- To dość wzruszająca i wcale nie taka prosta historia, Tobiasie - stwierdziła Isenna, swobodnie przechodząc od razu na per "ty" do obcego.
- Mówisz, że jesteś odważny - dodała jakoś dziwnie poważnie Lady Uttia, poprawiając ułożenie srebrzystego boa zakręconego wokół lekko pomarszczonej szyi. - To wielkie słowa, mój drogi. Ciekawam, co potrafiło by cię na poważnie wystraszyć...?
- Ciociu, nie zniechęcaj go - syknęła młoda iście jak żmija i ponownie przybierając maskę bezwstydnej dziwki, niemal tak udaną w swej sztuczności jak ta goszcząca na twarzy Lassitera.
- Szukałyśmy kogoś do ciebie podobnego, silnego... - ciocia Uttia z aprobatą kiwnęła głową podczas zerkania na budowę ciała mężczyzny. - Prezentującego się nietuzinkowo.
- Mówiąc prościej, Tobiasie, miałybyśmy dla ciebie odpłatne zajęcie. Bardzo miłe, nietrudne i w dodatku takie, w którym mógłbyś się wykazać. Jedyny problem to taki, że trzeba będzie opuścić Coruscant. Czy szukasz pracy? Będzie gdzie się najeść, napić, a i pieniężnie cię nie skrzywdzimy...
- Właściwie to bardziej wakacje - parsknęła starsza dama i znów zapadła na chwilę cisza, wibrująca tylko powstrzymywanym ze wszech sił wybuchem wesołości.