Kamuro Rushi - nie tak dawno zwykły dzieciak, który lubi dobrą zabawę i głupie żarty. Teraz? Bohater Nowej Republiki, przyjaciel Mandalorian, jedyny syn Mistrza Jedi Dustila Rushi i sądząc po silnych Więzach, które połączyły go z trzema innymi osobami, w nim także Moc była obecna. Zabawnie kroczą koleje losu, sprowadzając zwykłych ludzi na drogę ku bohaterstwu.
Rushi wlał w siebie chyba hektolitry wszelkich płynów zdatnych do spożycia, by ugasić pożar, który zapłonął mu w ustach i gardle po zakosztowaniu kuchni Mandalorian. Zawsze lubił ostre potrawy, ale wszystko ma swoje granice...
Gdy poczuł wreszcie ulgę na podniebieniu, podniósł spojrzenie załzawionych od pikantnego jedzenia oczy na starszego Mereela. No i... zatkało go. Tak, spodziewał się miłego przyjęcia biorąc pod uwagę to, jaką przysługę wyświadczył klanowi, ale teraz zaniemówił. Dali mu ot tak... Statek? I jeszcze pakunek niewiadomej póki co zawartości (oby nie była to bomba!)? Wstając zatem od stołu potrzebował kilku sekund, żeby otrząsnąć się z szoku. Pokręcił szybko głową. Właśnie w ciągu jednej minuty stał się bogatszy o parędziesiąt tysięcy kredytów.
Odchrząknął wreszcie, decydując się odpowiedzieć.
- To teraz muszę przyznać, że wasza szczodrość mnie poraża. Spieszy mi się, mam jednak nadzieję, że jeszcze się spotkamy. Gdybyście odwiedzali Potrójne Zero, mieszkam z matką w zachodniej części górnych partii Coruscant. Z resztą, pewnie będziecie umieli mnie znaleźć i bez tego. Poczęstuję was nalewką domowej roboty - przyjaciele zawsze mówią, że jaja urywa.Zaśmiał się wesoło.
Po pożegnaniu się przyjaźnie z klanem Mando'ade Kamuro Rushi trzymając zaskakująco ciężki pakunek znalazł się na pokładzie swojego nowego (a zarazem pierwszego) własnego statku. YT-2400 otrzymany od Mandalorian był nowy fabrycznie. Jak się okazało chwilę po wypakowaniu zawartości "prezentu", to samo dotyczyło otrzymanego od nich Beskar'gamu. Rushi był cholernie ciekaw, kiedy oni do cholery dowiedzieli się jaki jest jego rozmiar... No, ale w końcu to Mando, na pewno mieli swoje sposoby.
- I co o tym myślisz, Navi?Zapytał, zerkając na hologram Zeltronki, który na czas pobytu u Mando miał schowany.
- Ty rzeczywiście jesteś największym szczęściarzem Galaktyki. Powinieneś grać w losowania pieniężne. - Odparła, kręcąc głową z niedowierzaniem.
Rushi zaśmiał się na jej słowa, zamykając grodzie statku.
- Rzeczywiście, powinienem. Ale takie zdobywanie bogactwa byłoby cholernie nudne. Tak to jeszcze przeżywam przygody. No i inaczej byśmy się nie poznali, nie? - Nareszcie przyszła długo oczekiwana przez Rushiego chwila, gdy mógł zdjąć z siebie niedopasowany kompletnie pancerz szturmowca Imperium.
(Zgaduję, że w full wypas frachtowcu jakim jest YT-2400 jest prysznic albo coś w tym guście, żeby zadbać o higienę na pokładzie)
Przed odlotem z Mandalore największy farciarz Galaktyki zdecydował się wziąć orzeźwiającą kąpiel, która przy okazji posłużyła mu za okazję do zgolenia zaskakująco długiego już teraz zarostu. Po ubraniu świeżych ciuchów - zakupionych przed wejściem na pokład statku u handlarza - zerknął na leżący w pakunku Beskar'gam.
Sprzedać, czy zachować? Sprzedać, czy zachować?
Pytanie odbijało się echem w jego głowie. Ten kawał blachy musiał być naprawdę sporo wart... Jednak teraz był najlepszym dowodem na jego przyjaźń z klanem Mereel. No i na dodatek... Jeśli wierzyć plotkom, mógł wytrzymać cięcie zadane mieczem świetlnym. Czyli cholernie odporny kawał żelastwa.
Wiedząc, że pewnie będzie się za to przeklinał w późniejszym czasie, ubrał na siebie Beskar'gam, który okazał się doskonale dopasowany. Jedyne, czego brakowało do kompletu, to był hełm. Co ciekawe, Rushi nie przypominał sobie, aby jakiś Mando'ade miał pancerz w kolorze metalicznym... Widać miało to u nich jakieś znaczenie, jakie barwy były zawarte w zbroi. Coś tam o tym czytał... Jednak nie utożsamiał się z Mandalorianami mimo wszystko. Był im wdzięczny, ale nie był i nigdy najpewniej nie będzie jednym z nich.
- Jak wyglądam, Navi? - Zapytał Kamuro, obracając się w pancerzu w kierunku holograficznej Zeltronki. Było to dla niego dość dziwne, że kobieta w ogóle nie zamykała połączenia. Zupełnie, jakby była jakimś rodzajem sztucznej inteligencji.
- Tak, jak powinna wyglądać osoba, która praktycznie całkiem sama rozgromiła pułk wyszkolonych żołnierzy Imperium. - Pochwaliła go kobieta, na co Rushi uśmiechnął się pod nosem. Rozejrzał się po statku, wsuwając między wargi jeden z ostatnich pozostałych mu papierosów. Mimo wszystko tego wolał na Mandalore nie kupować - wolał nie myśleć, jak mocne dodatki mogłyby się tam znaleźć. Odpalił używkę z użyciem zapalniczki i przeczesał palcami wilgotne po myciu włosy.
- Powinienem jakoś ten statek chyba nazwać, nie?**************************************
Z nowymi oznaczeniami i polakierowany mieszanką szarości i ciemnego błękitu
"Stardust" - jaka to nazwa była wypisana zgrabnie na kadłubie frachtowca - opuścił atmosferę Mandalore z jedną osobą na pokładzie, jaką był sam pilot - Kamuro. Zaskakującym było, że maszynę prowadził z taką łatwością - tutaj jednak ogromną pomocą okazała się Navi, z którą połączenie nasz bohater połączył z systemami nawigacyjnymi maszyny oraz panelem umieszczonym na nadgarstku Beskar'gamu.
- Gdzie teraz, Pięknisiu? - Zapytała holograficzna Zeltronka, zerkając spode łba na mężczyznę za sterami.
- Kurs na Potrójne Zero, Navi. Lecimy na Coruscant. - Odparł Kamuro otwierając piwo i odkładając na bok kopertę wypchaną kredytami zarobionymi na sprzedaży karabinu i zbroi szturmowca handlarzowi na Mandalore.
Pociągając łyka z ameliniowej puszki odkaszlnął aż, gdy gorycz piwa z Mandalore zalała jego podniebienie. Czy ten lud robił czasem coś o łagodnym smaku?
Statek pilotowało się całkiem nie najgorzej, jednak boleśnie irytował Kamuro fakt braku drugiego pilota. Gdy zbliżał się w nadprzestrzeni do wyznaczonych uprzednio koordynatów usłyszał komunikat.
- Kamuro Rushi. Zmień kierunek podróży. Na orbicie Coruscant toczy się bitwa kosmiczna pomiędzy siłami Imperium a Nowej Republiki. Lot tam to pewna śmierć. - Głos ten należeć musiał do jednego z Mando'ade, których Kamuro spotkał w klanie Mereel. Kosmiczny farciarz zaklął, słysząc te wieści. Nie był tak dobrym pilotem, by przeleciec przez turbolasery. Zerknął na holograficzną Zeltronkę.
- Jesteś w stanie mnie przez to przeprowadzić? - Zapytał i tak znając już odpowiedź.
- Ja mam umiejętności, by cię poprowadzić. Ale ty nie masz umiejętności, by ruszyc wskazanymi przeze mnie kierunkami. Nie jesteś wystarczająco dobrym pilotem. - Odparła obojętnym głosem Navi, gdy Kamuro upił łyk piwa, wychodząc przedwcześnie z nadprzestrzeni.
- Nie pomogę matce zabijając się. Potrzebuję pomocy. - Burknął niechętnym głosem, zmieniając kierunek lotu.
- A kogo zamierzasz o nią prosić? - Zapytała ciekawie Navi, zerkając na mężczyznę za sterami Stardusta.
- Jedyną osobę w Galaktyce, którą czuję, że mogę bardzo szybko odnaleźć. Kurs na Nar Shaddaa.Kamuro Rushi przenosi się na [Nar Shaddaa] Lądowiska