- Jeszcze tylko z godzinkę... - wymamrotał Chmura i zasnął. Wszyscy się w miarę uspokoili po pierwszym strzale, kiedy o mały włos nie stracili medyka, nim zdążyli dobrze rozpocząć ćwiczenie. Niestety, już po pół godziny zaczęli się niecierpliwić i obudzili sapera. Zaspany słuchał gorączkowej dyskusji na temat tego, co powinni zrobić. Na ich nieszczęście, cierpieli na brak wyznaczonego przywódcy i decyzje musieli podejmować demokratycznie, a demokracja wojsku się nie sprawdza. W polityce zresztą też.
Musimy trzymać się razem. Nie, rozdzielmy się. Idźmy drogą, lasem, między budynkami. Przez dłuższy czas nie mogli się dogadać. Chmura, jako najbardziej doświadczony, zarzucił kilka propozycji, lecz inni podchodzili do nich raczej sceptycznie, pamiętając o jego niefortunnej decyzji o podzieleniu plutonu, w czasie ostatnich ćwiczeń. Sierżanta zaczynała już głowa bolec od tego. Przeanalizował wszystkie propozycje, przetrawił je w myślach i mniej więcej połączył w jakąś spójną całość.
- Myślę, że moglibyśmy to zrobić tak. Rozdzielimy się na odległości co najmniej dziesięciu metrów. Powinniśmy iść między budynkami, więc dobrze by było, jakby każdy krył się za innym, ewentualnie z drugiej strony. Przemieszczać się będziemy wszyscy jednocześnie, na sygnał, do kolejnej osłony. Dzięki temu snajper nie powinien być w stanie za nami nadążyć. - Spojrzał po wszystkich - Nie musimy się spieszyć. Co wy na to?
Saper nie liczył na to, że go posłuchają. Nie był dowódcą, tylko sierżantem. Jego zadaniem było przede wszystkim egzekwowanie jak najlepszego wykonywania rozkazów oficerów. Do tego rodzaj działań oddziałów specjalnych był dla niego nowy. Może i był kiedyś w zwiadzie i co nieco wiedział, ale służył jako wsparcie, a nie regularny zwiadowca.