- Sześć kredytów. - burknął barman, stukając dłonią o ladę - Widzę, że pierwszy raz na Zordo's Haven. Radziłbym ci się mieć na baczności, bo dla złotej obrączki ktoś ci może urwać rączki.
Przestroga starszego mężczyzny zapewne nie była groźbą, choć mogła tak brzmieć. W kantynie panował spory ruch. Stali bywalcy pozajmowali swoje "zarezerwowane" miejsca. W pobliżu lady siedział osławiony już Vilmarh Saillock. Ostatnio jednak narzekał na brak zajęć i często przesiadywał w lokalu. Choć nie był zbyt towarzyskim typem, rozmawiał cicho z sullustaninem i dobrze zbudowanym człowiekiem. Nie wyglądało jednak na to, że dogadują jakiś interes, tylko opowiadają zapewne jedną z barwnych historii łowcy nagród.
Trzy miejsca od Zung'inna, również przy ladzie siedziała jeszcze inna, znana praktycznie w całej Galaktyce postać - Robert MacLowitsh. Z niesmakiem konsumował jakąś pieczeń, krytykując jej smak. Osławiony kucharz od razu poprawił sobie humor po solidnym łyku rodiańskiego wina gronowego. Zabrak mógł zauważyć, że mistrz sztuki kulinarnej od razu kazał przynieść sobie kolejną butelkę.
- Tylko się nie zawieszaj. - mruknął barman, widząć Zung'inna obserwującego klientelę - Nie jest to zbyt mile widziane. Tak w ogóle to czego tu szukasz? Na Zordos Haven nie trudno wdepnąć w jakieś gówno, szczególnie takim szczawikom jak ty...