Niebo nad Ahto City było przejrzyste, powierzchni morza i samej imponującej struktury nie mącił żaden cień, nawet pojedynczej chmury. Codzienna rutyna tego zorganizowanego miasta-państwa nie dawała żadnych widocznych znaków, aby coś wielkiego miało się wydarzyć i właściwie nic takiego się nie stanie, choć jeden człowiek miałby zupełnie inne zdanie na ten temat. Ten człowiek był dosyć utalentowany w swojej jedynej specjalizacji jaką była informatyka, wydawałoby się, że to dość bezpieczne zajęcie, na co dzień nie zagrażające życiu, a jedynie kłopotami sercowymi i hemoroidami. Niestety talent, pycha, i ignoranctwo, a przede wszystkim ciekawość okazały się być szybką przepustką na tamten świat. Ten niezbyt świadomy swoich poczynań osobnik kopał sobie grób u więcej niż tylko jednej osoby docierając do informacji o których tylko zainteresowani powinni wiedzieć. Na swoje nieszczęście Jeff Harring, bo tak właśnie się nazywał, prowadził bardzo rutynowe życie, według niego dość skryte i zapewniające idealny kamuflaż. Schemat łamał jedynie gdy dochodziło do próby wymuszeń pieniędzy dzięki szantażowi informacyjnemu, jako, że nie był w tym nawet średni i zaliczył już kilka wpadek to definitywnie skreślił się z listy jako ewentualny solidny pośrednik w sprzedaży informacji.
Po jednym udanym wymuszeniu, w którym Jeff w dość niespotykanym stylu wysłał instrukcję nie o przelewie kredytów, a dostarczenie ich w odpowiednie miejsce w odpowiednim czasie zwrócił na siebie uwagę pewnego człowieka. Harring nawet go nie zauważył, lecz jego prześladowca doskonale wiedział kogo szuka, zresztą informacji nie podał mu byle kto lecz właściwie jego „szefowa” Medison.
Maddux Calvert spokojnie ruszył za swoim celem utrzymując odpowiedni dystans przy tym wykorzystując wszechogarniający tłum. Po niedawno skończonej wspólnie z Medison akcji, dowiedział się, że ktoś próbuje odgrzebać jego dane, a przy okazji dotrzeć do informacji o zamachu bombowym w Pałacu Imperatora, który przyczynił się do rozpętania nowej wojny. Jako, że wszystko działo się na planecie na której jednocześnie on się znajdował, nie miał najmniejszej chęci aby ściągnąć tu ewentualnych wywiadowców z Imperium, którzy mogli by namierzyć niesfornego informatyka. Postanowił sam rozwiązać ten problem i po wielu dniach obserwacji, dzisiaj nadszedł odpowiedni czas. Znał już dokładnie miejsce zamieszkania, zwyczaje i improwizowane zabezpieczenia oraz swoją drogę wejścia do apartamentu, która nie była wyrafinowana. Jego plan był prosty i wydawał się skuteczny, gdy ofiara będzie wchodziła do apartamentu zrobi to razem z nią…
Calvert wyprzedził Jeffa i czekał na niego ukryty już na piętrze na którym znajdowało się jego lokum. Chwilę wcześniej na parterze mijał kilka osób w tym dwójka z nich wyglądała całkiem podejrzanie, ale nie miał teraz czasu się nimi martwić. Drzwi windy otworzyły się, a z nich trudno powiedzieć aby wyszedł, raczej wypłynął dumny jak paw Harring. Czuł się bezpiecznie, a zadowolenie, że dotarł przed drzwi własnego domu z łupem, wypełniły go beztroską ulgą. W całym tym przedstawieniu, nie zauważył, czającej się słabo widocznej postaci, która kryła się za zakrętem do innego apartamentu, dopiero gdy otworzył drzwi poczuł najpierw zimny metaliczny dotyk na karku, a chwilę później mocne pchnięcie. Przerażony wpadł do mieszkania otwierając drzwi nie dłonią a własna twarzą, intruz trzymał go mocno i wkroczył zaraz zanim. Przymknął drzwi i w dalszym ciągu wykręcając jedną rękę syknął.
- Wyłącz zabezpieczenia.
- Jakie zabezpieczania ? – próbował się ratować Harring
Nagle apartament wypełnił odgłos wystrzału, Calvert nie przejmował się tym, wiedział, że zniekształcony dźwięk będzie zaledwie słychać kilka metrów od drzwi, w końcu drogie apartamenty były odpowiednio wyciszane. Puścił rękę ofiary i złapał go za głowę zakrywając usta, a pistolet przystawiając z boku głowy. Robił to dla siebie, krzyk kogoś komu właśnie przestrzelono kolano był donośny, jednak irytowałby tylko byłego oficera imperialnych Służb Bezpieczeństwa, a nie sąsiadów.
- Nie będę się powtarzał. – warknął ofierze do ucha
Harring przerażony i sparaliżowany bólem w pierwszej chwili chciał tylko krzyczeć, lecz wbijająca się w skroń lufa pistoletu zmusiła go do działania. Z pomocą Madduxa doskoczył do ukrytego w ścianie panelu i deaktywował wszystkie zabezpieczenia.
- Komputer ! – usłyszał ponaglający głos
Ponownie przeczłapali kawałek, aż do pokoju w którym pracował Jeff. W bogato umeblowanym pomieszczeniu pełnym najprzeróżniejszych gadżetów, zdecydowanie wyróżniało się biurko z nowoczesną maszyną. Calvert bezlitośnie pchnął informatyka w stronę biurka, ten z wyłączoną jedną nogą groteskowo runął w jego stronę, głową uderzając o blat i upadając na podłogę.
- Podnieś się i włącz to ! - usłyszał i chciał coś odpowiedzieć, lecz gdy tylko zakrwawiona twarz obróciła się w stronę napastnika ten natychmiast podniósł broń.
- Jedno zbędne słowo i jesteś martwy! Wstawaj!
Chwilę wcześniej Calvert miał wrażenie, że coś usłyszał, lecz zrzucił to na barki pokracznego chodu razem z kimś komu właśnie przestrzelił kolano. Jak miał się za chwilę przekonać katastrofalnie się mylił…