- Kapitanie, mój numer seryjny to KL3R - zaskrzeczał droid - Zwą mnie jednak Keeler. Może to nieodpowiednia pora na takie pytania, ale czy mamy jakieś uzbrojenie? Tutejsi mieszkańcy mogą być wrogo do nas nastawieni. Gdyby było inaczej już dawno by tu przybyli. Poza tym nie nie możemy iść wszyscy, większość może nie przeżyć tej wyprawy.- Cyborg świecił na czerwono swymi receptorami czekając na odpowiedź.
- Nie mamy żadnej broni poza mieczem świetlnym Cyrusa - padła odpowiedź ze strony pilota - I pójdziemy wszyscy. Nie zostawiamy nikogo z tyłu. Dadzą sobie radę.
Receptory droida jeszcze chwilę utkwione były w mężczyźnie, po czym przeniosły się na grupę. Nirnuss odwrócił się w tym samym kierunku.
- Już czas - zakomunikował - czeka nas długa droga. Czy ktoś nie jest w stanie iść?
Wszyscy przecząco pokręcili głowami. Wydawać się mogło, że chwila odpoczynku zdecydowanie podniosła morale grupy. W oczach skierowanych na kapitana, więcej było zawziętości i chęci działania niż przerażenia.
- Doskonale. Wyruszamy za pół godziny.
Grupa była gotowa do drogi. Większość przydatnych rzeczy z wraku dołączonych zostało do przenośnego dobytku ocalałych. Nie było jednak tego zbyt wiele. Ot kilka racji żywnościowych i wody, oraz znaleziony przez mężczyznę z irokezem na głowie nóż kuchenny.
- Droi... Keeler - poprawił się pilot - Pójdziesz pierwszy, a ja zaraz za tobą. Tyły będzie ubezpieczał Cyrus.
Jedi skinął głową na znak zgody.
- Idziemy jeden za drugim i staramy się nie zbaczać z wytyczonej przez Keelera trasy. Teren nie jest tu bezpieczny.
- Kapitanie, z moich danych, wynika że brakuje jednej osoby.
Nirnuss omiótł wzrokiem grupę, przeliczając liczbę osób. Faktycznie jednej osoby brakowało.
- Czy ktoś dostrzega kogo brakuje? - odezwał się Stadlober
Odezwał się stojący nieco z boku Chiss.
- Wydaje mi się, że nie ma wśród nas tego człowieka, który nie rozstawał się z niewielką walizką. Ubrany w garnitur, jeśli pamięć mnie nie myli.
Nirnuss skojarzył mężczyznę, którego miał na myśli niebieskoskóry. Nie pomagał zbytnio w akcji ratunkowej, skupiając całą swoją uwagę na niewielkich rozmiarów czarnej walizce, której nie wypuszczał z dłoni.
- Czy ktoś widział go gdzieś ostatnio?
- Nim zasnąłem, widziałem jak samotnie szedł w kierunku tamtych skał - po chwili zastanowienia ponownie odezwał się Chiss - Nie jestem pewien, czy wrócił.
Kapitan skinął na Cyrusa i we dwójkę ruszyli we wskazanym kierunku.
- Niech nikt się nie oddala! - krzyknął Stadlober
- Cholera, nie ma nawet śladu - mruknął Jacquos lustrując okolicę. Gęsty, piekący w gardło dym dobywał się z kilku rozświetlonych upiornym, żółtym światłem szczelin - może wpadł do jednej z nich?
- Tutaj! - krzyknął jedi, kucający kilkanaście metrów dalej.
Nirnuss podążył biegiem w jego kierunku i zamarł, gdy zobaczył niewielki obiekt, nad którym pochylał się Cyrus. Z obficie skropionej krwią ziemi, wpatrywała się w nich ludzka gałka oczna.
- Co się stało? - spytała Zeltronka, która o dziwo nie rejestrowała aktualnie wszystkiego za pomocą swej miniaturowej kamery, gdy Jacquos wraz z Stadloberem wystarczająco się do nich zbliżyli. Z wyrazu ich twarzy nie można było wywnioskować niczego optymistycznego.
- Wyruszamy natychmiast - skwitował krótko Nirnuss - Nikt nie odłącza się od grupy.
Kapitan był dziwnie blady.
Powoli posuwali się do przodu w kierunku wyznaczanym przez prowadzącego ich droida. Kilka razy musieli zawracać, jako, że droga kończyła się niemożliwą do pokonania rzeką lawy, lub rozpadliną. Kilkanaście godzin później, gdy kilka osób oznajmiło, że nie są już w stanie iść dalej, masywny kształt zamajaczył wprost przed nimi. Zbudowana z czarnego, połyskującego materiału wieża, spoglądała na nich zza otulających ją oparów. Spoglądając na nią Nirnuss zaczął zastanawiać się, czy wrak okrętu nie był jednak przyjaźniejszym miejscem. W masywnej konstrukcji osadzonej nad sporych rozmiarów jeziorem lawy, było coś niepokojącego. Nie potrafił tego wyjaśnić, lecz choć podświadomość podpowiadała mu, że najlepszym co może zrobić to uciec z tego miejsca, niezłomnie parł do przodu, jakby przyciągany przez jakąś niewidzialną siłę.