Niestety, życie pełne jest rozczarowań, drobnych, personalnych klęsk i roztrzaskanych nadziei. Lider zespołu, Quaranin o pająkowatym pysku, burknął coś w swoim oślizgłym narzeczu, przestał szarpać struny quetarry, odłożył ją z wielkim namaszczeniem i zszedł z podestu dla kapeli. Reszta muzyków bez zastanowienia podążyła jego śladem, z uśmiechem i beztroską rozmową na ustach mijając Lilę. Kobieta zamykająca grupę rzekła krótko do dziewczyny:
- Przerwa.
I to by było na tyle. Bandfill, harmonijka i kilka innych różnokształtnych instrumentów leżało w absolutnym milczeniu, opierając się o krzesła i taborety. Przez to jednak, że zrobiło się ciszej, uszu samotnej Lili dobiegły strzępy rozmowy, prowadzonej przez okutanych w brudne płaszcze typów spod ciemnej gwiazdy przy jednym ze stolików. Omawiane przez nich sprawy nie były milutkie ani mięciutkie, a padające od czasu do czasu słowa kojarzyły się natychmiastowo z rzeczami mało przyjemnymi, na myśl o których cierpła skóra i wzdłuż kręgosłupa przesuwał się zimny dreszcz. W pewnym momencie padło jednak jedno konkretne słowo, które musiało przykuć uwagę dziewczyny i przełamać jej niechęć do wysłuchiwania steku makabrycznych historyjek. Na nieszczęście z życia wziętych.
- ...jakiś Nato. Zająłeś się nim już? - mruknął dociekliwie jeden z mężczyzn, jego ręka powędrowała do pełnego po brzegi kieliszka.
- Ta. Egzekucja nie tylko długów, co? - gość ze zniekształcającą głos chrypą zarechotał ze swojego kiepskiego żartu. - Nie wiem co prawda, jak skurwiel wygląda, ale mam jego adres, znaczy, gdzie się tu zatrzymał. Motel Nameen. Pokój dwaejścia... czy.
- Lepiej, żebyś niczego nie spieprzył. Kar'naid nie lubi takich, co spieprzają, zwłaszcza na swojej pierwszej robocie. - odparł ten pierwszy facet, odkładając opróżnione szkło. - Weź blastera i nóż, jakbyś ustrzelił, ale miał wątpliwości, to rżnij po gardle. Rozumie?
- Dobra, dobra, już mi nie gadaj... Za pierwszym razem zrozumiałem.
Twarz młodego kryminalisty, pouczanego przez starszego kolegę po fachu, pokryła się czerwonym rumieńcem. Piękny przykład relacji uczeń-nauczyciel, choć w tym wypadku zamiast matematyki chodziło o kunsztowne mordowanie.