Akcja przenosi się z: [Muunilinst] Trudniejsze niż się wydajeZephyra pilotowała Alice, bowiem ani Matt, ani Larisa nie znali procedur dokowania stosowanych przez The Eye w ich potężnej stacji "Feros". Lot z Muunilinst, choć składał się z wielu skoków nadprzestrzennych, nie trwał długo, więc wnętrze statku wciąż przypominało krajobraz po bitwie. Astromechy nieustannie kręciły się po pokładzie naprawiając zniszczenia wymagające ich natychmiastowej uwagi, a także starając się utrzymać na chodzie uszkodzony napęd nadświetlny.
Ciało Petera spoczywało w ambulatorium, zaledwie metr od nieprzytomnego Clarka, którego stan zdawał się stabilizować. Mimo tego, że udało się zażegnać kryzys i uchronić mechanika przed natychmiastową śmiercią, wciąż wymagał on troskliwej opieki lekarzy - gdyby jej nie otrzymał, umarłby w ciągu kilku następnych godzin. Na szczęście tam, gdzie zmierzali, lekarze byli najlepsi w całym The Eye.
-Otrzymano zgodę na lądowanie na stacji "Feros" - wszechobecną ciszę przerwała Alice. - Na miejscu czekać będzie zespól lekarzy, a także oddział ochrony stacji. Zalecam pozostawienie broni na pokładzie oraz współpracę z obecnym tam oficerem.
Larisa:Zaraz po wylądowaniu oddzielono ją od Roostera, by każde z nich mogło złożyć osobny raport na temat wydarzeń na Muunilinst. Ze względu na olbrzymią przewagę liczebną po stronie "komitetu powitalnego", jakakolwiek oznaka nieposłuszeństwa byłaby czystą głupotą ze strony przetrzebionej załogi Zephyra. Biorąc pod uwagę zdenerwowanie przesłuchującego ją oficera, rzeczywiście mogła być tak poważna, jak przed śmiercią ocenił ją Peter - w szeregach The Eye pracował zdrajca, który poinformował Imperium o przynależności Zephyra i jego załogi do tajemniczej i praktycznie nieznanej w galaktyce organizacji.
-Poproszę, by opisała mi pani wydarzenia od momentu wylądowania na Muunilinst do chwili opuszczenia systemu - mężczyzna, który przed nią siedział nalał do kubka kawy i podsunął jej pod nos. - Może być ogólnikowo. Jeśli coś mnie zainteresuje, dopytam...
Clark:Nurkował. Był na głębokości, gdzie światło słoneczne prawie nie docierało i podwodny świat rozjaśniał jedynie blask latarki zamontowanej na jego hełmie. Otaczały go przedziwne ryby, jakich nigdy wcześniej nie widział - nie grubsze niż szerokość palce, ale dość długie i wysokie. Ich szczęki wypełnione były cienkimi, ostrymi ząbkami, które na pewno bez problemu poradziłyby sobie z ludzką skórą i mięsem - mimo to nie wyglądały na zainteresowane samotnym nurkiem.
Clark zajęty był podziwianiem ławicy czerwono-żółtych ryb, gdy ta nagle się rozproszyła, a w oddali pojawił się mały, jasny punkcik, który rósł z zadziwiającą prędkością. Po chwili mężczyzna zdał sobie sprawę z tego, że patrzy na niewielką łódź podwodną, która kształtem przypomina Zephyra. Od oryginału różniła ją wielka, szklana kopuła na górze. Gdy pojazd zbliżył się odpowiednio blisko, przez szybę Clark dostrzegł siedzącego za sterami Petera MacLeoda. Pilot Oka machał rękami, jakby chciał, by Borenaux zbliżył się do niego, lecz nurek nie widział nigdzie włazu śluzy, przez którą mógłby dostać się do środka. Nie widząc innego rozwiązania, przyłożył ucho do szklanej kopuły, by usłyszeć słowa krzyczącego Petera, lecz szkło było zbyt grube i nie przepuszczało żadnych dźwięków. Właśnie miał zamiar na migi pokazać mu, by napisał wiadomość na kartce, gdy jedna z czerwono-żółtych ryb ugryzła go w stopę...
-Obudził się.
Clark gwałtownie otworzył oczy i oślepiło go białe światło, które niczym gwóźdź wbiło się w czaszkę. W ciągu zaledwie dwóch sekund dotarło do niego, że tak naprawdę nie nurkował, a śnił i - pomimo bólu stopy - żadna wściekła ryba nie użarła go w nogę.
Dopiero po chwili przypomniał sobie wydarzenia na Muunilinst.
-Jesteśmy z The Eye - zapewnił go głos należący do kobiety, której widział jedynie ciemną sylwetkę na tle jasnego światła. - Jesteś bezpieczny. Nie wykonuj na razie żadnych gwałtownych ruchów, bo najpewniej stracisz od razu przytomność. Przeżyjesz, ale jesteś mocno wycieńczony, więc oszczędzaj się. Pamiętasz co się stało?