- Łamać go?! - odpowiedział Jack zdziwionym tonem - Przecież to swój chłop (
). Ej kolego! - krzyknął Foreman i podszedł do leżącego ochroniarza - dobrze się czujesz? Czuję się w obowiązku Ci pomóc - dźwignął go z podłogi i zaczął prowadzić do stolika przy, którym siedzieli Berr'y i Lar - Zaraz coś zaradzimy na Twoją dolegliwość - powiedział jak tylko posadził go na kanapie i podszedł do baru - Macie gdzieś tu jakąś dużą miskę?
- Chyba jest jakaś w łazience - odpowiedział barman - A co?
- Mój kolega troszkę się źle poczuł i chcę go troszkę ogarnąć - odpowiedział szybko Jack i nie czekając na reakcję barmana udał się szybko do łazienki. Na środku pomieszczenia stała duża miednica, którą Jack zapełnił do pełna zimną wodą. Gdy to zrobił wrócił z nią do głównej sali.
- No koleżko - powiedział do średnio przytomnego mężczyzny - zaraz postawimy Cię na nogi.
Nie wiele się zastanawiając podniósł go i zanurzył jego głowę w wodzie (wyglądało to nader komicznie, ponieważ Jack jest o wiele mniejszych gabarytów od ochroniarza). Mężczyzna po paru powtórzeniach zanurzeń w wodzie, powiedział słabym głosem:
- Dzięki stary...
- Nie ma sprawy - mów mi wuju - odpowiedział z szerokim uśmiechem Jack - Nieźlie się urządziłeś.
- To przez pracę... Mój szef ma poprostu szajbę w kwestii ochrony... W ostatnim czasie musiałem zostawać na służbie do późna... Przez to odeszła moja dziewczyna i... Próbowałem się troszkę pocieszyć...
- Masz szczęście, że byliśmy w okolicy - powiedział Foreman - Gdyby nie my, chwilę po swoim upadku z krzesła, bramkarz by cię wyrzucił za drzwi i pewnie skończyłbyś gdzieś swój żywot jako kolejna ofiara łowców pijaczków.
- Dziękuję jeszcze raz - powiedział ochroniarz z szczerą wdzięcznością w głosie i zaczął się powoli ogarniać - Nazywam się Bhob'er Wlo'aty.
- Ja jestem Edward Gamber - powiedział Jack zanim jego towarzysze się odezwali i wskazał na nich- A to jest Ghandy Everblash'er i Billy Olderh'mean. Miło Cię poznać... - "...i mam nadzieję, że chłopaki zrozumieją mój zamiar" - dodał w myślach.
- Fajno - odpowiedział Bhob'er - Może wpadniecie później do mnie na stróżówkę... Chętnie pokazałbym wam co tak chroni mój szefuncio...
- Okej - odpowiedział Jack z uśmiechem - A czy on nie będzie miał nic przeciwko?
- Ależ skąd... Tak was przedstawię, że na pewno się zaprzyjaźnicie... Na mnie już czas...- powiedział ochroniarz i wstał z wyraźnym wysiłkiem - Pracuję u Shee'ek'a Crihs'a - z łatwością traficie do mnie... Na razie - dodał i chwiejnym krokiem wyszedł z kantyny.
- Właśnie zarobiłeś na swój bilet - powiedział Jack do Ral'ego z uśmiechem.