Oddział "MGŁA"
Główna baza przywódców Rewolucji:
Podporucznik Pofl Jorel wraz ze starszym chorążym Brianem Mercurym oraz sierżantem Richardem Ryanem pojawili się niespodziewanie, wybiegając z lewej strony. Shepard o mało ich nie ustrzelił, jednak w ostatniej chwili zdołał podbić blaster do góry.
- Co do chole... - krzyknął dowódca "Mgły", gdy nagle koniec korytarza zniknął w potężnej eksplozji. To Mercury osłaniany przez Weequaya Jorela oraz Ryana, skorzystał z wyrzutni rakiet. Chwilowo na pierwszym piętrze zapanowała cisza, przerywana od czasu do czasu stękaniem rannych oraz opadającymi gruzami. Z hallu zaczęło wyczołgiwać się dwóch rannych rewolucjonistów. Max Shepard w jednym z nich rozpoznał, drugiego z czterech przywódców anarchii - Mitcha Irvina . Obaj prosili o wstrzymanie ognia i poinformowali o poddaniu się.
- Davidson, weź ze sobą Tyrię Dorwin i zorganizujcie w pobliskiej szopie punkt z jeńcami. - rozkazał porucznik - Reszta oddziału dokonać przegrupowania i ruszamy na II piętro. A Ty Jorel nie wyskakuj tak następnym razem...
- Tak jest sir. - odparła pozostała część oddziału.
Młodszy chorąży Davidson oraz Fondorianka Dorwin opuścili główny budynek i mając na muszce Mitcha Irvina i innego rewolucjonistę doprowadzili ich do wskazanego przez Maxa miejsca. Tam skuli więźniów i przygotowali pomieszczenie na przyjęcie kolejnych przeciwników władzy królewskiej. Jak na razie "Mgle" udało się bez większych strat, poza ranami Sato, unicestwić sporą ilość oddziałów wroga oraz pozbyć się dwóch przywódców rebelii. Jeden z nich Azar Yter zginął, natomiast drugi Mitch Irvin został pojmany. Po przeszukaniu i u niego znaleziono imperialną legitymację... Do pojmania pozostał Kale Kennedy oraz głównodowodzącą Lashani.
Tymczasem w budynku żołnierze Republiki ruszyli na II piętro. Pierwsza szła Victoria Waters, a tuż za nią Max Shepard. Oboje byli osłaniani przez Wookiego Chaxu'ellenca oraz Weequaya - Porfla Jorela. Na klatce schodowej było niezwykle spokojnie, jednak gdy oddział wkroczył na wyższy poziom, został przygniecionym długimi seriami z jakiegoś ciężkiego karabinu blasterowego. Pierwsza czwórka błyskawicznie rzuciła się do jakiegoś pokoju, będącego naprzeciw schodów. Starszy kapral Twi'lek Niven Um'Dal próbował sprawę rozwiązać granatem odłamkowym, jednak został ścięty kilkoma boltami. Na dodatek odbezpieczony granat ranił starszego szeregowego Karen Trusta. Dopiero po chwili Waters oraz Chaxu zdążyli odpowiedzieć kilkoma seriami, w kierunku stanowiska E-Weba ustawionego na końcu korytarza...
- Nigdy mnie nie dorwiecie! - krzyknął szaleńczo Kennedy, śmiejąc się w którymś z pokoi, a sekundę później po jego słowach nastąpił spory wybuch. Po raz wtóry tego dnia, dom zatrząsł się, a korytarz drugiego piętra został ozdobiony ponad metrową wyrwą, oddzielającą oddział Mgły od anarchistów. Odłamek trafił porucznika Sheparda w lewe ramię, jednak rana okazała się powierzchowna. Reszta wyszła z eksplozji bez większego szwanku.
- Chaxu, Waters trzymajcie się lewej ściany, Jorel Ryan wy od prawej, ja wraz z Mercurym pójdziemy środkiem. - wydał polecenia Max - Teraz!
Tak jak dowódca zarządził, oddział ruszył do przodu, kładąc niezwykle gęsty ogień zaporowy. Będący najbardziej z tyłu sierżant Klyn Minzove odbezpieczył dwa granaty i cisnął je do pomieszczenia u końcu hallu, po prawej stronie. Niewielkiemu wybuchowi towarzyszył krzyk umierających i ciężko rannych przeciwników starego porządku. Natomiast z pomieszczenia po lewej stronie wychylił się Kennedy, oddając kilka niecelnych strzałów ku Victorii Waters.
- Brać go, żywcem! - krzyknął Shepard, a ułamek sekundy później ruszyła za przywódcą rewolucji plutonowa Waters. Będąc już u drzwi lewego pokoju, odrzucił ją podmuch gorącego powietrza oraz odłamków. Kale Kennedy postanowił nie oddawać się w ręce republikańskich żołnierzy i wysadził się termodetonatorem. Odłamki dość mocno ranił Victorię, leżącą wśród gruzów.
- Mercury, Ryan zajmijcie się plutonową, reszta idzie za mną. - krótko rozkazał Max omijając Waters, tuż za nim szedł rosły Wookiee oraz Weequay Jorel. Okazało się, że w pomieszczeniu, gdzie wysadził się trzeci z przywódców powstania, znajdowała się ukryta winda. Jak się okazało została uszkodzona, Chaxu'ellenc niepewnie wyjrzał przez okno na polanę za budynkiem.
- Tam biegnie jakaś grupa ludzi! - rzekł, wskazując na nich włochatą łapą.
- Odejdź... - rzekł Max i korzystając z lornetki dokładnie zlustrował uciekający oddział. Wśród tej grupy niestety była Lashani, najważniejsza osoba, która była główną prowodyrką wydarzeń na Naboo. Shepard niezwłocznie pociągnął ze swego karabinu serią w ich stronę, jednak byli już zbyt daleko by mógł ich sięgnąć.
- Kurwa, zwiała nam... Budynek jest czysty, zbiórka na placu! - odparł zrezygnowanym tonem porucznik.
Obrzeża wioski; murek przy którym leży Sato
Dustin niespodziewanie wstał i zakosami ruszył do pobliskich zabudowań. Ani Randall ani Gontarski nie wiedzieli gdzie zniknął, jednak pozostawili chłopakowi wolną rękę. Robert cały czas trzymał w górze kroplówkę z plazmą. Po kilku chwilach chłopak Joanne wrócił ze starszym mężczyzną, który był w wieku mniej więcej rannego podporucznika.
- Całe życie wojna... Całe życie... - mruczał pod nosem starszy facet, dopóki nie ujrzał nieprzytomnego, wtedy niespodziewanie wypalił - To chyba nie możliwe... Czy to... czy to Jaspar Sato?
- Tak, ale skąd pan wie... Zresztą nie ważne, potrzebna jest nam szybka pomoc! - rzekł Gontarski.
- Jestem Nails, kiedyś dawno temu walczyłem ramię w ramię u boku Sato. Niestety nie mamy tutaj szpitala. - odparł smutno mężczyzna - Przenieśmy go do mojego mieszkania. Moja żona jest pielęgniarką, mamy w domu trochę medykamentów i opatrunków. Zobaczymy co da się zrobić...
Budynek ministerstwa Edukacji / Trakt do Pałacu Królewskiego
JEDI
Niestety mimo szczerych chęci Raphaela, król Naboo leżał na brudnej ziemi martwy, a obok niego walały się ciała ministrów i inni członkowie rządu. Wokoło szalał rozwścieczony Whitaker, który obrał sobie za cel ubicia jak największej ilości anarchistów, którzy pozbawili życia władcy.
W tym samym czasie Nabsiri stawiała czoło sporej grupie wrogów, którzy natarli na nią z wibroostrzami. Niestety dla rebeliantów ich ofensywa w najlepszym wypadku kończyła się obciętymi kończynami. Mimo to Rycerz Jedi krzyknęła:
- Wycofujemy się, jest ich stanowczo za dużo. Co więcej ci ludzie mają sporą wiedzę taktyczną... Wycofali strzelców, a puścili jednostki z bronią białą. - mówiła w kierunku resztek gwardzistów oraz Whitakera i Yuui kobieta - Teraz jestem pewna, że Imperium macza w tym palce. Odwrót!
Słowa dowodzącej Jedi, nieco ostudziły rozwścieczonego Theo. Wysunął się on nieco do przodu, by odsłaniać odwrót pozostałych przy życiu żołnierzy królewskich. Następnie sam ruszył ku budynkowi Ministerstwa Edukacji, przez który wiodła jedyna droga ucieczki...