Old Roger przylatuje z Re: [Imperialny Sztorm] Pozycje wyjściowe...Po kilku godzinnym locie w czasie którego nie było już żadnych, ale to zupełnie żadnych nowych i niespodziewanych atrakcji, mocno poturbowany Old Roger dotarł na orbitę bezpiecznego Bastionu.
Kapitan, który już od dwóch godzin siedział na mostku i niecierpliwie wyczekiwał tego momentu szeroko uśmiechnął się na widok tej planety i natychmiast i natychmiast kazał przygotować swój wahadłowiec do startu, a załodze dał dość duży luz i rozkazał zostawić tyle załogi ile jest niezbędne do funkcjonowania statku oraz poinformować Bastion, że cała grupa wróciła z niezbyt udanej misji. Sam natychmiast udał się w kierunku wahadłowca, by po dość długim czasie zaczerpnąć świeżego powietrza, które nie pochodziło od klimatyzatorów i urządzeń odświeżających powietrze, a prawdziwych i żywych roślin.
Po dwudziestu pięciu minutach lotu, wahadłowiec klasy Lambda wylądował spokojnie na terenie bazy Imperialnej, a dokładnie lądowisku numer 26 oświetlany jasno, przez niedawno co górującą tutaj pobliską gwiazdę.
Po otwarciu się włazu, który wydał przy tej okazji charakterystyczny syk wypuszczanego z mechanicznych części sprężonego powietrza i kilku innych specjalistycznych mieszanek gazów kapitan Seven wyszedł spokojnym krokiem na zewnątrz obserwując zdumionego technika obsługi naziemnej.
- Dość niespodziewana wizyta, kapitanie… - zawiesił głos młody mężczyzna przeglądając zapiski w cyfronotesie by przypomnieć sobie nazwisko kapitana.
- kapitanie Seven – odparł Luk by zaoszczędzić technikowi fatygi, ten tylko przytaknął.
- O tak, widzę, że to dość niespodziewana wizyta, kapitanie – odparł rudy mężczyzna uśmiechając się, że znalazł nazwisko kapitana na liście – a więc w czym mogę pomóc kapitanie Seven?
- Proszę mnie skontaktować z moim dowódcą…