Nirnuss w milczeniu spoglądał, jak jedi, mężczyzna z punkiem na głowie, oraz droid znikają za ciężkimi wrotami windy towarowej. Gdy ruszyła w górę, światła zamigotały lekko, lecz nie zgasły. Całą halę wypełniało namacalne napięcie i strach. Zebrani w grupę rozbitkowie, z wyraźną niepewnością w oczach badali otoczenie, najwyraźniej podświadomie czując to, o czym Nirnuss był przekonany. Miejsce w którym się znajdowali, nie było bezpieczne. Chiss stojący zawsze nieco z boku, zbliżył się do kapitana.
- Widzę, że pan również nie jest zachwycony wizją przesiadywania tu bezczynnie - szepnął tak, by nie zostać usłyszanym przez pozostałych - Nie wiem co u licha znajduje się na zewnątrz, ale czekanie pod samymi drzwiami nie jest chyba najlepszym pomysłem.
Jakby na poparcie jego słów, od strony wrót wejściowych rozległo się ciche, nieregularne dudnienie. Reszta rozbitków zdawała się tego nie zauważać, bądź byli w zbyt wielkim szoku, by zwracać na nie uwagę. Nirnuss spojrzał w czerwone oczy Chissa i skinął głową.
- Myślę o tym samym. Jesteśmy tu jak kaczki na strzelnicy i w pierwszej kolejności powinniśmy sprawdzić najbliższe otoczenie.
- Co pan proponuje kapitanie?
- Woli pan korytarz na prawo, czy lewo? - Nirnuss nieznacznym ruchem głowy wskazał obie opcje.
Chiss wzruszył ramionami.
- Jest mi to kompletnie obojętne. Niech będzie lewy.
- Dobrze - skinął głową Nirnuss - W takim razie idę na prawo. Szepnę grupie, że chcemy poszukać jakichś zapasów. Nawet jeśli niczego nie znajdziemy, przynajmniej dowiemy się co znajduje się za rogiem. Wracamy tu za maksymalnie pół godziny. Jasne?
Niebieskoskóry mężczyzna przytaknął i bez słowa ruszył w kierunku wskazanego korytarza. Nirnuss podszedł do grupy ocalałych i w kilku słowach przedstawił swój plan. Po kilku minutach dyskusji, gdy musiał tłumaczyć kilku chętnym do pomocy, że bardziej przydadzą się rannym - ruszył w stronę odbiegającego na prawo korytarza.
Winda zdawała się wspinać ku górze w nieskończoność. Peter zaczął zastanawiać się, czy w ogóle się poruszają. W momencie, gdy miał podzielić się swoimi spostrzeżeniami z pozostałymi, drzwi rozsunęły się z przeciągłym piskiem, który przetoczył się po długim korytarzu, którego dalsza część skryta była w ciemności. Nie wiedział dlaczego winda zatrzymała się akurat na tym piętrze, jako że panel kontrolny nie działał, lecz na którymkolwiek poziomie by się nie znajdowali - nie robiło to dużej różnicy. Ruszyli powoli korytarzem, a echo ich kroków, odbijające się od durastalowych ścian, było ich towarzyszem. Nagle w głowie Mortona rozległ się cichy szept. Początkowo ledwo słyszalny, stał się wyraźniejszy, gdy do pierwszego dołączyły inne głosy. W dalszym ciągu pozostawały jednak niezrozumiałe. Mężczyzna spojrzał na swych towarzyszy, chcąc znaleźć potwierdzenie, że dźwięki dobiegają nie tylko jego uszu, lecz jedi i droid posuwali się do przodu, nie dając żadnych znaków nietypowego zachowania. . "Wiem co zrobiłeś". Męski głos, który rozległ się w głowie Mortona, był tak wyraźny, że mężczyzna aż odruchowo chwycił się za głowę. Szepty ustały. Peter obejrzał się za siebie, by dostrzec, jak wrota windy właśnie bezszelestnie się zasuwają.