Theme
Kel Dor ustawił koordynaty i dalej już nie przejmował się zbytnio, może nie był pewien poprawności wpisanych danych. Lecz musiał jakoś wrócić. Musiał znaleźć się na miejscu swego początku. W swoim domu. Tak więc podróż, niesamowicie długa, pozwoliła mu na obeznanie się z pokładem jachtu SoroSuuba, na którym się obecnie znajdował. Mogąc wreszcie zakosztować odrobiny luksusu nieco się zrelaksował i przez tę chwilę nie przejmował zbytnio światem. Pierwsze swoje kroki skierowawszy do łazienek postanowił się oczyścić (fizycznie tylko jednak...) i wyprać własny uniform. Całość operacji poza suszeniem zajęła mu niespełna pół godziny, nie należał do pedantów, lecz także niechlujnym miejsca nie zajmował. Qultist mogąc wreszcie poczuć na swoim ciele jakąś ulgę zachwycił się tym wrażeniem przez dłuższy moment i ustąpił w końcu. Znikając w korytarzach, ruszył w kierunku mostka, lecz zatrzymał się w połowie drogi, jego rany odezwały się właśnie teraz, właśnie w tej chwili. Korr nie spędzając więcej czasu tutaj skierował swoje kroki i całe obolałe ciało, czy raczej jego zwłoki, ku oddziałowi medycznemu jachtu.
Znajdując w plastalowych kontenerach medykamenty, stymulanty i proste opatrunki. Młody cyrulik zajął się wreszcie własnym ciałem jak trzeba. Mieszając ze sobą różnorodne specyfiki kombinował maści o silniejszym działaniu niźli standardowo przewidywali twórcy owych lekarstw. Za chwilę jego ręce złapały ampułki i stymulanty, dozując odpowiednie proporcje łączył ze sobą preparaty, ponownie efekt jaki chciał uzyskać miał być bliższy do regeneracji wspomaganej colto. Choć to zaledwie 1/10 mocy to jednak syntezowanie przy użyciu obecnych tutaj narzędzi nie było takie trudne. Cały punkt medyczny był małym laboratorium, w którym Qultist odnalazł siebie i dawne istnienie jakie odrzucił w kąt na poczet zleceń. Drobne maści, stymulanty regeneracyjne, wszystko, co pomagało mu w postawieniu się chwilowym na nogi przed zabójstwami. Chłopak dawno już nie miał okazji dla siebie usiąść i eksperymentować.
Wkłuwając wreszcie w siebie kilka drobniejszych strzykawek Korr eksperymentów dokonywał na swoim ciele i świadomości, efekty w końcu zamierzone i obliczone, ciało odzyskiwało sprawność fizyczną, rany znikały w mgnieniu oka. Cała osoba Kel Dora stabilizowała się, choć była to tylko stabilizacja fizyczna. O psychicznej mógł zapomnieć na dość długo. Ciało wreszcie odzyskało formę, a ostrze wibromiecza świsnęło w rękach i znalazło swoją drogę przez cały korytarz, wychodząc z punktu medycznego Qultist zwyczajnie wykonywał krótkie sekwencje ciosów. Przypominał sobie figury jakich uczył go ojciec. Testował własne ciało i możliwości. Broń biała zniknęła w pochwie przepasanej na plecach teraz, a sama postać zaczęła wykonywać dodatkowe kombinacje kopnięć i uderzeń pięścią. Miejsce znalazło się także na przewrót, odbicie i powrót do miejsca, w którym zaczął. Łowca głów miał już sięgnąć po blaster, gdy usłyszał komunikaty z komputera pokładowego. Widocznie baron był znany u Zorda aż tak, że bez sprawdzania statku i legitymowania się comlinkiem mógł dokować w jego porcie.
Sytuacja działała na korzyść młodego łowcy przez pierwsze chwile, przecież nie sprawdzili statu, a prawdopodobnie zrobią to za chwilę, Kel Dor wykorzystując tę chwilę nieuwagi pognał w stronę rampy. Na jego nieszczęście otworzyła się już samoczynnie, jego oczom ukazały się sylwetki ludzi Zorda, lecz przez pierwsze momenty nie zauważyli Korra, chłopak wpakował się do pierwszej kabiny sypialnej jachtu. Panowie strażnicy najwidoczniej nie usłyszeli nic, ani nie dostrzegli jego osoby. Powolnym krokiem posuwali się wzdłuż korytarza, aż do mostka by tylko się zorientować, że owy statek "sam" przyleciał. Jakież było zdziwienie ludzi Hutta, gdy nie mogli znaleźć żadnych zapisków poza ostatnim miejscem podróży. Żadne z kamer nie zarejestrowały "gości" na pokładzie. Wykorzystując tę chwilę otępienia i szoku młody Kel Dor przesmyknął się do otwartej rampy jachtu i chwilę później dość pospiesznym krokiem pognał wgłąb Coruscant, uchodząc z doków Zorda. Po drodze nie napotkał już żadnych przeciwności. Teraz wreszcie mógł odetchnąć i odwiedzić własne mieszkanie...
Akcja przenosi się do [Coruscant] Apartament Qultista
Kel Dor ustawił koordynaty i dalej już nie przejmował się zbytnio, może nie był pewien poprawności wpisanych danych. Lecz musiał jakoś wrócić. Musiał znaleźć się na miejscu swego początku. W swoim domu. Tak więc podróż, niesamowicie długa, pozwoliła mu na obeznanie się z pokładem jachtu SoroSuuba, na którym się obecnie znajdował. Mogąc wreszcie zakosztować odrobiny luksusu nieco się zrelaksował i przez tę chwilę nie przejmował zbytnio światem. Pierwsze swoje kroki skierowawszy do łazienek postanowił się oczyścić (fizycznie tylko jednak...) i wyprać własny uniform. Całość operacji poza suszeniem zajęła mu niespełna pół godziny, nie należał do pedantów, lecz także niechlujnym miejsca nie zajmował. Qultist mogąc wreszcie poczuć na swoim ciele jakąś ulgę zachwycił się tym wrażeniem przez dłuższy moment i ustąpił w końcu. Znikając w korytarzach, ruszył w kierunku mostka, lecz zatrzymał się w połowie drogi, jego rany odezwały się właśnie teraz, właśnie w tej chwili. Korr nie spędzając więcej czasu tutaj skierował swoje kroki i całe obolałe ciało, czy raczej jego zwłoki, ku oddziałowi medycznemu jachtu.
Znajdując w plastalowych kontenerach medykamenty, stymulanty i proste opatrunki. Młody cyrulik zajął się wreszcie własnym ciałem jak trzeba. Mieszając ze sobą różnorodne specyfiki kombinował maści o silniejszym działaniu niźli standardowo przewidywali twórcy owych lekarstw. Za chwilę jego ręce złapały ampułki i stymulanty, dozując odpowiednie proporcje łączył ze sobą preparaty, ponownie efekt jaki chciał uzyskać miał być bliższy do regeneracji wspomaganej colto. Choć to zaledwie 1/10 mocy to jednak syntezowanie przy użyciu obecnych tutaj narzędzi nie było takie trudne. Cały punkt medyczny był małym laboratorium, w którym Qultist odnalazł siebie i dawne istnienie jakie odrzucił w kąt na poczet zleceń. Drobne maści, stymulanty regeneracyjne, wszystko, co pomagało mu w postawieniu się chwilowym na nogi przed zabójstwami. Chłopak dawno już nie miał okazji dla siebie usiąść i eksperymentować.
Wkłuwając wreszcie w siebie kilka drobniejszych strzykawek Korr eksperymentów dokonywał na swoim ciele i świadomości, efekty w końcu zamierzone i obliczone, ciało odzyskiwało sprawność fizyczną, rany znikały w mgnieniu oka. Cała osoba Kel Dora stabilizowała się, choć była to tylko stabilizacja fizyczna. O psychicznej mógł zapomnieć na dość długo. Ciało wreszcie odzyskało formę, a ostrze wibromiecza świsnęło w rękach i znalazło swoją drogę przez cały korytarz, wychodząc z punktu medycznego Qultist zwyczajnie wykonywał krótkie sekwencje ciosów. Przypominał sobie figury jakich uczył go ojciec. Testował własne ciało i możliwości. Broń biała zniknęła w pochwie przepasanej na plecach teraz, a sama postać zaczęła wykonywać dodatkowe kombinacje kopnięć i uderzeń pięścią. Miejsce znalazło się także na przewrót, odbicie i powrót do miejsca, w którym zaczął. Łowca głów miał już sięgnąć po blaster, gdy usłyszał komunikaty z komputera pokładowego. Widocznie baron był znany u Zorda aż tak, że bez sprawdzania statku i legitymowania się comlinkiem mógł dokować w jego porcie.
Sytuacja działała na korzyść młodego łowcy przez pierwsze chwile, przecież nie sprawdzili statu, a prawdopodobnie zrobią to za chwilę, Kel Dor wykorzystując tę chwilę nieuwagi pognał w stronę rampy. Na jego nieszczęście otworzyła się już samoczynnie, jego oczom ukazały się sylwetki ludzi Zorda, lecz przez pierwsze momenty nie zauważyli Korra, chłopak wpakował się do pierwszej kabiny sypialnej jachtu. Panowie strażnicy najwidoczniej nie usłyszeli nic, ani nie dostrzegli jego osoby. Powolnym krokiem posuwali się wzdłuż korytarza, aż do mostka by tylko się zorientować, że owy statek "sam" przyleciał. Jakież było zdziwienie ludzi Hutta, gdy nie mogli znaleźć żadnych zapisków poza ostatnim miejscem podróży. Żadne z kamer nie zarejestrowały "gości" na pokładzie. Wykorzystując tę chwilę otępienia i szoku młody Kel Dor przesmyknął się do otwartej rampy jachtu i chwilę później dość pospiesznym krokiem pognał wgłąb Coruscant, uchodząc z doków Zorda. Po drodze nie napotkał już żadnych przeciwności. Teraz wreszcie mógł odetchnąć i odwiedzić własne mieszkanie...
Akcja przenosi się do [Coruscant] Apartament Qultista