Chaxu.
- I następny, kurwa ale dziś mam napęd, o żesz ty... - powiedział do siebie zabijając dobrze ukrytego wroga. Powinni mi dać za to medal, hah.
- Shepard i przyjaciele.. - zaczął Sato drąc się w nieźle trzeszczący komunikator - ruszać się, nie będę tu sterczał całe życie.
Awatar użytkownika
Dagos Bardok
 
Posty: 1017
Rejestracja: 11 Wrz 2008, o 18:42

Re: [Taris] Bitwa o planetę

Postprzez Chaxu'ellenc » 27 Gru 2009, o 23:48

Wookie starał się ukryć przed resztą drużyny swoje dalsze oszołomienie wybuchem. Często musiał podpierać się o ściany budynków, podczas ich szybkiego marszu do punktu z którego mogli zaplanować dokładniejsze działanie. Dotarcie tam zajęło im pięć minut.
- Dobra, chyba każdy wie co ma robić - rzekł Shepard, przyglądając się polu bitwy z za prowizorycznej zasłony, głazu - Mamy znaczną przewagę. Są zajęci ostrzeliwaniem naszych, czyli nie zmienią miejsc dopóki nasze czołgi nie dadzą znać o swojej obecności.
Wrogie jednostki były rozstawione na stosunkowo płaskim terenie. Ponad dwa tuziny mobilnych dział sporego kalibru były wspomagane przez batalion piechoty. Dodatkowo przylatywały transportowce z zaopatrzeniem i w razie czego wsparciem. Czołgi były ustawione w grupach po sześć sztuk, na polu o szerokości około 600 metrów. Zgrupowania te miały formę klucza, tworząc ścianę dla piechurów.
rodzi lęk, ale wciąga jak narkotyk
Chaxu'ellenc
Ryan Azyl
Paradoks dwóch łowców.
Awatar użytkownika
Chaxu'ellenc
New One
 
Posty: 187
Rejestracja: 8 Gru 2008, o 20:29

Re: [Taris] Bitwa o planetę

Postprzez Conrad Calius » 28 Gru 2009, o 18:43

Conrad leciał równo. Wiadomość o defenderach była straszna ale on trzymał się dzielnie. Nie myslał gorączkowo o ucieczce ale wiedział jak dużo złego mogą myśliwce wroga zrobić. Lecieli teraz w szyku w stronę miejsca z którego mają skoczyć w nadprzestrzeń. Czli się jak goniona zwierzyna. Mimo wszystko teraz zastanawiał się co będzie z kavisem. Błyskawiczny atak Imperium był do przewidzenia a oni siedzieli na planecie bezczynnie. -No i nie ma Andy'ego.- myslał. usłyszał syk osłon z tyłu a zaraz potem zielone błyski nad kokpitem. Wykonał szybką serię uników licząc na szczęście. Byli juz tak blisko ucieczki.
Image
Awatar użytkownika
Conrad Calius
New One
 
Posty: 60
Rejestracja: 14 Kwi 2009, o 20:09

Re: [Taris] Bitwa o planetę

Postprzez Peter Covell » 28 Gru 2009, o 21:43

Bitwa na orbicie.
TIE Defendery są urzeczywistnieniem marzeń pilotów myśliwskich. Zwinne, szybkie i potężnie uzbrojone, w dużej grupie są niemal nie do pokonania. Sześć eskadr, po dwanaście maszyn każda, jakie teraz pojawiły się między okrętami Republiki, a wycofującymi się X-Wingami, A-Wingami czy B-Wingami, stanowiło wystarczającą siłę, by unicestwić połowę wrogich myśliwców bez ponoszenia przy tym strat większych niż 2-4%.
Tak też się stało - praktycznie cała prawa strona formacji republikańskiej przestała istnieć w ciągu zaledwie kilku sekund. Piloci lecący na lewym skrzydle mogli jedynie bezradnie patrzeć jak giną ich koledzy i mieć nadzieję, że im samym uda się w porę dotrzeć pod osłonę jednostek przeznaczonych do zwalczania myśliwców wroga, takich jak koreliańskie korwety CR90.
Yves, widząc że na ogonie Conrada usiadł TIE Defender, w myślach już widziała oślepiający błysk, w jakim ginie młodszy z braci Calius, lecz na szczęście ten w porę zdążył rozpocząć manewry utrudniające namierzenie celu imperialnemu pilotowi. Wiedziała jednak, że X-Wing nie ma większych szans w starciu z "trójką", więc bez namysłu otworzyła ogień w kierunku "bandyty". Większość laserowych promieni minęła się z celem, ale kilka z nich trafiło w kokpit. Nie wystarczyło to, by zniszczyć maszynę wroga, ale przynajmniej dało kilka sekund wytchnienia Conradowi.
Przynajmniej na razie.
-Przydałaby mi się tu pomoc z tym bandytą na ogonie Trójki! - krzyknęła mając nadzieję, że jakiś z pilotów zaryzykuje utratą kilku sekund, by wspólnie wykończyć TIE Defendera

******

Walka na powierzchni.
-To był mój najgłupszy pomysł. - mruknął Shepard pod nosem
-Sir, co pan mówił? - zadyszana Waters pojawiła się koło niego
-Że mamy przejebane...
-Żadna nowość, jeśli wolno zauważyć...
Na razie republikański oddział nie został jeszcze zauważony - żołnierze przekradali się między wielkimi zwałami gruzu, a kiedy się dało korzystali z zasłony dymnej stawianej przez szturmowców lub nich samych. Nie bez znaczenia była też pomoc Jaspara Sato, który ze swojej wysokiej pozycji zdejmował każdego nieprzyjaciela, który mógłby odkryć Sheparda i jego ludzi.
-Znacznik numer jeden postawiony!
-Numer dwa na miejscu!
-Dobra robota, idziemy dalej!
Max Shepard naprawdę zaczynał mieć nadzieję, że może całe to gówno się uda - jak na razie ani razu nie musieli pociągnąć za spust, a stawianie znaczników dla rakiet szło im całkiem nieźle. Szturmowcy zajęci atakiem na linie obrony republikanów nie zwracali najmniejszej uwagi na sześciu ludzi biegających między nimi, gdyż zupełnie się ich tam nie spodziewali. Było to zachowanie tak absurdalne i pozbawione jakichkolwiek podstaw w logicznym myśleniu, że niejeden żołnierz mógłby przejść w tej chwili obok Sheparda i nawet nie zwrócić uwagi na jego mundur. Skoro gościu stał między dziesiątkami imperialnych szturmowców, oznaczało to, że ma cholerne prawo do stania w tym miejscu - inna opcja po prostu nie mieściła się w głowie normalnemu człowiekowi.
Nic jednak nie może iść zbyt dobrze - zasada ta była równie stara, co wojna i sprawdziła się również i tym razem. Wszystko zaczęło się od zwyczajnego braku farta.
Zauważyło ją dwóch szturmowców, gdy wskakiwała za wielki betonowy filar, który jeszcze godzinę temu grzecznie spełniał swoją funkcję. Imperialni żołnierze po chwili wahania otworzyli do niej ogień. Shepard, dostrzegłszy to kątem oka, w biegu obrócił się na pięcie i krótką serią skosił szturmowców, co nie uszło uwadze kilku innym. Na zasadzie rozprzestrzeniania się reakcji łańcuchowej, dwadzieścia sekund później o intruzach wiedzieli już chyba wszyscy w promieniu kilometra.

-Wycofujemy się! - krzyknął Shepard - Biegiem, biegiem, biegiem!
Victorii nie trzeba było tego dwa razy powtarzać - zwłaszcza, że byli otoczeni przez nieprzyjaciela. Co sił w nogach wyrwała w kierunku najbliższej osłony, jaką mogły jej zapewnić skrzynie z zaopatrzeniem i zza nich wygarnęła długą serię w kierunku szturmowców. W tym czasie Shepard wyrzucił dwa granaty, które nieco spowolniły zapędy nieprzyjaciół, lecz w żaden sposób nie mogły zatrzymać ich na dłużej. Gontarski przebiegł obok nich i zatrzymał się jakieś dwadzieścia metrów za nimi, gdzie przyklęnkął na prawe kolano, rozłożył dwójnóg swojego karabinu maszynowego na byle kawałku gruzu i postawił prawdziwą zaporę ogniową, by reszta oddziału mogła się wycofać kolejne kilkadziesiąt metrów dalej.
-Wejście do kanałów! - krzyknął Davidson zobaczywszy w nim drogę ucieczki
-Biegiem tam! - odparł Shepard zmieniając magazynek w biegu - Tam się będziemy bronić!
O dalszej ucieczce kanałami nie mogło być mowy, gdyż tunel był zawalony kilka metrów za wejściem, które jednak, w połączeniu ze zwalonym dookoła gruzem, stanowiło całkiem niezłe miejsce do obrony.
Numer GG: 8933348
Nie pisz, jak nie masz po co. Nie pisz, żeby przypomnieć o odpisie Mistrza Gry. Nie pisz, jeśli chcesz pogadać o pogodzie.
I, na Boga, nie zawracaj dupy pytaniami "Co u Ciebie?"
Awatar użytkownika
Peter Covell
Administrator
 
Posty: 4247
Rejestracja: 27 Wrz 2008, o 15:56
Miejscowość: pod Poznaniem

Re: [Taris] Bitwa o planetę

Postprzez Chaxu'ellenc » 29 Gru 2009, o 00:17

Zielone promienie z kuszy Chaxu co rusz powalały szturmowców. Dało to Gontarskiemu szansę na przeniesienie swojego karabinu do bardziej osłoniętej pozycji. Zawalony tunel skutecznie chronił drużynę przed ostrzałem z zewnątrz, jednocześnie był śmiertelną pułapką. Jedyną drogą ucieczki było wybiegniecie w prost na oddziały wroga.
- Co wyście kurwa narobili - odezwał się w komunikatorze głos Jaspara - Tylu ich tam.. dziwiędziesiąty ósmy.. że nie nadążam zabijać.
Sytuacja stała się patowa. Wyglądało na to że pół batalionu, zajmującego się obroną artylerii, postanowiło dołączyć do ostrzeliwania sześciu szaleńców którzy usiłowali zniszczyć im sprzęt. W dodatku zostało kilka czołgów do oznakowania.
- Cholera jasna - rzekła Victoria, oddając strzały w stronę co rusz zbliżających się jednostek wroga - Dziś już straciłam oko, a oni mimo to chcą więcej.
- Mayday.. Mayday. Jesteśmy pod ostrzałem wroga... Powtarzam - jesteśmy pod ostrzałem wroga - Shepard stał na tyłach, podając koordynaty pozycji wroga - Potrzebne natychmiastowe wsparcie.
Chaxu przełączył tryb w swojej kuszy na serię, dzięki czemu wiązki promieni wylatywały w wielu kierunkach. Co rusz musiał zmieniać magazynki.
- Jak tak dalej pójdzie, to braknie mi amunicji za jakieś... dwie, trzy minuty, więc lepiej myślcie szybko.
Davidson wyrzucił kilka granatów w stronę wroga. Przerwało to ostrzał zaledwie na krótka chwilę. Sytuacja z sekundy na sekundę stawała się coraz bardziej niebezpieczna. Shepard wynurzył się z wnętrza tego, co pozostało z tunelu i wspomógł swych towarzyszy jeszcze jednym karabinem. Okulary na jego nosie odbijały tylko błyski wystrzałów.
- Chaxu.. Łap - rzekł rzucając w jego stronę kilka lokalizatorów - Sądzę że nadszedł czas, aby nasza artyleria dała znać o swojej obecności.
Wookie niewiele myśląc odbezpieczył nadajniki i rzucił je w stronę, z której wybiegali szturmowcy.
rodzi lęk, ale wciąga jak narkotyk
Chaxu'ellenc
Ryan Azyl
Paradoks dwóch łowców.
Awatar użytkownika
Chaxu'ellenc
New One
 
Posty: 187
Rejestracja: 8 Gru 2008, o 20:29

Re: [Taris] Bitwa o planetę

Postprzez Oto'reekh » 29 Gru 2009, o 00:50

Automatyczna kontrola komunikacyjna na Taris przechwyciła nagle meldunek mayday.
- Nie dość że lotnictwo użera się z Imperium to jeszcze ktoś ma cholerną awarię - pomyślał oficer lotnictwa pracujący w sztabie i wsłuchał się w meldunek.
- Co za cholerny idiota potrzebuje wsparcia zmagając się z awarią jednostki latającej ? myślał co raz bardziej zaintrygowany
- Tu kontrola powietrzna Echo 2 do kogoś wzywającego Mayday, proszę o powtórzenie komunikatu, powtarzając wezwanie trzykrotnie i uzupełniając o nazwę jednostki latającej i aktualną pozycję, którą próbowaliście nam podać za pierwszym razem. Proszę także o podanie stanu jednostki i liczby załogi oraz w czym możemy wam pomóc. Powinniście znać procedurę do jasnej cholery, gdybyście nie zauważyli prowadzimy tutaj wojnę ! - nie wytrzymał w końcu
Image
Image
GG: 447116
Awatar użytkownika
Oto'reekh
Administrator
 
Posty: 2726
Rejestracja: 3 Gru 2008, o 15:40

Re: [Taris] Bitwa o planetę

Postprzez Dagos Bardok » 29 Gru 2009, o 10:45

- Bam.. i po tobie.. to chyba będzie sto szesnasty. Kurczę gubię się rachunkach - powiedział do siebie Sato. Ostatnio często to robił. To, że rzadko ktoś z nim rozmawiał musiał nadrabiać rozmową ze sobą. Od czasu do czasu po nakrzyczał na żołnierza który go osłaniał, ale dzisiaj było wyjątkowo nudno. Sato ponownie włączył swój komunikator. Słyszał jakiś dziwny apel lotnictwie, ale nie przejął się zbytnio nim, bo nie skumał o co chodzi.
- Harris, to ty! - krzyknął do komunikatora - Co ty robisz w lotnictwie? Nie myłeś czasem podług w Bazie na Coruscant?
Sato pokręcił trochę pokrętełkiem od komunikatora.
- Patrz Shepard jak ludzie szybko awansują. - powiedział po czym musiał niezwłocznie brać się do roboty po ilość białych hełmów wzrastała.
Awatar użytkownika
Dagos Bardok
 
Posty: 1017
Rejestracja: 11 Wrz 2008, o 18:42

Re: [Taris] Bitwa o planetę

Postprzez Peter Covell » 30 Gru 2009, o 16:35

Kiedy wreszcie Shepardowi udało się dogadać z dowództwem i przekonać kogo trzeba, iż natychmiast potrzebne im wsparcie, aby mogli się wydostać, republikańska artyleria wystrzeliła rakiety, które kierowały się na pozostawione wcześniej nadajniki kierunkowe.
Linia wzdłuż której rozstawione były nieprzyjacielskie czołgi zamieniła się w morze ognia, gdy śmiercionośne rakiety uderzyły w wyznaczone miejsca z dokładnością co do centymetra. Imperialne siły pancerne wspierające szturmowców w czasie tego natarcia przestały istnieć w ciągu kilku sekund, zaś poważnie ranni żołnierze piechoty starali się wydostać z płomieni i wygrzebać spod rozrzuconych fragmentów czołgów. Widząc zniszczenie, jakie zasiał ostrzał, Shepard zdał sobie sprawę z tego, że wyrzucenie pozostałych znaczników nie było zbyt mądre. Dowódca oddziału miał nadzieję, że Chaxu byłby dobrym miotaczem i nadajniki znajdują się teraz wystarczająco daleko...

Huk. Ciemność.
Kaszel przebijający się przez krzyki płonących żywcem szturmowców, wzajemne nawoływanie o pomoc i wizgi blasterowych strzałów. Dopiero po kilku sekundach Max zdał sobie sprawę z tego, że udało mu się przeżyć ostrzał artylerii.
-Poruczniku! Hej, poruczniku! - Davidson szarpał go za ramię - Budzimy się, szturmowców zatrzymało na jakiś czas, ale zbierają się do kolejnego uderzenia. Mamy dwie minuty do przybycia pomocy! - krzyknął do wszystkich - Wytrzymajmy dwie minuty!
Numer GG: 8933348
Nie pisz, jak nie masz po co. Nie pisz, żeby przypomnieć o odpisie Mistrza Gry. Nie pisz, jeśli chcesz pogadać o pogodzie.
I, na Boga, nie zawracaj dupy pytaniami "Co u Ciebie?"
Awatar użytkownika
Peter Covell
Administrator
 
Posty: 4247
Rejestracja: 27 Wrz 2008, o 15:56
Miejscowość: pod Poznaniem

Re: [Taris] Bitwa o planetę

Postprzez Silus Targon » 30 Gru 2009, o 22:44

To były zdecydowanie najdłuższe dwie minuty jakie mogli sobie wyobrazić. Otumanieni jeszcze wybuchem bronili się patrząc jak amunicja kurczy się z każdą chwilą. Szturmowcy którym udało się przetrwać odczuwali nieodpartą ochotę zemsty za dokonany czyn. Teraz zdecydowanie wszyscy byli doskonale poinformowani gdzie jest wróg. Kilkoro śmiałków Mgły odpierało ataki zmieniając się co jakiś czas na wymianę magazynków ale przestało to starczać. Żadne zemsty Imperium przesuwało się ku nim. Wystarczyło że zbliżyli by się na tyle by dorzucić granatem a skutki mogły by być opłakane. Gdy przewaga urosła na tyle by można było ją nazwać krótkoterminową egzekucją Drużyna Sheparda ujrzała kolejną eksplozję dokładnie w centrum zbliżającego się wroga. Nie wiedząc skąd wybuch miał miejsce spojrzeli ku górze. Nim zorientowali się co jest grane szturmowców zalała fala wiązek laserowych.
-JEDNOSTKA DESANTOWA!!! – wrzasnął Davidson nie ukrywając emocji.
Czternastu ciężko uzbrojonych żołnierzy republiki dzięki plecakom odrzutowym zbliżało się ku ziemi nie oszczędzając żadnego wroga. Zdezorientowani szturmowcy nim rozeznali się w sytuacji zostali rozbici w pierwszej fali.

-Targon! – odezwał się komunikator w hełmach nowoprzybyłych – Wyczyść okolice i zorganizuj przeniesienie Sheparda. My udamy się na wschodnie rumowisko. Przygotujemy małą niespodziankę. I żadnych strat w ludziach!
-Tak jest sierżancie – odpowiedział pewnie Silus nie przerywając ostrzału – Dwójka słyszeliście! Obstawić wejście do kanału i utrzymać pozycje za wszelką cenę!
Sam w tym czasie chowając się za sporym kawałkiem żelastwa które znalazło się tu w wyniku uprzedniej eksplozji, wychylał się co jakiś czas zdejmując kolejnych wrogów. Zlokalizował wzrokiem miejsce w którym znajdowali się żołnierze których miał wyciągnąć z tego bagna. Miał około 30-35 metrów do przebiegnięcia.
-Kasim osłaniaj mniej! – polecił koledze obok na co ten skinął twierdząco głową. Ile sił w nogach wybiegł chcąc wejść do kanału. Na jego drodze stanęło dwoje przeciwników którzy jeszcze nie wiedzieli o zbliżającym się ku nim zagrożeniu. Nim Silus dobiegł jeden z nich został zdjęty przez Chaxa koczującego w kanale. Z drugim poradził sobie sam wbijając mu nóź przymocowany do nadgarstka w plecy. Gdy był już blisko celu chwycił za granat odłamkowy po czym wskakując do kanału odwrócił się w locie i cisnął nim tak daleko jak potrafił. Nie wiedział czy udało mu się nim zabić jakiegoś wroga w każdym razie zamieszanie było jego zdecydowanym sprzymierzeńcem. Wpadł do kanału. Hałas od strzałów i wybuchów był oszałamiający. Członkowie Mgły spojrzeli na zamaskowanego żołnierza który robił tu niemałe zamieszanie. Gdy Silus pozbierał się oniemiał. Chaxu, Vicki, Davidson… Wszyscy z jego dawnej jednostki do której kiedyś należał. Oni nie wiedzieli że to właśnie Silus stał przed nimi ale nie było czasu na wyjaśnienia. Targon bez problemu zlokalizował Shepharda ponieważ była to jedyna osoba w tym gronie którą znał tylko ze słyszenia.
-Poruczniku. Musimy przedostać się do punktu lądowania – meldował – znajduje się on 400 metrów na wschód. Za kilkanaście sekund sierżant Cornwell użyje blasterów automatycznych które właśnie rozstawia po drodze. To nasza jedyna szansa wyrwania się z tego piekła – krzyczał.
Postać główna
Image
Postać podoczna
Salomea Tiris
Image
Medison
Awatar użytkownika
Silus Targon
New One
 
Posty: 654
Rejestracja: 26 Sty 2009, o 20:45

Re: [Taris] Bitwa o planetę

Postprzez Peter Covell » 31 Gru 2009, o 15:29

-Spadliście nam z nieba, chłopcy. - powiedział Shepard z nieskrywaną radością - Dosłownie z nieba! Czterysta metrów, powiadasz... damy radę. Oddział, zbieramy się, zanim szturmusie ściągną coś mogącego nam zagrozić!
Zanim żołnierze republikańscy rozpoczęli natarcie w kierunku Punktu Lądowania Alfa, Waters spostrzegła nowe siły przeciwników nadciągające z lewej strony. "Imperialni na dziewiątej!" - krzyknęła ostrzegawczo Victoria, lecz niestety było już za późno. Starszy sierżant Mike Davidson, patrząc w przeciwnym kierunku, nie zdążył dostrzec nieprzyjaciół i, choć padł na słowa Vicky, dosięgnęły go dwa strzały blasterowe z karabinu E-11. Pierwszy trafił go w udo, drugi zaś w prawe ramię. Choć, pod wpływem gorąca oraz energii niesionej przez laserowe bolty, rany uległy natychmiastowej kauteryzacji i nie krwawiły, dzięki czemu opatrywanie było zbędne, nie było wątpliwości, że Mike właśnie został wyłączony z walki.
-Brian, bierzemy go! - krzyknął Shepard modląc się w duchu o to, by nie stracił człowieka już w pierwszej walce - Już, już! Ruchy! Wy, desantowi - wskazał palcem żołnierzy z plecakami odrzutowymi - Chcę mieć dwóch z was na szpicy w powietrzu, trzech za nami osłaniającymi odwrót. GAZU!
Numer GG: 8933348
Nie pisz, jak nie masz po co. Nie pisz, żeby przypomnieć o odpisie Mistrza Gry. Nie pisz, jeśli chcesz pogadać o pogodzie.
I, na Boga, nie zawracaj dupy pytaniami "Co u Ciebie?"
Awatar użytkownika
Peter Covell
Administrator
 
Posty: 4247
Rejestracja: 27 Wrz 2008, o 15:56
Miejscowość: pod Poznaniem

Re: [Taris] Bitwa o planetę

Postprzez Chaxu'ellenc » 2 Sty 2010, o 17:10

Pole na którym jeszcze niecały kwadrans temu stały czołgi wroga zamieniło się w istne piekło. Pełen kraterów, odłamków i niedopałków - widać było że republikanie nie szczędzili ognia, nie wiele brakowało temu sektorowi do krajobrazu Mustafaru. Mimo tak poważnej starty, armia Imperium nie ustawała w próbie przejęcia planety. Niedobitki usiłowały ratować się ucieczką. Ci bardziej honorowi, lub lękający się kary za dezercję, stawali na przeciw grupie Sheparda, wspomaganej przez oddział desantowy.
Chaxu widząc Briana usiłującego pomóc porucznikowi podnieść rannego towarzysza wystrzelił ostatnie pociski i przewiesił kuszę przez ramię. Podszedł do nich i rzekł:
- Może jednak ja go wezmę? I tak już nie mam czym strzelać, a wasze karabiny zdadzą się bardziej od miecza - Max popatrzył na niego i kiwając głową przyznał mu rację. Dzięki żadnym ranom na brzuchu, wookie spokojnie mógł umieścić rannego Davidsona na ramieniu, w wolną rękę złapał jego karabin i luźnym krokiem ruszył za grupą.
rodzi lęk, ale wciąga jak narkotyk
Chaxu'ellenc
Ryan Azyl
Paradoks dwóch łowców.
Awatar użytkownika
Chaxu'ellenc
New One
 
Posty: 187
Rejestracja: 8 Gru 2008, o 20:29

Re: [Taris] Bitwa o planetę

Postprzez Ester » 5 Sty 2010, o 00:04

W chwili gdy komputer pokładowy wychwycił odczyty wrogich myśliwców, a jej jej astromech zaczął wydawać z siebie piski paniki, wiedziała, że nie ma mowy o pomyłce. Zdławiła przepustnicę spowalniając maszynę i mając po prawej i lewej mijające ją myśliwce różnych typów. Wiedziała, że ma największe szanse na przeżycie pod osłoną "Konstelacji". Zaczęła kluczyć między myśliwcami mając nadzieję, że trójki będą zbyt zaaferowane walką z innymi by zwrócić na nią uwagę. Ester nie bez powodu chciała latać na nowym modelu X-winga, niewiele było maszyn zdolnych dotrzymać mu kroku w bitwie. Na jej nieszczęście TIE Defender był jedną z nich.

Hawkeye Harrison zawsze miała jednak duży kredyt w baku szczęścia. Przeleciała już prawie całą strefę walk, zajęło jej to sporo czasu, ale dzięki seriom dzikich uników zdołała uniknąć trafienia. Z bijącym sercem wpatrywała się w szybko rosnący obraz "Konstelacji" kiedy nagle usłyszała w szczekaczce głos Yves wzywającej pomocy. Była jednak tak blisko, tak niewiele jej brakowało by zostawić za sobą Defendery i uciec pod skrzydła "większego braciszka", który dawał jej gwarancję przeżycia. Miała uszkodzony myśliwiec i odwaliła już swoją część roboty. Rzuciła kątem oka na stan tarcz. Mogły wytrzymać kilka trafień, potem stanie bezbronna.

Ester potrafiła współpracować w grupie, jednak zawsze po wykonaniu zadania odchodziła własną drogą. Wolała pracować sama, na własny rachunek. "Jeśli dobierasz sobie wspólników, grupa jest tak silna jak najsłabszy jej członek i bądź pewna, że zawsze coś pójdzie nie tak i nie zawsze da się temu coś zaradzić. Każdy osłania każdemu tyłek. Możesz teraz tego nie zrozumieć, ale nigdy nie wystawiaj nikogo do wiatru. Nie lubią tego ani ludzie, ani obcy. Jeśli już musisz to zrobić spodziewaj się kłopotów w najbliższej przyszłości." - tak brzmiało jedno z kazań Roska, które kiedyś wydawało się jej oczywiste. Łatwo jej udawać szlachetnego rycerza siedząc w bezpiecznym miejscu. Teraz było inaczej. Teraz błąd będzie kosztował ją życie. Decyduj, więc, Ester.

Hawkeye odetchnęła i poprawiła uchwyt na sterze. Gwałtownym zrywem na prawo zwróciła myśliwiec w kierunku maszyn Yves i Conrada.
- Czwórka, Szóstka w drodze. - powiedziała spokojne do komunikatora. Ustawiła działka w tryb szybkich, pojedynczych strzałów. Leciała dokładnie na przeciwko trójki atakującej Caliusa. Kiedy weszła w zasięg, zaczęła zasypywać imperialny myśliwiec gradem laserowych strzałów. Zależało jej na odpędzeniu przeciwnika. Widziała, że udało jej się kilka razy trafić, ale maszyna jak na złość nie chciała malowniczo eksplodować. Pilot trójki wzięty w kleszcze postanowił ratować własną skórę i salwował się ucieczką.
Image

Ester "Hawkeye" Harrison

"You know, sometimes I amaze even myself."
Awatar użytkownika
Ester
New One
 
Posty: 42
Rejestracja: 11 Sie 2009, o 19:19

Re: [Taris] Bitwa o planetę

Postprzez Conrad Calius » 5 Sty 2010, o 11:37

Conrad odetchnął z ulgą. miał uszkodzony prawy silnik i był prawie pewien że zostanie zestrzelony.
-Dzięki Ester, wisze ci duże piwo- powiedział wracając do dobrego humoru.
Teraz musieli szybko uciekać i skakać w nadprzestrzeń. Calius był pełen podziwu dla wyczynu Ester, która o mało co nie poświęciła swojego życia w jego obronie. Jego R2 monitorował stan myśliwca. Osłony całkowicie padły prawy silnik płonął. Conrad zamknął dopływ paliwa do niego .
-R2przekieruj całą moc z silnika prawego równomiernie na pozostałe.- powiedział do astrorobota.
Czekał na sygnał od Kela i przesłanie koordynatów współrzędnych do skoku.
Image
Awatar użytkownika
Conrad Calius
New One
 
Posty: 60
Rejestracja: 14 Kwi 2009, o 20:09

PoprzedniaNastępna

Wróć do Archiwum

cron