Finn miała problem z własną świadomością, choć chyba nie tylko z nią bo prócz normalnych kłopotów z pamięcią doszły nowe bo tym razem nie pamiętała nawet kilku ostatnich chwil, a przynajmniej mózg nie potrafił poprawnie zinterpretować elektrycznej burzy. Neurony we wnętrzu jej mózgu po prostu eksplodowały, przekazując niezliczone ilości sygnałów co raz dalej i z co raz mniejszym interwałem, tworzyły się nowe połączenia, albo i stare były odtwarzane na nowo, jakkolwiek było, neuroprzekaźniki dostały szału a cała ta skomplikowana sieć połączeń po prostu nie mogła być przetrawiona w tak krótkim okresie czasu.
Otia miała problem z poruszaniem się, ze wzrokiem i słuchem, akcje wydawały się nie przynosić oczekiwanych skutków, jakby ktoś wprowadził dziwną wariację na temat istoty czasu, obrazy zmieniały się z tych które uchodziły za rzeczywiste i zupełnie innych, które dla niej nie różniły się niczym w odczuwaniu własnej rzeczywistości, a rozgrywały się tylko w elektrycznym sztormie. Dźwięk był wytłumiony, przelewał się bez istotnego powodu w zupełnie inne, mdlące kakofonie, synchronizacja obrazów z dźwiękiem w ogóle nie występowała.
W rzeczywistości Finn nie powinna być świadoma, w normalnych warunkach nie wybudzano by jej i nie kazano odejść, cóż w normalnym przypadku w ogóle nie przystąpiono by do takiego zabiegu... Pewne medyczne sprawy są w cywilizowanej galaktyce zakazane, co wcale nie znaczy, że są nieskuteczne, a raczej po prostu niebezpieczne.
Tak czy inaczej Omwatianka odbijała się od ścian stacji Zorda, wyglądała okropnie, podkrążone oczy, popękane naczynia krwionośne w oczach, jej normalnie blado niebieska skóra wygląda upiornie i jej opisy zaliczałyby się do kanonu literatury o nieumarłych. Przewracało jej się w żołądku co skutkowało nie tylko mdłościami, ale i wyrzucaniem z siebie treści żołądka jakkolwiek pusty by on nie był. W końcu po kilkunastu metrach usiadła i spróbowała się skupić, zamknęła oczy, ale nawet tu ciemność nabrała dodatkowego wymiaru przestrzennego i zaczęła się obracać, do tego tajemnicze obrazy nie przestały się przebijać. Widziała ponownie posiekane fragmenty tajemniczej ucieczki, mnóstwo obrazów które jeszcze nic jej nie mówiły, często powtarzał się motyw innej bazy, lodowej planety i czarnoskórego mężczyzny zamykanego w dziwnym pancerzu...
Nie wiedziała ile przesiedziała na zimnej podłodze w tym ciemnym korytarzu, wiedziała tylko, że tym razem jest w stanie się poruszać odrobinę normalniej. Wstała chwiejnie i pijanym krokiem ruszyła przed siebie, wszystko widziała i pamiętała jak przez mgłę, nie miała pojęcia czy marsz zajął jej godziny, minuty czy sekundy, kiedy wkroczyła do kantyny, którą opuściła jak jej się wydawało kilka lat temu. Tłum, hałas i gra świateł dodatkowo przytępiło jej konające zmysły. Ruszyła w stronę baru, zupełnie niesłysząca, niewidząca więc wzrok zgromadzonych gości i kilka okrzyków nawet do niej nie dotarło, jej jedynym celem było dostać się do lady baru i powiedzieć jedno słowo.
- Wody... - bardziej wyszeptała niż powiedziała kiedy oparła się o wysokie krzesło, postanowiła spróbować jeszcze raz, ale tym razem próbując usiąść. Jak łatwo było się domyśleć był to tak oczywisty błąd, że gdy tylko zaczęła od razu wylądowała na jakimś mężczyźnie obok, z dziwną fryzurą na głowie i ... Javą miedzy nogami ? Ta myśl była tak abstrakcyjna, że w tym momencie Finn nawet się nie zdziwiła opierając się bezwładnie, miała tylko pewne przeczucie, że ta mała istota jest jej znajoma...