Dustin żegnając się z osławioną parą najemników miał przeczucie, że kiedyś się jeszcze spotkają. Rozważywszy słowa Saillocka, zdecydował się skorzystać z usług wspomnianego przez niego Jamesa Fronta.
Rzeczywiście w lokalu panował tego dnia straszny rumor. I tak wysokie ryzyko kradzieży było zwiększone przez tłum w jakim wszyscy się poruszali, a portfel stracić można było dwa razy łatwiej niż zwykle.
Trzymając mocno aktówkę przecisnął się przez tłum do wnęki wskazanej przez Devaronianina. Nie zależało mu specjalnie na pieniądzach samych w sobie, jednakże kiedyś mogły mu się przydać. Po za tym trochę się napracował, aby je zdobyć, dlatego nie było mu w smak dać się okraść.
Chwile trwało zanim Dustin upewnił się, że biznes Fronta jest wiarygodną lokatą, następnie dopełnił formalności, aż w końcu przekazał walizkę, wraz z jej zawartością gościowi we wnęce. Słysząc o ostatnich spadkach kursu Republikańskiego Kredytu, zamienił swoją gotówkę na łupi-łupi, które ponoć były stabilniejszą opcją. Przy sobie zostawił jedynie około tysiąca kredytów, które wywalczył na arenie oraz tysiąc łupi, które zamienił u Fronta. Reszta pieniędzy pozostała w skrytce.
Godzina była młoda, a Yadrr miał ochotę na jeszcze jednego drinka, zamówił go i usiadł przy wolnym stole, który cudem udało mu się zająć.
Za każdym kolejnym pobytem uwagę chłopaka co raz mniej zwracała zróżnicowana klientela przewijająca się przez mordownię na stacji Zorda. Powoli zaczął przyzwyczajać się do nowego świata i zastanawiał się ciągle czy to dobra oznaka.
Młody mężczyzna aż podskoczył, gdy nagle ktoś rąbnął pięścią o stół wyrywając go z zamyślenia. Jego szklanka również straciła stabilność i w ostatniej chwili uratował wysokoprocentową ciecz przez rozlaniem. Gdy podniósł wzrok, zauważył piwne oczy wpatrujące się w niego z błyskiem zawziętości.
- Słuchaj no chłoptasiu! - głośno, bez przywitania powiedziała kobieta, która usiadła na przeciwko. Miała nie długie, farbowane na czerwono włosy i była może kilka lat starsza od Dantooinianina - Współpracujesz z tym starym, brzydkim Devishem Saillockiem i jego nieudolnym pilotem Dullusem.
Dustin zaskoczony całą sytuacją nie zdążył nawet się zająknąć, a dziewczyna głosem nie głosem nie tolerującym sprzeciwu odezwała się ponownie.
- Są dobrzy... Co nie zmienia faktu, że pracujesz z PRAWIE najlepszymi - uśmiechnęła się, unosząc nieco podbródek, co najwidoczniej oznaczało, że uważa siebie za przodowniczkę - Mniejsza z tym. Nie chcę do pomocy starego capa, który będzie się tylko ślinił na mój widfok. Potrzebuję kogoś młodego, dającego radę w tym biznesie. Jako, że pod ręką jesteś tylko ty, to jedziesz ze mną.
Przez kilkanaście sekund Yadrr wpatrywał się w przybyszkę nie wiedząc co powiedzieć, aż w końcu odchrząknął jak to miał w zwyczaju i odparł:
- Zaraz...
- Zaraz odlatujemy, zbieraj manele i dupa w troki - wstała z krzesła i odwróciła się mając zamiar wyjść z pubu, jednak nagle zatrzymała się, jakby sobie coś przypomniała - A.. Jestem Lionnie Dillinger, najlepszy pilot w galaktyce.
Chłopak zerwał się z miejsca i zaczął przepychać się przez klientów, gdyż dziewczyna znikła mu prawie z oczu w gęstym, kantynianym tłumie...
Dustin Yadrr oraz Lionnie Dillinger przenoszą się do [Zordo's Haven] Doki