przez Oto'reekh » 26 Gru 2009, o 14:50
Szturmowiec przyglądał się chwilę legitymacji i jego twarz pod hełmem przybrała wyraz zmieszania. Papier był autentyczny co do tego nie miał wątpliwości, był tylko nieważny i to cholernie nieważny. Widniały na nim stare i archiwalne znaki zabezpieczające o których tylko wspominano na kursie.
- Pani pozwoli z nami. - powiedział oddając dokument
Po chwili Clarissa podążała za dwójką szturmowców którzy prowadzili ją przez jasne korytarze centrum rekrutacyjnego. W końcu dotarli do jakiś drzwi, które otworzyły się z sykiem.
- Zapraszam do środka, zaraz ktoś się panią zajmie. - rzucił
We wnętrzu pomieszczenie znajdował się jednie stół i dwa krzesła, ale kobieta nie miała już możliwości wyboru. Gdy zamknęły się za nią drzwi szturmowiec odezwał się do kolegi.
- Pilnuj jej, ja idę ściągnąć kogoś z wywiadu.
- Ok, tylko załatw to szybka ta kobieta jest jakaś dziwna. odpowiedział wcześniej milczący towarzysz.
Młody szturmowiec czym prędzej popędził do centrum komunikacyjnego i wybrał numer alarmowy łączący z placówką wywiadu.
Sam McCready właśnie przysypiał siedząc w fotelu z nogami opartymi o własne biurko. Nie znosił sytuacji kiedy przez kilka dni nie maił nic do roboty i musiał siedzieć na dyżurze w pracy.
- Przecież nie jestem cholernym analitykiem. - myślał
Nagle odezwał się jego służbowy komunikator, jak rażony piorunem zerwał się i natychmiast odebrał.
- McCready, słucham ? - przez chwilę słuchał mężczyzny po drugiej stronie - Tak w porządku już się zbieram. - odpowiedział niezadowolony
- Dlaczego akurat mnie to spotyka - jęknął w myślach, nie lubił przesłuchań niestety jako kontrwywiadowca miał to zapisane w swoich obowiązkach.
Nie zwlekając za długo pozbierał swoje rzeczy i zszedł do swojego śmigacza. Podróż nie była długa, a przyjemny wieczór i niewielki ruch tylko ułatwiały zadanie.
- Gdzie ona jest ? - zapytał będąc już na miejscu
- W jednej z sal przesłuchań, zaprowadzę pana. - odezwał się szturmowiec
- Co o niej wiemy ?
- Z tego co zdołaliśmy ustalić to Arkanianka, jej dziwna legitymacja twierdzi, ze nazywa się Clarissa vel Schrodringer.
- Nie dość że to cholerni aroganci to jeszcze nie da wymówić się jej nazwiska - pomyślał Sam
- W porządku zajmę się tym, dajcie mi tylko tą legitymację.
- Ma ją przy sobie, jest za tymi drzwiami.
Sam wszedł do środka i spojrzał na w jego mniemaniu piękną kobietę. Jej cera od razu zdradzała przynależność do jej rasy, jednak zaintrygowały go jej włosy, który najpewniej musiała farbować. Spojrzała na niego przeszywającym wzrokiem, jednak Sam nie dał po sobie nic poznać.
McCready był dość przystojnym mężczyzna powoli zbliżającym się do 40, nosił krótką fryzurę która ukrywała jego co raz częstsze siwe włosy pośród czarnej czupryny. Zdjął swój prochowiec i powiesił go o oparcie krzesła, następnie usiadł naprzeciwko kobiety.
- Witam nazywam się Sam McCready i podobno szukała pani kogoś z kim chciała pani porozmawiać ? - zapytał sympatycznym głosem, nie chciał być niemiły przynajmniej na razie.
GG: 447116