Mężczyzna uśmiechnął się i już miał wyciągnąć rękę w geście zgody, kiedy usłyszał wrzaski dziewczyny.
-Kto ci takich bzdur naopowiadał? To nie jest sok- zaczął, na co chyba jednak dziewczyna, przynajmniej tymczasowo, nie mogła zwrócić uwagi. W końcu w tym samym momencie zaliczyła bardzo efektowne wejście wywracając się-Albo wychlałaś zbyt dużo browca, albo masz słabą głowę koleżanko. Stawiam na to drugie- mruknął i już chciał pomóc czerwonowłosej wstać, gdy zrobił to za niego Twi'lek. W dość brutalny sposób. W tamtym momencie miarka się przebrała. Jerry, dotychczas spokojny, zirytował się. Nie dawał po sobie tego poznać, lecz napastnik po prostu go denerwował.
-Cały mój plan dzisiejszego dnia chuj strzelił. Co mi szkodzi, żeby go rozpieprzyć jeszcze bardziej- pomyślał. Zszedł z niskiego krzesła i postąpił niewielki krok do przodu lewą nogą. Tym samym wyprowadził potężny lewy prosty, który doprawił prawym sierpowym. Jeżeli to by nie wystarczyło zadałby lewą ręką szybki cios w tułów i przeciwnika spróbował znokautować potężnym ciosem kolanem w głowę. Górował nad przeciwnikiem wzrostem i postawą, co pokazał dopiero wstając z siedzenia i całkowicie się prostując. Twi'lek nie zaliczał się do najwyższych osobników swej rasy, co dało znaczną przewagę Falleenowi. Ten zresztą spodziewał się, że dwa szybkie, zaskakujące ciosy ogłuszą przeciwnika na dość długo.
Co go, aż tak zirytowało? Otóż przemówił przez niego honor. Dobrze wiedział, że nie zawsze miał prawo być z siebie dumnym. Zdradzał, oszukiwał oraz zabijał. Jednakże przez całą swoją karierę nie zabił ani jednej kobiety. Co prawda krzywdził je w inny sposób, porzucając, ale z drugiej strony nigdy nic im nie obiecywał. Żadnego związku. Dobrze jednak wiedział, że nigdy na żadną kobietę nie podniósł ręki. I nie zamierzał tego tolerować.
Od razu po wyprowadzeniu ciosów chwycił drobną dziewczynę. Bądź co bądź, spodziewał się, że Twi'lek albo pociągnie ją za sobą, lub puści, co w obydwu przypadkach zakończyłoby się jej upadkiem. W końcu ona sama z trudem stała na nogach, a co tutaj mówić o utrzymywaniu równowagi.
-Trochę szacunku, skurwielu. Następnym razem przysmażę ci jajca blasterem. Chuda nie chuda, brzydka nie brzydka. Kobieta to kobieta, trzeba mieć trochę szacunku-powiedział chłodno. To nie miał być jeszcze koniec tej akcji. Skoro Falleen już kogoś pobił, to mógł się jeszcze trochę pokłócić ze śmiejącym się z całej sytuacji...no cóż, Jerry nie był w stanie do końca stwierdzić kim on jest. Przypominał on bardziej robota niż człowieka. Nie zważając na to zbliżył się do niego.
-Tobie tak do śmiechu? Ty ją schlałeś, nie interesuje mnie, po co. Jest twoja, ty się nią opiekuj-rzucił i postawił obok niego dziewczynę. Robił to z łatwością, w końcu nie ważyła zbyt wiele. Równie dobrze tą samą czynność mógłby wykonać jedną ręką. Powrócił jednak wzrokiem do Inygo i powtórzył, jakby chcąc się upewnić, czy wszystko zrozumiał-Powiedziałeś, że lubisz kabarety. Słyszałem, że jeden fajny gra dzisiaj na cmentarzu. Mogę ci załatwić darmową przepustkę, jeżeli chcesz- syknął cicho, jakby chcąc uniknąć posłuchu u żołnierzy Republiki siedzących nieopodal. Na pewno widzieli nie takie sytuacje w kantynie i raczej się nimi nie interesowali, ale były łowca nagród nie był w stanie stwierdzić, co im strzeli do głowy.