Nim Slotharius zdążył opuścić szpitalny pokój, do pomieszczenia wszedł rosły, siwy mężczyzna od którego emanowała przeogromna potęga, potęga Ciemnej Strony Mocy. Na pewno przerastała ona aurę nieżyjącego już Darth Taerusa, mimo iż przybysz fizycznie wyglądał na około 70-lat. Wojownik Sith po raz pierwszy od lat miał okazję na własne oczy, ujrzeć Mrocznego Lorda Sithów.
- Witaj Slothariusie. Długie tygodnie walczyłeś z sobą w zbiorniku z bactą. Na szczęście od jakiś sześciu dni następowała poprawa, aż wczoraj moim specjaliści uznali, że można przenieść cię do łóżka. Sam też pozwoliłem sobie trochę ci pomóc. - rzekł bardzo opanowanym, głębokim tonem starzec, który w przeszłości wskrzesił m.in Golana-Theka - Zapewne pamiętasz mnie pamiętasz, jestem
Lord Weirdens, a ty znajdujesz się w placówce Sithów na Yavin IV. Zaznaczę, że po tym co uczynił ten idiota Annihious, jest to placówka całkowicie niezależna od Korriban, gdzie bez zmrużenia okiem marnuje się kultystów Ciemnej Strony, pozwalając by się sami wyżynali.
Przywódca "Frakcji Yavińskiej" przerwał na chwilę by dać szansę Slothariusowi na przyswojenie potoku informacji. Choć tak naprawdę nie było ich dużo, to dawny Deru Vish nie był jeszcze w stu procentach sprawny. Miał to szczęście, że trafił na najbardziej cierpliwego Sitha od stuleci.
- Uprzedzając twoje pytanie, na Yavinie jesteś od ponad 3 miesięcy, a konkretnie 107 dni. Z Korriban sprowadził cię, uciekający stamtąd
William Turoug. - mruknął Mroczny Lord - Twój powrót do formy będzie kwestią czasu. Rodzi się tylko pytanie po której stronie barykady się znajdziesz.
Aura Slothariusa przy Weirdensie była bardzo znikoma. Nawet gdyby był w lepszej formie, to żadne rozwiązanie siłowe nie wchodziło w grę. Sprawę przynależności Wojownika Sith mógł ułatwić fakt, iż był uczniem Darth Taerusa, który za życia pozostawał w dobrej komitywie z obecnym zarządcą Świątyni Sith na Yavin IV.