Gdy Atares wypadł przez drzwi z rykiem i pozostawiając wszelkie zasady kulturalnego zachowania za sobą, spodziewał się ujrzeć zupełnie coś innego.
Jednak Nar Shaddaa nie jest najlepszy miejscem by mieć nadzieję, na spełnienie jakichkolwiek nadziei. Młody Anzata dojrzał tylko koniec laserowego pocisku, który ginął w plecach mężczyzny. Błyskawiczna śmierć rzuciła człowiekiem o ścianę, po której osunął się na ziemię w pobliże drugiego ciała. Na stercie śmieci leżała barmanka, po której tak wiele oczekiwał tego dnia Vermetter. Nim mózg chłopaka zdołał przeanalizować tę sytuację, w ścianę tuż obok jego głowy trafił kolejny blasterowy strzał, odłupując kawałki muru.
Kilka z nich uderzyło w Aznatę w policzek, otrzeźwiając go zupełnie. Zrozumiał, że w zaułku jest wystawiony na ataki snajpera, który najwyraźniej obrał go sobie za cel. Z tyłu słyszał syk zamykających się drzwi, które za chwilę miały się zatrzasnąć. Wtedy udałoby się je otworzyć tylko osobie stojącej po drugiej stronie, a w tym przypadku tą osobą był wściekły na młodego barmana woźny.
Czasu na decyzję było coraz mniej.
Tymczasem Jen nie miał zamiaru wykonywać poleceń kierowniczki, co początkowo nie zdenerwowało jeszcze zbyt mocno kobiety. Przez chwilę trzymała jeszcze drzwi, czekając na najemnika, lecz gdy ten nie zrobił ruchu w jej kierunku, skapitulowała. Była przyzwyczajona do trudnych klientów, choć zawsze miała nadzieję, że sytuację uda się rozwiązać pokojowo. Podeszłą więc do Nautolana i stanęła za jego plecami. Założyła ręce i zaczęła lekko tupać nogą. Gdy to nie przyniosło efektów, zwróciła się do barczystych pleców, na które patrzyła.
- Jeśli pan nie wyjdzie, będę musiała wezwać odpowiednie osoby, które panu pomogą. Niestety nie lubię sprzątać krwi po upartych klientach, więc radziłaby się ruszyć - powiedziała spokojnie i dobitnie.