Deirdre wyciągnęła przed siebie skute ręce. Oczekiwała, że ktoś się tym zajmie. Zmrużyła oczy, jakby chciała kogoś ponaglić. Westchnęła głęboko. Miała podły dzień, wszystko się rypnęło, nie chciała jednak pokazać po sobie niczego. Była kim była, miała renomę, miała inteligencję, a przynajmniej chciała w to wierzyć. Miała też coś innego, coś czego ci ludzie nie mieli - umiejętności.
Axis spojrzała w okno. Próbowała układać sobie wszystko w głowie, ale nie miała siły się bawić. Podły humor dał jej o sobie znać. Została wmieszana w morderstwo policjantów. Oczywiście zostawiała za sobą trupy, ale nigdy takie. Ci ludzie zniszczyli coś, czego nigdy nie będzie w stanie odbudować. Niezbyt pocieszający był fakt, że ci mieli większe możliwości niż policja. Przeciwstawienie się im byłoby gorsze w skutkach.
- Może cię to zdziwi, ale jestem dość inteligentna, na tyle żeby nie zostawiać żadnych oczywistych śladów. Wiem co się dzieje w moim laboratorium, wiem, co się tam znajduje. Wiem, że o cokolwiek chcieli mnie oskarżyć nie mieli dowodów, chyba że ktoś mnie sypnął - spojrzała mężczyźnie głęboko w oczy i zrobiła bardzo znaczącą pauzę. - Gdybym powiedziała im cokolwiek równałoby się z przyznaniem się do winy. Nie powiedziałam niczego, tak było wygodniej.
Irytacja przebrzmiewająca w jej głosie była aż nadto wyczuwalna. Wszystko to, co się wydarzyło drażniło ja jeszcze bardziej. Nieplanowana wizyta, nocny gość i policja. Tego było trochę za dużo.
- Pomogłam wam, a wy sprowadziliście na mnie policję. Widać nie znacie się na swoim fachu tak dobrze, jak się wam wydaje. Chcę wiedzieć co się dzieje i do cholery chcę z powrotem swojego kota.