Następnego dnia...
Półtorej godziny do zbiórki...
Przeraźliwy hałas rozległ się w kwaterach 2 plutonu zadaniowego "Błysk", chociaż zmęczeni żołnierze pewnie nie zwróciliby na niego uwagi, śpiąc dalej, gdyby nie fakt, że się nie kończył. Wszyscy pobudzili się, przeklinając irytujący dźwięk. Tylko jeden Chmura beztrosko chrapał, leżąc na brzuchu wciąż w ubraniu, z jedną ręką zwisającą bezwładnie z łóżka. Zaschnięta ślina tworzyła sporą plamę na poduszce i brudziła brodę sierżanta.
- Nie, ja tego dłużej nie wytrzymam - jęknął medyk i zszedł ze swojej pryczy, z zamiarem rozwalenia źródła hałasu. Dźwięk zdawał się dochodzić od śpiącego, więc pewnie był to budzik, ale za nic nie mógł go znaleźć. Pewnie był schowany w którejś kieszeni.
- Obudź go - powiedział Wilson.
Fist, przebijając się przez opary alkoholu otaczające sierżanta, potrząsnął go lekko. Zero reakcji. Spróbował jeszcze raz - nic się nie stało. Zaczął szarpać mocniej - Chmura tylko coś wybełkotał i spał dalej.
- Michael, może ty coś zrobisz?
Specjalista od broni ciężkiej był najlepiej zbudowany z całej ekipy i prawdopodobnie najsilniejszy, nie licząc Chmury. Przewrócił sierżanta na plecy, złapał za kołnierz i zaczął gwałtownie telepać nieprzytomnym saperem. Ten w końcu zaczął coś bełkotać, otworzył oczy i Neumann go puścił. Jhoren jeszcze przez chwilę leżał, po czym szybko podniósł się i wystawił głowę nad krawędź łóżka, sugerując odruch wymiotny. Tylko kolejna strużka śliny przyozdobiła mu zarost. Następnie, swoimi niemal całkowicie czerwonymi oczami rozejrzał się po pomieszczeniu.
- Aleosochosi? - wybełkotał.
- Wyłącz ten cholerny budzik! - warknął Fist.
Chwilę to potrwało, zanim Chmura załapał i go wyłączył. Przypomniał sobie też, po co to zrobił - a robił tak, kiedy szedł się upić i rano musiał być trzeźwy. Zawsze tak było, kiedy spodziewał się wyjazdu do akcji, co nie przynosiło mu sympatii wśród oficerów. Skierował się więc powolnym i niepewnym krokiem pod prysznic, gdzie spędził ponad pół godziny siedząc w strumieniu zimnej wody. Kiedy doszedł w miarę do siebie, założył czysty mundur i udał się do obozowego konowała, który od razu domyślił się, co sierżantowi dolega i widocznie był na takie sytuacje przygotowany. Dał mu jakiś obrzydliwy płyn do wypicia, co niby powinno pomóc.
Śniadania prawie nie ruszył, za to pił dużo. Kiedy przyszedł na zbiórkę, przypominał bardziej ducha, jak żołnierza. Nic się nie odzywał, ewentualnie odburknął coś. Oczy miał przekrwione, jakby nie spał od tygodnia i tak się pewnie czuł albo nawet gorzej.