przez Vin Tafo » 24 Sty 2009, o 15:40
Lekki frachtowiec typu YT model 1300 wyłonił się z nad przestrzeni. Vin siedział w kabinie pilota i czekał aż wejdą w atmosferę "Tatooine" pomyślał "Aż wstyd że jeszcze nie odwiedziłem tej planety, raj dla przemytników i łotrów z całej galaktyki" Nie bał się był wiele razy na podobnych planetach pod tym względem chociażby Abregado i ta niesamowita kantyna w której spędził wspaniałe dni popijając drinki a grając w w sabaka. Spojrzał na czytniki " To już atmosfera". Po 15 minutach wylądował w porcie kosmicznym Mos Eisley. Wylądował na platformie 10 i ruszył w poszukiwaniu jakiejś kantyny żeby odpocząć i się trochę rozerwać. Po drodze obserwował i podziwiał miasteczko. Gdzie nie spojrzeć wszystko było żółte, zarówno domy jak i reszta krajobrazu. Spojrzał w kierunku słońca,a le zamiast tego ujrzał dwie gwiazdy które powoli znikały w piaskach rozpalonej pustyni. "No tak już zapomniałem że Tatooine ma dwie gwiazdy". Powoli zapadał zmrok. Mieszkańcy planety zbierali się do swoich domów. Ulice zrobiły się zupełnie puste. Tylko Vin przemierzał ścieżki w poszukiwaniu lokalu gdzie mógłby się zastanowić co dalej. No właśnie co dalej Vin zawsze zadawał sobie te pytanie kiedy odwiedzał kantyny, jego życie było jedną wielką podróżą, nie miał od dawna żadnego celu. Jego życie straciło barwy. Odwiedził wiele planet poznał nowe rasy i ich kulturę, miał własny statek a jednak czegoś mu brakowało ale nie wiedział czego. Rozglądając się za lokalem ujrzał mały budynek. Nad drzwiami wisiała tabliczka z ledwo czytelną nazwą Cantina Mos Eisley. Vin otworzył drzwi. W środku lokal wydawał się o wiele większy niż sam budynek. Był lekko zaskoczony bo idąc ulicami było zupełnie cicho i spokojnie, w lokalu zaś życie tętniło pełnym blaskiem. Bar stojący na środku był dosłownie oblężony. Orkiestra głośno grała skoczną melodie, a stoliki przy ścianach były prawie pełne. Vin podszedł do baru zamówił dużego drinka i znalazł wolny stolik przy ścianie. Usiadł i wziął porządnego łyka i zadał sobie pytanie "Co dalej?". W tym momencie orkiestra skończyła grać i zaczęły się gorące brawa, gdy tylko ustały znów melodia wypełniała lokal tym razem bardziej spokojna ale wesoła