Podwójny topór z głośnym świstem przecinał powietrze, gdy władający nim Szpon Śmierci popisywał się swoimi umiejętnościami. Robił to wielokrotnie i z reguły kończyło się tak samo - jego przeciwnicy tracili wszelką nadzieję na zwycięstwo, gdy widzieli, że ten tajemniczy gladiator macha tą ciężką bronią niczym wykałaczką.
-Haha! Lubię cię, człowieku! - wykrzyknął Zordo w odpowiedzi na kontrpropozycję Matta - Oczywiście, o na tyle, na ile można lubić istotę twojego gatunku... Przyjmuję zakład, a co! Jeśli mu się rzeczywiście uda wygrać, podwoję waszą nagrodę dopłacając z własnej kieszeni!
Hutt był w wyraźnie dobrym nastroju. Pewny wygranej w zakładzie, a także dobrego widowiska, jakie zapowiadała pewność siebie Roostera stawiającego na zwycięstwo jego towarzysza sprawiły, że Zordo był gotów puścić w niepamięć słowa, jakie pod jego adresem wypowiedział Tresta. Oczywiście, dla tego łowcy nic to nie zmieni, ale Matt może nawet wyszedłby, nie tylko żywy, ale z zapłatą za zlecenie.
Dwaj gladiatorzy krążyli wokół siebie na arenie uważnie obserwując ruchy drugiego. Być może Renno był świetnym łowcą, ale na arenie nie posiadał takiego doświadczenia jak Szpon Śmierci i jego jedyną nadzieją był błąd przeciwnika. Ten wreszcie znudził się podchodami i ruszył do ataku - zamachnął toporem znad głowy do ostatniej sekundy dając do zrozumienia, iż będzie ciął prosto z góry na dół. Zamiast tego jednak, opuszczając swój oręż na przeciwnika, zmienił kąt i wielkie ostrze pomknęło po skosie...