[Korelia] Zniknięcie Siostrzenicy

[Mistrz Gry]

- Masz dość delikatne rysy twarzy i jesteś bardzo uprzejmy. Wybacz mi jeśli cie uraziłam - zaczerwieniła się blondynka. - Mam na imię Bets. I mam nadzieję, że cię nie wystraszyłam - mrugnęła do niego okiem.
Mark i Avia zajmowali się sobie, dyskutując o czymś zawzięcie. Jednak wyszkolony tropiciel i żołnierz nawet teraz nie spuszczał z oczu Rewo i lustrował sytuację wokoło.
- Mówisz, że robisz z nim interesy? Cóż, zawsze ciągnęło mnie do niegrzecznych chłopców, więc spełniasz wszystkie warunki – zachichotała Bets. – Musisz mi obiecać, że do mnie wrócisz, bo jak widzisz, nasze gołąbki nie zwracają uwagi na otaczający ich świat – wskazała głową na Marka i Avię. – A Deko znajdziesz w VIPRoomie nr 2. Zawsze nosi żółte koszule i okulary w białych oprawkach. Ale tak skromna dziewczyna jak ja czy Avia, nie wie jak tam się dostać,

[Rewo Stari]

- No coś ty, mnie nie tak łatwo obrazić. A gdzie to dokładnie jest? Może uda mi się przekonać kelnera, żeby go poprosił do sali ogólnej, albo jakoś mnie tam wpuszczą po znajomości? - Stari omiótł wzrokiem główną salę, zaczepił kelnera i zamówił jeszcze jednego pulkaya i dwa kolejne turkusy.

[Mistrz Gry]

- VipRoomy masz za barem po lewej stronie. Przy każdym z nich stoi po dwóch ochroniarzy. Kelnerzy z sali nie mają tam wejścia, w środku, każdy VipRoom ma swoich kelnerów - odrzekła pewniej dziewczyna. - To akurat każdy wie, mnie tam w środku nie było. Musisz improwizować, ale przecież...możesz go wywołać komunikatorem, prawda?

[Rewo Stari]

- Jasne, że mogę jak znajdę swój komunikator i o ile jego numer jest wciąż aktualny. - chłopak zwrócił się do Marka. - Słyszałeś? Nasz mały koleżka bawi się w Viproomie. - Następnie zwrócił się znów do dziewczyny. - Zaraz wracam spróbuje się tylko do niego dostać i zamienię z nim dwa zdania, a potem wracam do ciebie ile sił w nogach. - Chłopak wstał i poszedł w kierunku jednego z przejść do Viproomu.

[Mistrz Gry]

Mark kiwnął głową na znak, że rozumie. Przeprosił swoją towarzyszkę i zmieniając wyraz twarzy na poważny i skupiony, ruszył za Rewo.
Bets puściła buziaka w stronę Ripitto i z wielkim entuzjazmem przysiadła się do przyjaciółki i zaczęła plotkować o nowo poznanym chłopaku.
Gdy obaj przeciskali się przez tłum na parkiecie, jeden z tańczących odwrócił się i szturchnął Rewo w ramię. Odwrócił się i spojrzał na niego, napinając mięśnie. Widać było, że nie jest trzeźwy, a jego wzrok ostrzegał, że nie jest zbyt przyjacielsko nastawiony do Ripitto:
- Uważaj jak łazisz, łajzo! Jakiś problem? - zapytał groźnie barczysty, łysy osobnik.

[Rewo Stari]

Stari przestraszył się trochę łysola, natychmiast jednak przypomnaiła mu się historyjka, która opowiedział mu kiedyś ojciec - Tu w stolicy macie bardzo niskie płoty. - Zaczął i pokazał ręką jak wysokie ogrodzenia znajdują się w okolicy. - Tam skąd pochodzę płoty są taaakie. - Znów machnął ręką w powietrzu pokazując wysokość, mówił cały czas jakby opowiadał zwykłą historyjkę staremu znajomemu. Nie próbował udawać nienormalnego, w ogóle nie udawał, po prostu opowiadał i to całkiem poważnym głosem.

[Mistrz Gry]

Łysy stał w osłupieniu i przyglądał się Rewo. Spojrzał na dziewczynę, z którą tańczył, następnie znów w stronę chłopaka i rzekł:
- A ty co? Przygłup jesteś? A ten obok to twój opiekun czy brat? Pytam się głupku! - jego głos brzmiał już mniej groźnie i pewnie.
Mark nie zwracał na niego uwagi przyglądając się ochroniarzom, stojącym wejścia, nad którym widniał szyld VipRoom2. Zauważyli tą przepychankę, jednak nie zareagowali na tą sytuację i jedynie przyglądali się temu zajściu.
Mieli u boku paralizatory, a na szyi przewieszone karty, zapewne umożliwiające wejścia do miejsc nie przeznaczonych dla gości.

[Rewo Stari]

- Ja? A czy zachowuje się jak osoba szalona? Otóż nie przyjacielu, ale powiedz, słyszałeś może o spektrum barw nieba na Bespinie? Piękne są ich zmiany w zależności od pory dnia, ostatnio kiedy stamtąd odlatywałem widziałem piękny odcień zieleni, po prostu zapierało dech w piersiach! - Chłopak uśmiechnął się ciepło do agresywnego faceta i przemówił do niego dopiero po sekundzie, czy dwóch. - Zastanów się teraz, byłeś wściekły, a teraz jesteś tylko poddenerwowany, udało nam się uniknąć utraty kilku zębów, życzę tobie kolego i partnerce miłej zabawy. - Rewo odwrócił się do Marka, naparł na jego bark, tak by zbliżyć usta do jego ucha, nie lubił krzyczeć. - Zauważyłeś coś? - Zwrócił się do Lonleya.

[Mistrz Gry]

Fajnie rozwiązana sytuacja, chcesz, to potrafisz Kolejne wyzwania w drodze

Łysy bywalec klubu stał jak wryty, gdy słuchał szalonego wywodu Rewo. Faktycznie, ciśnienie i adrenalina ustępowały zdziwieniu i zaciekawieniu. Gdy chłopak zakończył opis nieba na Bespinie, ten wzruszył ramiona, odwrócił się do swojej kobiety i zaczął z nią tańczyć.
Mark jedynie widział to, że jakiś mięśniak rzuca się do Stariego, jednak nie słyszał, w jaki sposób pozbył się tego natręta. Gdy Ripitto zapytał go na ucho, czy coś zauważył, Mark nie spuszczając oczu z dwóch ochroniarzy, kiwnął głową.
- Tak. Oni mają na szyi chyba czipy na wejście do tego VipRoomu. Musimy chociaż jeden z nich "pożyczyć". Masz jakiś pomysł? - zapytał Lonley, gładząc się po brodzie.

[Rewo Stari]

- Ci ludzie to Korelianie? Gdzie my kurde jesteśmy, co oni z paralizatorami? Ochrona? W systemie Korell? Jasne, że mam pomysł, ale jeden osioł kazał mi zostawić moją broń na zewnątrz. Mam inny plan, może jestem stuknięty, ale myślę, że powinieneś komuś przywalić.- Stari wyszczerzył zęby w promiennym uśmiechu.

[Mistrz Gry]

- Z informacji, które zebrałem, dowiedziałem się, ze to jeden z bardziej porządnych lokali, a nie mordownia, więc ochroniarze nie noszą ze sobą granatników - odrzekł Mark. - Pomysł rozwiązania siłowego w tej sytuacji, chyba nie jest nejlepszy? - tu uśmiechnął się lekko do Rewo - To raczej nie przejdzie, chyba, że zaryzykujemy wywaleniem nas stąd. Musimy się tam dostać, chociaż nawet nie wiemy, czy nasz cel się tam jeszcze znajduje.

[Rewo Stari]

- Gdybyś zaczął bójkę, musieliby cię obezwładnić, a wtedy znalazłbyś się bardzo blisko tej przepustki, mógłbyś ją podrzucić mnie, a zanim by cię wyprowadzili ja byłbym już w viproomie. - Stari zaczął się chyba denerwować bo wyjął papierosy i zapalił.

[Mistrz Gry]

Mark przez chwilę stał nieruchomo, po czym odpowiedział:
- To jest jakieś rozwiązanie, ale traktujmy to jako ostateczność. Miałem cię nie spuszczać z oczu, więc...postaraj wymyśleć coś innego, bo jeśli mnie stąd wyrzucą, a ja nie zdobędę karty, będziesz nie jako ścigający, a jako ścigany.

[Rewo Stari]

- Wolisz grać pijanego, czy zdrapywać mnie z podłogi? - Rewo uśmiechnął się półgębkiem. - Jeden z nas przechodząc obok strażnika mógłby się zachwiać i zwalić na niego, drugi by go podnosił, a w tym czasie, ten leżący na strażniku zerwałby plakietkę. Zobacz jacy sztywni są, pewnie zorientują się, że stracili przepustkę dopiero pod koniec zmiany. - Stari rozglądał się nerwowo po sali. - Potem coś się zbije, rozwali, albo przewróci coś ciężkiego żeby musieli się pofatygować sprzed tamtych drzwi i wejdziemy spokojnie do środka

[Mistrz Gry]

- No to brzmi sensowniej - odparł Mark.
Nic więcej nie mówiąc, ku zaskoczeniu Rewo, Mark ruszył na ochroniarza, imitując pijanego. Robił to dość realistycznie, po drodze potykając się, czy wywalając na tańczących. Podchodził coraz bliżej Twi'lekańskiego ochroniarza, który bacznie go obserwował. Lonley był już dwa metry od niego i krzyknął w jego stronę:
- Eeeejj Sori! Kopę lat!
W tym momencie zaimprowizował i potknął się o własne nogi wywracającej się swoim ciałem na Twi'leka. Pomysł się udał. Tamten upadł pod ciężarem Marka.

Pchnij śmiało do przodu fabułę - nie krępuj się

[Rewo Stari]

Rewo podbiegł do Marka i szarpnął go do góry za ramię. - Panowie wybaczą, kolega przeholował. - Podnosząc olbrzyma, Stari przejął kartę z jego dłoni i szybkim ruchem umieścił w swojej kieszeni. - Już nas niema. - Z trudem podciągnął mężczyznę wyżej i szepnął mu do ucha. - Udawaj dalej. - Przeszli kawałek i Stari puścił kolegę w momencie kiedy mijali statywy z kolorowymi lampami, Mark zachwiał się i przewrócił jak domino czwartą część oświetlenia sali, potem obaj szybko wmieszali się w gęsty tłumek tańczących.

[Mistrz Gry]

Twi'lek, pomimo bycia ogromną personą, zachował spokój. w miarę szybko, młodszy kolega pijanego faceta podbiegł i ściągnął go z niego, wyjaśniając sprawę. Ochroniarz wstał, otrzepał się i kiwnął ręką pozostałym dwóm, którzy już zmierzali w jego stronę, że wszystko jest poza kontrolą.
Po kilkunastu sekundach oświetlenie w sali zubożało, a kilka dziewczyn zaczęło krzyczeć.
Twi'lek jak i dwóch jego kolegów podbiegło w stronę zamieszania podczas, gdy Mark nadal udawał pijanego prowodyra całego zajścia.
- Idź sam. Ja spróbuję zatrzymać ich jak najdłużej

[Rewo Stari]

Chłopak przecisnął się między istotami różnych ras, szczupakiem skoczył do drzwi, do viproomu drugiego i w cienką szczelinę przy drzwiach wcisnął przepustkę. Drzwi rozsunęły się z sykiem, a on przy następnym skoku znalazł się w środku.

[Mistrz Gry]

Pomieszczenie nie było za duże. Nastrojowe oświetlenie zmieniające się co kilka chwil, nadawało pokojowi klimat intymności. Jedwabne poduszki, drogie, puszyste wykładziny, duży stolik połączony z minibarem świetnie komponowały się z tym, co najważniejsze w tym pokoju. Z ogromnym łóżkiem, nad którym wisiało wielkie lustro, a pod nim całowało się dwóch młodych mężczyzn.
Jeden z nich miał żółtą koszulę, a drugi ciemny, obcisły strój. gdy tylko Rewo wszedł do środka, ten w koszuli spojrzał na niego zdziwiony i zapytał:
- Mogę ci w czymś pomóc...przystojniaczku?

[Rewo Stari]

- Otóż... przystojniaku szukam Deko, znasz może? - Stari uśmiechnął się krzywo. - Powiedzmy, że szukam czegoś co mu... nie tylko jemu, zaginęło jakiś czas temu i potrzebna mi maleńka pomoc. - Chłopak podszedł do barku i wydobył z dolnej pułki pulkaya. - Nie obrazicie się? Wy chyba wolicie turkusy Naboo, albo coś w tym guście?