Andy, Thrak, Tehiiri
- Przydać? Musimy nabrać siły, pokazać wszystkim, że możemy walczyć - powiedziała zdenerwowana nie wiadomo czym Tehiiri. - Póki co widzą nas takimi degeneratami, jakim jesteś ty. Rządnymi przygód marionetkami, które gonią za największymi nagrodami. Czy ty w ogóle nie rozumiesz, co się tutaj dzieje? Jesteśmy pod jarzmem Imperium, nic nie możemy zrobić otwarcie. Musimy pokazać innym Mando'ade, ale tylko im, że mamy siłę. Jeśli nie zbierzemy do kupy wszelkich klanów, jeśli nie będzie silnego Mandalora, niedługo pewnie ktoś uzna, że warto nas zlikwidować i, co najgorsze, pewnie mu się uda. - Jej słowa ociekały długo skrywaną wściekłością, ale także żalem i poczuciem winy. - Jeśli więc czujesz, że możesz się do czegoś przydać, to zacznij to robić!
W trakcie jej przemowy Thrak kątem oka mógł obserwować swój frachtowiec, który stał niedaleko. Ostre słowa Mandalorianki zwróciły jego uwagę, nie jednak na tyle, by nie zobaczył wychodzącego ze statku droida. Były już towarzysz kapitana jednostki ruszył w nieznanym kierunku, zostawiając Thraka z wrażeniem jakoby nie chciał być zauważony. Tymczasem na odpowiedź Skiraty czekała zimnokrwista Tehiiri, która właśnie pokazała trochę wewnętrznego ognia.
BE3R
Malutki robot z łatwością mógł poruszać się po lądowisku, bez zwracania na siebie uwagi kogokolwiek. Jeśli w ogóle można było użyć tego zwrotu w stosunku do robota, to było to jego naturalne środowisko. Przy wielu statkach kręciły się pit droidy i inne roboty naprawcze, choć w o wiele gorszym stanie. Jak szybko zauważył BE3R, nie było wśród nich maszyn, które miałyby podobne kolory do jego. Po kilku następnych krokach, zobaczył jednak widok wprost stworzony dla niego.
Przy rampie dość dużego transportowca kręciło się "stadko" kolorowych pit droidów. Była to dość dziwna anomalia, wskazująca na niesamowitego właściciela statku, jednak stwarzała morze nowych możliwości dla małego robota.
Drake, Tex, Inygo
Do wnętrza baru dotarła dość okrojona część grupy, która wyruszyła z lądowiska. Kilkoro Mandalorian, tak samo jak Thrak, znalazło sobie w międzyczasie inne zajęcie lub przypomniało o odłożonych na czas pojedynku obowiązkach. Niemniej w kilka chwil w barze zrobiło się trochę tłoczniej i o wiele, wiele głośniej.
Prowodyrem wszelkich krzyków i nawoływań był oczywiście Inygo. Były pirat w swej zniszczonej czerwonej czapce zaczął zwoływać wszystkich bywalców knajpy do wspólnego picia. Nie pominął nawet niesamowitej pary, którą stanowili Tex i Drake.
- Barman! - Usłyszeli jego krzyk łowcy. - Nalej także tym siedzącym z brzegu, ten w śmiesznym hełmie od razu mi się spodobał!
I było także rzeczywiście, gdyż przyszywany Beviin, rozanielony po zwycięstwie, rzeczywiście poczuł lekką sympatię w stosunku do komicznie wyglądającego Brinka. Po chwili do jego słów dołączył się Roar, wykorzystując swoje olbrzymie ciało do przebicia się do dwójki najemników.
- Chodźcie do nas, panienki, wypijemy sobie zdrowo!