Orbita Tionu, imperialny okręt Leviathan, południe lokalnego czasu…Większość dowódców znalazło się na Leviathanie zgodnie z informacją chwilę przed południem, reszta nerwowych, lub przybyłych zbyt wcześnie odczekała swój czas w specjalnym pomieszczeniu gdzie zostali poczęstowani zarówno napojami jak i przystawkami.
Gdy w końcu wybiło południe, a oficerowie zebrali się w przestronnej sali, w której dzięki podniesionym osłonom mogli obserwować Tion w całej swojej okazałości, znajdujący się u szczytu stołu komandor Seven wstał aby zabrać głos. Po wygłoszeniu kilku wytartych formułek, jakie są używane w podobnych sytuacjach, gdy już chciał przejść do szczegółów, nagle ktoś mu przerwał.
- Komandorze, mógłbym prosić na chwilę ? - zapytał Pierwszy oficer Leviathana wchodzący do sali, skupiając na sobie wzrok wszystkich pozostałych
- Nie widzi pan, ze teraz jestem poważnie zajęty ? - odparował
- Wiadomość z dowództwa, najwyższy priorytet, gdyby to była drobnostka nie miałbym odwagi przerywać... - urwał
- To zapraszam, skoro to takie ważne, słucham.
- Obawiam się, że to tajna informacja tylko dla pańskich oczu i uszu.
Seven westchnął
- W takim razie prowadźcie - jęknął i spojrzał na zgromadzonych - Wybaczcie Panowie, wrócę za chwile. - rzucił wychodząc z sali.
- O co chodzi tym razem Pierwszy ? - zapytał na korytarzu
- Nie mam pojęcia komandorze, wiadomość szyfrowana, nawet kapitan nie ma odpowiednich uprawnień do jej wglądu. Do tego kilkanaście minut temu, wylądował u nas prom należący do Imperialnego wywiadu z dość bezczelną załogą. Kapitan podejrzewa, że chodzi im o pana i pozwolił sobie wysłać droida aby spakował pańskie rzeczy...
- Spakował moje rzeczy ? - zapytał, a raczej myślał na głos
- Sam pan rozumie komandorze...
- Tak oczywiście, Pierwszy, oczywiście...
Po krótkim spacerze obu oficerów znalazło się na mostku, skąd Seven przeczytał krótką i bardzo lakoniczną wiadomość od przepraszającego Admirała De Vriessa.
- Mam co do tego złe przeczucia... - rzucił pod nosem
- Co się stało komandorze ? - zapytał kapitan Leviathana Henry MacDonald w stopniu komandora porucznika
- Przepraszający admirałowie zawsze oznaczają kłopoty kapitanie. – mruknął – Niestety oznacza to, że tymczasowo musimy zakończyć naszą współpracę i tym samym, jako, że wszystko odbywa się jak zwykle w ostatniej chwili przejmie pan moje obowiązki. Jeśli sytuacja będzie tego wymagała, może pan przekazać kierowanie okrętem Pierwszemu oficerowi.
- W takim razie przeczucie mnie nie myliło – westchnął MacDonald, który przez czas w którym Seven sprawował dowództwo formacji zdążył się z nim zaprzyjaźnić i to pomimo znacznej różnicy wieku. – Nie pozostaje mi nic innego w takim razie jak życzyć panu szczęścia gdziekolwiek pan zmierza i szybkiego powrotu do nas.
- Dziękuje kapitanie, sam chciałbym wiedzieć gdzie lecę, choć wolałbym zostać na Leviathanie i poprowadzić tą ofensywę, no ale cóż… - przerwał na chwilę i podał kapitanowi dłoń – Życzę pomyślnych łowów i bezpiecznego powrotu, nie łatwe zadanie przed wami.
- Dziękuje komandorze, na pewno nie zawiedziemy.
Po tej krótkiej wymianie zdań i oddaniu honorów, Luk ruszył z mostka do swojej kabiny, gdzie upewnił się, że robot nie zapomniał o niczym i pakując jeszcze kilka drobiazgów, bez zwłoki ruszył do hangaru.
Seven wszedł na pokład standardowego imperialnego promu, który nie wyróżniał się niczym specjalnym spośród tysiąca mu podobnych.
- Nudzicie się ? – zapytał nawigatora, który spektakularnie ziewał
- Czekamy na pana komandora – odpowiedział pilot – możemy już ruszać ?
- Oczywiście, dokąd mnie zabieracie ? – zapytał
- Mogę tylko powiedzieć, że nie na powierzchnię, nie ma już na to czasu…
************************************************
Powierzchnia Tionu, placówka wywiadu, godziny przedpołudniowe…Podporucznik wywiadu Marcus Climek miał już dość braku jakiejkolwiek informacji. Odprawa dzień wcześniej, po imperialnym wręczaniu odznaczeń jednostce komandora Sevena była lakoniczna i bardziej skupiała się na kompetencjach Climka. Pytali go o znajomość okrętowych systemów komunikacyjnych, jego kontakty z komandorem Sevenem i szkolenia poświęcone republikańskim okrętom wojennym. Na szczęście był pewny siebie, jego znajomość okrętów oraz samych systemów była rozległa i nie po to wywiad wyznaczał go do podobnych operacji. Gdy odprawiono go z niczym, jedynie z informacją, że ma pozostać w gotowości, miał dużo czasu na przemyślenia, gdyż jego komunikator odezwał się dopiero następnego dnia przed południem… Marcus odebrał połączenie z awaryjnej linii
- Podporucznik Climek słucham ?
- Witam podporuczniku, przepraszam ale nie ma czasu na wyjaśnienia. Niech pan jak najszybciej dostanie się na lądowisko marynarki wojennej i odszuka prom o oznaczeniach THX 1138, odprawę przejdzie pan gdy dotrze na miejsce.
- To znaczy gdzie ? – zapytał ale usłyszał tylko trzask oznaczający koniec połączenia…
************************************************
Orbita Tionu, imperialny okręt Leviathan, południe lokalnego czasu…Przez nagłą interwencję Wywiadu Imperialnego, jedyna osoba znająca szczegóły operacji opuściła pokład okrętu. Henry MacDonald nominowany na tymczasowego dowódcę zespołu, po krótkiej chwili uzyskał połączenie z admirałem De Vriessem, a dalsze kilka minut później pojawił się w Sali wypełnionej oficerami z innych okrętów.
- Witam wszystkich zgromadzonych, gdyby ktoś jeszcze mnie nie znał nazywam się Henry MacDonald i jestem kapitanem Leviathana, zostałem tymczasowo wyznaczony do objęcia dowództwa tym dywizjonem pod nieobecność komandora Sevena. Niestety nie posiadam planów przyszłej operacji, jednak proszę jeszcze o chwilę cierpliwości, przez nadzwyczajne warunki sam admirał De Viress poprowadzi odprawę, jeśli w tym czasie mogę jakoś pomóc…
************************************************
Orbita Tionu, imperialny okręt Nairn klasy EF76 Nebulon-B, południe lokalnego czasu…Komandor Seven, większość podróży promem spędził na kontemplacji pomruku silników i obserwowaniu faktury powierzchni surowych ścian. Dopiero, gdy prom zaczął korygować kurs z ciekawości, czując, że cel jest już niedaleko, wyjrzał przez wizjer. Przed jego oczami rozciągał się dość dziwny widok, zbliżali się do okrętu, który wyglądał na republikańską Coronę, jednak coś było nie tak… Wprawne oko z tak bliska mogło rozpoznać, że okręt jest starszy niż jakakolwiek służąca w republice jednostka tego typu, do tego jej kształt nie był też zbyt idealny.
- To przecież EF76 przerobiony na Coronę – mruknął pod nosem Luk
Z małej odległości stary Nebulon-B faktycznie nie robił dobrego wrażenia, jednak wystarczyło się tylko trochę oddalić, aby nie przypominał on swojego modelu, a dużo młodszy okręt wchodzący w skład reformowanej floty Republiki. Klasa Corona była bazowana na Nebulonach, choć pomimo ogólnego zarysu różniła się kilkoma detalami, które zostały odwzorowane w jednej z imperialnych stoczni. Imperialny Wywiad prawdopodobnie dysponował jeszcze kilkoma podobnymi jednostkami, gdyż charakteryzacja nie była zbyt kosztowna, a kilka wycofanych okrętów tej klasy mogło doskonale posłużyć w tym celu.
Po kilku chwilach prom wylądował w trzewiach fregaty, a Seven spokojnie opuścił jego pokład. Hangar nie wyglądał najlepiej, ślady rdzy, odpryski farby czy brudne ściany i poplamione posadzki potwierdzały wiek i kondycję fregaty. Okręt nie był w czynnej służbie, więc jeśli nie występowały usterki zagrażające bezpośrednio jednostce, nikt nie przejmował się estetyką i konserwacją, na szczęście główne układy, uzbrojenie, silniki były wyremontowane do zadawalającego stanu.
- Komandorze, zapraszam, proszę ze mną. – zwrócił na siebie uwagę jeden z oficerów
- Co to za maskarada ? – wypalił Seven
- Za chwilę wszystkiego się pan dowie, odprawa czeka już tylko na pana…
Gdy dwójka oficerów wyszła z hangaru, prom uniósł się leniwie i opuścił pokład Nairna, w czasie gdy oddalał się od fregaty, ta w mgnieniu oka znikła z pola widzenia wskakując w nadprzestrzeń…
- Komandorze Seven witam na pokładzie Nairna, nazywam się Orr i jestem jego kapitanem, niech pan spocznie i przejdziemy do rzeczy. – przywitał go siwy mężczyzna w średnim wieku. Gdy komandor zajmował swoje miejsce, omiótł wzrokiem wszystkich zgromadzonych i natrafił na znajomą twarz Markusa Climka, tego samego, który służył na jego dawnym okręcie.
- Z miejsca chciałbym wszystkich przeprosić za środki ostrożności, wywiad nie chciał ujawniać czegokolwiek za nim nie pojawicie się na pokładzie tej, jak wielu z was zauważyło, zmodyfikowanej fregaty Nebulon. – Orr zrobił krótką pauzę i przyglądał się tym kilku oficerom, którzy nie mieli jeszcze bladego pojęcia w co zostali uwikłani – Żeby nie przedłużać, powiem w skrócie, że musicie uprowadzić republikański okręt…
Marcus Climek i Luk Seven przenoszą się do: [Południowa granica frontu] Operacja Bulldog