Darth Vexiss, Avien Matiias:
Być może w przyszłości Avien zostanie mistrzem tej specyficznej techniki Ciemnej Strony, jaką był tak zwany Krzyk Mocy. W tej jednak chwili, jego umiejętności zdecydowanie nie wystarczyły, by rozsadzić czaszki oponentów. Mimo to, dwóch najbliższych nagle chwyciło się za głowy i wypuszczając z rąk broń, runęło na kolana wrzeszcząc przeraźliwie. Pozostała trojka, odsunęła się jak oparzona od Matiiasa, który nie przestawał krzyczeć.
Czaszki Sithów nie eksplodowały, a ich mózgi nie zbryzgały ścian, lecz mimo to padli oni martwi na ziemię. Na twarzach pozostałych przy życiu przeciwników malowało się zaskoczenie pomieszane ze strachem. Teraz wiedzieli, że zginą.
Problem w tym, że jedynie powiększało to ich wściekłość i nienawiść do zwolenników tego zdrajcy, Darth Annihiousa. Trójka Sithów ruszyła do ostatecznego, desperackiego natarcia na Aviena i Vexiss. Fontanny srebrnych iskier świadczyły o zetknięciach świetlnych kling, lecz w ciasnym zwarciu, do jakiego dążyli postawieni pod ścianą Sithowie, ciężko było rozróżnić które z czerwonych ostrzy należy do kogo. Początkowo walczyli na długość miecza świetlnego, lecz szybko zacieśnili się tak, że możliwe stało się kopanie, bicie pięściami, plucie do oczu i gryzienie. W takim ścisku groźną bronią okazały się ostrza na przedramionach i nogach Vexiss. Jednym sprawnym uderzeniem poważnie raniła ona przeciwnika mającego właśnie ściąć głowę Avienowi. Nieprzyjaciel odruchowo odsunął się do tyłu, a cięcie które miało odesłać Matiiasa do krainy wiecznych łowów, ledwie przesmyknęło się po jego twarzy.
Avien ciął na oślep i samym końcem klingi przeciągnął po brzuchu swojego oponenta otwierając go na długości około dwudziestu centymetrów. Przez ranę zaczęły wypływać parujące wnętrzności, lecz Matiias tego nie widział. Świat nagle zasnuła mgła, a on czuł jak po policzku spływa mu coś ciepłego. Kiedy odruchowo sięgnął palcami do źródła niewyobrażalnego bólu, jaki rozchodził po całej jego czaszce, zdał sobie sprawę z tego, że zamiast prawego oka ma jedynie pusty oczodół.
Choć pozostała ich tylko dwójka, zdecydowali się wykorzystać moment słabości swoich nieprzyjaciół. Z podwójnym zaangażowaniem skoczyli w kierunku Darth Vexiss zmuszając ją do defensywy. Zeltronka z niezwykłą precyzją unikała ciosów i blokowała ataki dwóch Sithów, jednak rana lewej ręki utrudniała jej obronę. W końcu dostrzegła swoją szansę i pchnęła swoją lancą prosto w klatkę piersiową jednego z nieprzyjaciół. Energetyczne ostrze przeszło na wylot przez mostek, płuca, krtań i wydostało się u podstawy czaszki. Darth Vexiss właśnie miała cofnąć ręce, gdy zdała sobie sprawę z tego, że z prawą jest coś nie tak.
To drugi z Sithów na odlew ciął ją na wysokości prawego łokcia, zaś odcięty kikut ręki leżał teraz pod jej stopami. Przeciwnik Lorda Annihiousa uśmiechnął się szeroko i uniósł rękę do zadania ostatecznego ciosu...
William Turoug [Darth Vengeance, Darth Slotharius]:
Soresu. Forma niemal nieużywana przez Sithów. Zbyt defensywna, pozbawiona pasji i emocji tak ściśle powiązanych z Ciemną Stroną. Tego się nie spodziewał przeciwnik Williama. W przeciągu kilku sekund wszystkie wystrzelone w kierunku Turouga blasterowe strzały powróciły do ich nadawców. Szturmowy oddział żołnierzy nagle przestał istnieć.
Niepodważalnym mistrzem Soresu był Obi-Wan Kenobi, któremu udało się pokonać najgroźniejszego zabójcę swoich czasów - Darth Maula, biegle władającego tym samym rodzajem świetlnego miecza, co obecny przeciwnik Williama. Fakt, tamtemu udało się to bardziej przez przypadek niż dzięki rzeczywistym umiejętnością młodego Jedi, ale na jego obronę niech zadziała fakt, że właśnie stracił Qui-Gon Jinna, którego traktował jak ojca.
Ci Jedi są tacy sentymentalni. Słabi.
Turoug nagle stwierdził, że czas wokół niego zwolnił, a jego ruchami przestaje kierować mózg, który przełączył się w tryb biernego obserwatora. Jedi lub Sith stwierdziliby, że to Moc poruszała dłońmi Williama, lecz większość doświadczonych wojowników w galaktyce uznałoby, że to po prostu siła odruchów, wielogodzinnego treningu i przyzwyczajenia. Bez względu na to, co to było, pozwoliło Williamowi zablokować dwa cięcia pod rząd za pomocą jedynie drobnych ruchów nadgarstkiem. Wyraźnie wytrąciło to Mistrza Sith z równowagi, lecz dopiero bezpardonowe kopnięcie w kolano sprawiło, że odsłonił się on na ataki mniej doświadczonego rywala. Odruchowo zasłonił się on jeszcze przed cięciem znad głowy, lecz nie zdołał uniknąć szybkiego pchnięcia w udo. Upadł na kolana tnąc po nogach Turouga, lecz klinga jego miecza przecięła jedynie powietrze, bowiem Willy już lądował za plecami przeciwnika, by szybkim cięciem pozbawić go głowy.
W potyczce uczestniczył jeszcze Nikto zajęty pojedynkiem z ostatnim zdolnym do walki przeciwnikiem ładu Lorda Annihiousa.
Amon Rage, Yarin Lanex:
-Tylko tyle? - w głosie Lorda Annihiousa nie było słychać zdziwienia, ale raczej... pogardę? - Chcecie poznać drogę do prawdziwej Potęgi, chcecie pobierać nauki od starożytnej Lady XoXaan i ode mnie, a wszystko, czego żądacie to... wyładnienie buźki i wyjaśnienie wizji? Żadnych tytułów, władzy, niszczyciela? Myślicie, że jako Mroczny Lord Sithów będę szkolił byle Wojownika i Zabójcę? Jak sam zauważyłeś, jestem najpotężniejszym Sithem w galaktyce, a nauczanie byle kogo byłoby dla mnie obrazą... Chcesz mnie obrazić!? Nie? To dobrze... Zostanę waszym mistrzem, będę was prowadził i wskażę drogę do prawdziwej Potęgi, ale najpierw... Cade! Gyrion!
Z cienia wyłoniła się dwójka Sithów i stanęła obok Darth Annihiousa. Pierwszy z nich bez wątpienia był Wojownikiem - pokaźnej postury budził szacunek nawet bez bojowego pancerza - w tej chwili jednak miał na sobie lekką zbroję chroniącą go od stóp po szyję oraz maskę skrywającą jego twarz. Wiedząc, co go czeka, odrzucił czarną pelerynę i odpiął od pasa miecz świetlny w taki sposób, by każdy miał okazję przyjrzeć się jego stalowym rękawicom pokrytym ćwiekami.
Druga z wywołanych osób była kobietą. Niemal naga, skrywała jedynie najintymniejsze części swego ciała pod przykryciem półprzezroczystych przepasek. Jej skóra cała pokryta była tatuażami o wzorach przyciągających uwagę i powodujących oczopląs przy dłuższym przypatrywaniu się im. Poruszała się z kocią gracją zdając się niemal płynąć w powietrzu. Czarne włosy miała związane na czubku głowy tak, że opadały jej na głowę tworząc coś na kształt "hełmu".
-Żeby zostać moim uczniem, najpierw trzeba udowodnić, że jest się lepszym od obecnych. To Darth Cade i Darth Gyrion. Mistrz Wojowników, prawdziwy weteran oraz Mistrzyni Zabójców, która zabiła więcej Rycerzy Jedi niż wy dwaj razem wzięci. Stańcie do pojedynków z nimi, a kto przeżyje... zasłuży na miano mojego ucznia.
Darth Gyrion uśmiechnęła się i wyciągnęła w kierunku Yarina w niedwuznacznym geście. Sięgnęła po rękojeść miecza świetlnego i zakręciła nim młynka jednocześnie uruchamiając dwie szkarłatne klingi. W tym samym czasie naprzeciwko Amona stanął zakuty w zbroję wojownik. Szeroko rozstawione nogi, wyprostowana głowa z twarzą skrytą za maską, krótki salut mieczem świetlnym.
Wyglądało na to, że nie mają wyboru.