Cele więzienneSzalony Ciemny Jedi był sprawny; jak na ofiarę wieloletniego pozbawienia wolności nawet imponował. Byłby wspaniałym obrońcą pokoju, gdyby tylko jego losy potoczyły się inaczej. Jak wiele osób w Galaktyce zakłocało równowagę Mocy, choć mogłoby ją skutecznie chronić? Jak wiele talentów zostało zmarnowanych w bratobójczych walkach Zakonów,, spaczonych Ciemną Stroną lub w ogóle niewykorzystanych?
Mimo wszystko, mimo niepoczytalnej zaciekłości, zwierzęcej wprost energii, Uczeń Ragnosa nie mógł się równać z dwoma mistrzami jednocześnie. Raniony przez czyste cięcie Davida wycofał się pod ścianę i zaatakował punkt, który uważał za najsłabszy w konstrukcji Jedi. Rzucił się na Nikha. Był to atak samobójczy, kolejny
skok motyla. Manewr pozbawiony szans na przetrwanie, jeśli wykonywało się go na wprost doświadczonego szermierza. Po skończeniu manewr zostawiał atakującego bezbronnym na sekundę. Wystarczająco długo, by Turoug bez problemu zakończył walkę. Ale, jak się rzekło, mogło to nastąpić dopiero
po ataku. Ataku, który miał być dla Nikha zabójczy.
Peter stał za daleko, David zaś znajdował się w niebezpiecznym położeniu do interwencji, z boku. To oznaczało, że mógł jedynie zaryzykować, by pomóc Nikhowi. Zaryzykować głową i patrząc na ciało Hory, wnioski nasuwały się jasne - nie była to metafora. Czy mistrz był gotowy oddać własne życie za życie wychowanka Świątyni?
Dziesiętne części sekundy mijały z wolna. Ciemny Jedi zmierzał po śmierć własną i przeciwnika. I nie obchodziło go, który z przeciwników to będzie. Chciał krwi.
Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza GryChyba jasne - albo Nikh zdaje się na siebie i ryzykuje odparowanie ataku, choć nie jest gotów na coś takiego jako uczeń (czyli prawdopodobnie przegra starcie), albo David interweniuje z boku - niemal pewna śmierć. Albo kombinujecie coś innego - Peter wam nie pomoże. Ostrzegam, że zabawy z Mocą w stylu telekinetycznych blokad nie są fortunnym pomysłem przy ułamkach sekund, a tyle czasu macie na reakcję
***
Archiwa- Damy radę, malutka - powiedział do Shiris mistrz Jason Manten. Był bardzo pewny siebie. Ale nie jak ktoś, kto jest przekonany o swoich umiejętnościach i sprzyjającej sytuacji; raczej jak osoba, która powzięła bardzo trudną decyzję. Otoczył Shiris ramieniem i odprowadził na chwilę na bok, by pomogła mu przy segregowaniu starych artefaktów.
Wręczył dziewczynie mały przedmiot, który wyjął zza opancerzonej gabloty. Był to kamień, czy też może diament lub kryształ, matowy, gorący w dotyku jak sam płomień.
- Ten jest dla ciebie. Opiekuj się nim, są bardzo rzadkie. Powstają tylko po wybuchu gwiazdy. Jest bardzo czuły na Moc, rozmawiaj z nim. Schowaj go głęboko do kieszeni i nikomu nie oddawaj. A jeśli wykorzystasz go kiedyś w swym mieczu, będziesz miała wyjątkową broń.
Shiris spostrzegła, jak członek Rady robi coś bardzo dziwnego. Jason podłączył swój datapad do konsoli, otoczył go wieloma przewodami i schował całość za pulpitem, by inni nie spostrzegli, że dokonuje transferu dużej ilości danych.
Następnie podszedł do jednego z antycznych posągów przedstawiającego postać o sumiastych wąsach, a może były to faktycznie wici wyrastające z twarzy? Pchnął posąg, ten się rozbił. Jason kucnął przy gruzach i wydobył z nich urządzenie przypominające nieco mankiety dla dworaków z planet o ustroju monarchicznym.
- Bądź teraz dobrą dziewczynką - poprosił z uśmiechem. - Pobiegnij do Salomei, przekaż jej, że mistrz Katarn odwołał rozkaz. Nie wolno kasować danych. A oto świetlny miecz dla ciebie.
- Jeśli dobrze się spiszesz i ocalimy mądrości Jedi, na pewno zostaniesz pasowana na rycerza - obiecał. - Ja tymczasem muszę porozmawiać z mistrzem Hadyykiem.
Shiris wiedziała, że coś jest nie tak. Ważyła w dłoni ciężar otrzymanego świetlnego miecza, prawdziwego miecza Rycerzy Jedi, a w sercu czuła żar emanujący z rzadkiego kamienia o matowej, czerwonawo-czarnej barwie.
***
Kto by pomyślał, że to właśnie Miralukanka zajmie się organizacją ocalenia dobytku Jedi, i że zrobi to sprawnie! Pozostali w archiwach pracownicy świątyni szybko zrozumieli, że warto jej słuchać.
Tkwiła w tym pewna ironia - niewidoma instruowała widzących, co mają robić.
Ale Salomea nie była po prostu niewidoma. Widziała inaczej, widziała Moc. Gdy patrzyła na artefakty Sithów, widziała czerń wetkniętą w ramy otoczenia. Gdy spoglądała na holokrony, emanowały słowami. Słowa te chciały być słuchane i kusiły, by słuchać ich tu i teraz. Każdy z zapisów Jedi chciał zostać wzięty. Tak, jakby miały własną świadomość, jakby prosiły o ocalenie. Gdy coś zostało skasowane, bolało dosłownie, fizycznie.
Wreszcie Salomea zobaczyła coś, czego wolała nie widzieć. Świątynię okrywał coraz większy cień. A jedno z jego źródeł znajdowały się tuż, w sali obok...
***
Dysk o ostrych krawędziach pomknął szybko i minął kark Gyara-Thana Hadyyka ledwie o kilkanaście centymetrów. Nie był to błąd strzelca, napastnik nie chciał zabić mistrza Jedi. Dlaczego?
Jason Manten, członek Rady Jedi, niepokorny, lecz zawsze wierny. Samotny wilk, tak go nazywali.
Iście wilczym krokiem sunął do Hadyyka. Na prawym przegubie miał nieznane urządzenie, pewnikiem był to miotacz tych pocisków, z których jeden przed chwilą omal nie wysłał Gyara-Thana na lepszą stronę Mocy.
- To
lanvarok - powiedział, śledząc spojrzenie drugiego mistrza. - Prymitywna, lecz niezwykle skuteczna broń Sithów. Przez cały czas była w Świątyni. Ale my, oczywiście, nawet o tym nie wiedzieliśmy. Baliśmy się rozbić stary posąg, by sprawdzić, co zostało w nim ukryte. W jakiś sposób zawsze wiedziałem, że go tu znajdę.
Jason nie wyrażał się z nienawiścią czy pogardą. Był spokojny. Tak jak spokojny bywał wtedy, gdy walczył z Ciemną Stroną we wszystkich jej przejawach, w całej Znanej Galaktyce. Umiał bez emocji pozbawić życia zbrodniarzy. Czy zdołałby to samo zrobić z niewinnym?
Czy to możliwe, by lata tej walki odcisnęły na nim mroczne piętno? Moc podpowiadała, że nie tkwi w nim Ciemna Strona. Nie, to coś innego.
- Czy wiesz, mistrzu, dlaczego go wziąłem?
Z pewnością była to najdziwniejsze zaproszenie do dyskusji, z jakim Gyar-Than Hadyyk się zetknął. Manten nie mierzył do niego z antycznej broni, ale groźba w postaci dysku tkwiącego w ścianie była jasna. Dyskusja ta musiała się odbyć, inaczej jeden z rozmówców zginie.
Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza GryDialog z Mantenem może być poprowadzony via pm lub krótkimi postami, jak wygodniej Hadyykowi. Shiris musi powziąć decyzję, czy wykonuje polecenie od mistrza. Od Salomei oczekuję dalszej organizacji w zabezpieczaniu świątyni.