Cleef nadal mógł uważać się za największego szczęściarza galaktyki. Nie dość, że podczas przeładowywania karabinu inni gangsterzy nie pokryli ogniem jego drogi, to jeszcze gdy efektownym ślizgiem zmierzał w stronę drzwi, te otworzyły się w ostatnim momencie. Wpadł za nie tuż przed kanonadą, która szybko skierowała się za uciekającym Cleefem. Gangsterzy nie mogli jednak dosięgnąć już mężczyzny z pozycji na dole sali, więc Gian mógł się spodziewać szturmu tych, którzy przyczaili się wcześniej przy schodach.
Gdy chciał wstać z podłogi, Fallen poczuł olbrzymi ból. Teraz, gdy największa adrenalina przestała działać, zrozumiał, że jeden z zabłąkanych pocisków trafił go w łydkę. Rana była może niezbyt groźna dla życia, ale z pewnością ograniczała zdolności motoryczne blasterowca, który znajdował się w długim, oświetlonym bladym światłem korytarzu.