- To marny z ciebie nawigator – no co? Nie musiała być przecież przesadnie miła, nikt jej za to nie płacił. Przy okazji, może ostudzi trochę jego samczy zapał.
- Ręczysz głową Feeorinie? Wolałabym kredyty. – dodała szybko, żeby nie myślał o tym, że zapomniała na jakim świecie żyje. – A gdzie słyszałeś o mnie? – odbiła piłeczkę. - Krążą plotki, jak wszędzie, galaktyka nie jest wcale tak wielka, sam wiesz to najlepiej. Jestem łowcą nagród, muszę się orientować kto jest kto… piracie. Nie udawaj niewiniątka, pochwal się lepiej i zweryfikuj ile w tym prawdy, co mówią, a mówią, że dobrze latasz, ale nie rozumiem po cholerę zadzierałeś z Sithami. – rozmawiała normalnie, jakby dzieliła uwagami siedząc przy stoliku w ładnej restauracji. Nie musiała dodawać do tego żadnego dramatyzmu Tyle w tej kwestii. Była łowcą nagród – może nie z elity, ale znającą się na swym fachu. Nie była plotkarą, naburmuszonym babsztylem, ani tym bardziej posiadaczką statku wycieczkowego. To co odstawiała to nie kobiece fochy, a wyrachowana strategia, w jej opinii najlepsza z możliwych.
- A co, jesteś uczulony, czy może zakłóca to twoje poczucie harmonii i równowagi? Co ty pieprzysz Aaorulf? Jesteś Arkanianinem a przeszkadza ci transpalastal? Nie bądź baba, siedź na dupie jak siedzisz. Nie słyszałam o nawigatorze potrzebującym kajuty do koordynowania lotu. To nie kurewska podróż turystyczna, zachowuj się jak przystało na kogoś godnego miana „wyższej rasy”. No to mu pojechała. Ostatnie słowa wypowiedziała z nieukrywanym sarkazmem, brzmiały wręcz jadowicie. Nie było żadną tajemnicą, że przedstawiciele jego gatunku uchodzili za aroganckich dupków, których matki mieszały łokciem probówki z odpowiednimi genami, ojcowie zaś zamiast smoczka wstawiali im paszcze cybernetyczne implanty. W dupie miała, że są piratami, a jeszcze głębiej miała to czy spróbują rąbnąć jej statek czy nie. Może i Korjak był świetnym pilotem, może z Aaorulfa był psychopatycznym mordercą. Dopóki to jej statek, będą siedzieć i tańczyć jak ona im zagra, a jak nie, to wszyscy spotkają się z przeznaczeniem. Oby wierzyli w życie po śmierci, bo jej było wszystko jedno. Nie da się zastraszyć, zaszantażować i wykiwać. Taka już była. Znosiła męki jako niewolnica, znosiła upokorzenia jako bezdomna dziewczyna na ulicach Coruscant. Jadła ze śmietników, polowała na kanałowe stworzenia, nie raz i nie dwa musiała stawiać się silniejszym od siebie. Jeśli mackogłowy wpadł na pomysł wyrolowania Twi’lekanki, to z przykrością trzeba stwierdzić – nie da się wydymać ani jemu, ani popierdółkowatemu nawigatorowi od siedmiu boleści. Niech który zacznie się rzucać, wstawać i wykonywać niechciane ruchy – dobędzie blastera i tyle.
- To dokąd lecimy Korjak? Wszyscy siedzimy w tym gównie rancora, mam prawo wiedzieć.