Twi'lekanka, która swoją historię kiedyś opowiedziała Ester, nie miała zamiaru powtarzać jej komuś innemu dopóki nie zdobędzie jego zaufania - zwłaszcza, że tym kimś "innym" miałby być mężczyzna.
-Nic ciekawego. - machnęła ręką lekceważąco - Moje życie było równie ciekawe co obserwowanie rosnącej trawy. - zażartowała śmiejąc się nerwowo, po czym zgrabnie zmieniła temat - Wracając do chorążego Segi, on zawsze się tak zachowuje? Bo to chyba nie przystoi człowiekowi, który jest drugim po dowódcy całej eskadry, prawda?
******
Kavis, bardziej kawalarz i flirciarz, niż prawdziwy podrywacz, nieco speszył się reakcją Ester, która momentalnie wyczuła jego intencje i choć nie dał tego po sobie poznać, na chwilę stracił wątek. Po chwili jednak wrócił do swojego typowego sposobu bycia i uśmiechnął się szeroko na dźwięk zasłyszanego komplementu.
-Przełożonego, pani Harrison, przełożonego. - jeśli miał zamiar być poważny to wyszczerzone zęby nieco popsuły wrażenie - Latałaś kiedyś na TIE, bo tak się składa, że mamy tutaj kilka symulatorów i moglibyś...
-KAVIS!
-O, Kel. - Sega wyraźnie spochmurniał na widok swojego przełożonego, a jednocześnie bliskiego przyjaciela - Jak miło, że przeszkadzasz. Może jeszcze dopełnisz swojego dzieła i się dosiądziesz?
-Kavis, do diabła, bądź poważny. Słyszałem, żeś przygadał Louisowi Carbonowi. To prawda?
-Nie wiem. - Kavis wzruszył ramionami - Być może... Jeśli tak się nazywał ten dupek z floty...
-Właśnie otrzymałem informację o przydziale naszej eskadry. Wsadzili nas na okręt, gdzie Carbon jest pierwszym oficerem, Kavis.
-Kurwa. - chorąży zaklął cicho i pod nosem, ale włożył w to naprawdę wiele uczuć - Co robimy?
-Modlimy się, żeby nie okazał się zimnym gadem... - Kel spojrzał na Ester - Hawkeye, potrzeba mi kobiecej oceny. Przez tego bałwana będziemy mieli problemy czy ten Carbon nie wygląda na mściwego?