Kelan nie musiał namawiać Daylany, by sięgnęła do barku. Twi'lekanka od razu wypatrzyła dwa kolorowe, mocne likiery i wlała po trochę z każdego do szklanki, całość zalewając zbożową wódką.
-Co najmniej dwie garści - stała tyłem do mężczyzny pochylając głowę nad barkiem. - Poza tym, jesteś ostatnią osobą mogącą prawić mi morały o zdradzie. Przypomnij sobie jak wyrżnąłeś swój oddział na Taris, Kelan.
-To było...
-...nie pieprz, że zupełnie coś innego - Daylana przerwała mu w pół słowa. - Pozabijamy się potem. Teraz musimy wymyślić jak unikać wykrycia przez Imperium.
-Udawało mi się to przez ostatnich ładnych kilka lat, jakbyś nie zauważyła. Poradzę sobie.
-Tak, ale wydaje mi się, że wtedy nie byli do końca przekonani, że żyjesz. Teraz są pewni.
W tej skapitalizowanej galaktyce pieniądze mogą wszystko. Dysponując niemałymi środkami na koncie, Daylana zdecydowana była zakupić odpowiednie wyposażenie na nadchodzącą misję. O ile z zimowymi ubraniami maskującymi nie było większego problemu, o tyle zakup broni kosztował ją trochę zachodu. Mimo wszystko, udało jej się namówić pewnego Selkatha, by wykonał dla niej śmiercionośne gwiazdeczki. Celnikowi powiedziała, że to jedynie okazy kolekcjonerskie. Żeby nie miał wątpliwości, w rękę wcisnęła mu sto kredytów. Ryboludź nie miał żadnych przeciwskazań - w końcu opuszczali Manaan, więc po co robić problemy istotom wyglądającym na takie, które bez broni potrafiłyby roznieść cały cholerny posterunek celny.
-Mam nadzieję, że ci którym mamy pomóc zniszczyć tę placówkę klonującą, znają się na swojej robocie - Daylana rozwalona w fotelu obok pilota przeglądała mapy terenu, w którym niedługo przyjdzie im działać. - Naprawdę nie rozumiem dlaczego nie chcesz mi powiedzieć kto to będzie.
-Niespodzianka - odparł Kelan z tajemniczym uśmiechem na twarzy.
Akcja przenosi się do: [Yorgraxx] Placówka klonująca Imperium