Sinaara przenosi się z [Coruscant] Kredyt nie śniedziejeO tym, czy przysługa oddana funkcjonariuszowi CSFu była opłacalną, lethanka miała się dowiedzieć dopiero w swoim czasie. Otrzymała krótkie podziękowania i rozstała się z policjantem na patrolu jeśli nie w przyjaźni, to chociaż w koleżeńskim uznaniu.
Gdy łowczyni dotarła do knajpy, piraci toczyli już zażartą dyskusję. Było ich pięcioro, do Grana, Feeorina i Arkanianina dołączyli Oooorrrraaaaalllllip oraz ludzka (lub wyglądająca jak ludzka) kobieta o bardzo jasnych włosach, ledwie o dwa lub trzy odcienie ciemniejszych niż pozbawiona pigmentu głowa Aaorulfa.
Oooorrrraaaaalllllip zastrzygł szczękoczułkami, gdy Twi'lekanka zjawiła się w barze. Zdawało się, że węszył. Mógł pamiętać zapach łowczyni, którą wynajął. Trudno było ocenić jego zdolności gatunkowe, skoro nawet nie dało się go przyporządkować do żadnej typowej rozumnej rasy. Wyprostował i zgiął niektóre ze swych licznych kończyn, po chwili jednakże wrócił do rozmowy. Ani razu nie odwrócił się w kierunku niezgrabnej sylwetki w gazowej masce. Korjak siedział do Sinaary plecami, Aaorulf był zbyt zajęty wymienianiem cichych uwag z Granem, a ten ostatni mimo trojga oczu wydawał się (już, po ledwie paru minutach) zbyt pijany, by cokolwiek widzieć. Osobą, która przyjrzała się lethance uważnie była kobieta. Ona jednak nie miała prawa znać tożsamości osoby pod kombinezonem.
- Manewry u Zorda były ryzykowne - Oooorrrraaaaalllllip miał teraz zupełnie inną manierę mówienia, niż w trakcie zawiązywania kontraktu. Nie udziwniał składni, wyrażał się równie precyzyjnie, co każdy mający wiele lat wprawy w Basicu. - Zbyt ryzykowne, jak na mnie. Mówiłem, że lepiej zostać przy klasycznym łowieniu. Właśnie zatrudniłem dobrą...
- Że*#byś wiedział, że r...z...ykowne - wymamrotał Guar Giorinno, obracając wszystkimi trzema krótkimi, grubymi i łodygowatymi rurkami-mackami, w których osadzone miał oczy. Bełkotał jak po dziesięciu kolejkach koreliańskiej. - Nigdy więcej takie...go... czegoś. Mogli mnie usmażyć.
- Odpocznij, Guar - zaproponował Arkanianin, klepiąc Grana po plecach. - Więc, Loppa, jak wygląda sytuacja na stacji?
Kobieta nazwana Loppą wzruszyła beznamiętnie ramionami. Uwadze Sinaary nie uszło, że miała bardzo miły głos. Z czymś się kojarzył.
- Opuściłam ją niedługo po was. Zordo był wściekły. Informator powiedział, że uszkodzenia po drugim ładunku na długo wstrzymają ruch w interesach. To będą dziesiątki tysięcy kredytów straty.
- Starczy, że otrzymał przekaz - wtrącił się wreszcie Korjak. - Resztą omówimy dokładniej później. Wysłałaś do mnie łowczynię ze statkiem. Zaraz powinna dołączyć, więc przygotuj zapłatę. Sprawdziłaś ją?
- Przygotowaliśmy gotówkę, jak chciałeś. Choć dziwi mnie suma, na jaką się zgodziłeś. Nie dowiedziałam się nic, ponad to, co ustaliliśmy wcześniej. To chyba zwykła szumowina jakich pełno w Zordo's Haven.
- Mój interes, moja sprawa. Jesteś zazdrosna o płacę, czy o nią?
Feeorin odebrał od robala neseser, w którym zapewne były kredyty. Kredyty Twi'lekanki. Z rozmowy wynikało, że piraci autentycznie chcieli jej uczciwie zapłacić.
- Spóźnia się - powtórzył Oooorrrraaaaalllllip, znów węsząc. - Jak wygląda, ta wasza pilotka?
EPILOG:Sinaara przenosi się do [Coruscant] Kredyt nie śniedzieje