Imię i nazwisko: Vega Vosh
Rasa: Człowiek
Profesja: Agent Imperialnego Biura Bezpieczeństwa
Data urodzenia: 1 BBY
Usposobienie:
Do czasu swojego akcesu do lokalnej placówki szkoleniowej Imperium była mocno niezależna. Zawsze chciała postawić na swoje i złościło ją kiedy zmuszana była do robienia czegoś wbrew swoim planom. Umiała jednak przyznać komuś rację, ale tylko wtedy kiedy było już po wszystkim i jej założenia faktycznie okazałyby się gorsze. Postępowała według swojego własnego kodeksu, który służył głównie jej celom. Mimo wszystko nie była do szpiku kości zła i samolubna. Jeśli jest ze swoimi znajomymi to potrafi się świetnie bawić, żartować i śmiać z nimi. Dla obcych jest nieco oschła i nieufna, choć zazwyczaj jeśli z kimś dłużej przebywa – mija jej to. Początkowo w akademii imperialnej również próbowała zachować swoją niezależność lecz szybko odkryła, że najszybsza droga do sukcesów i awansów to uległość wobec tych, którzy stoją wyżej. Uzależniona od palenia.
Wygląd:
Vega to niewysoka, bo mająca 161 cm wzrostu, kobieta. Na pierwszy rzut oka wygląda na przedstawicielkę rasy ludzkiej. Na drugi, trzeci i każdy kolejny zresztą też, bo po prostu jest ludzką kobietą. Po swojej matce odziedziczyła blond włosy i czarne oczy. Jest szczupła, ale nie wychudzona. Kondycję trzyma dzięki służbie w IBB.
Umiejętności:
- zna basic, twilekański i huttese
- zaawansowane przeszkolenie bojowe
- walka wręcz
- walka bronią białą
- obsługa pistoletów i karabinów
- pierwsza pomoc
- specjalizacja w karabinach blasterowych
Ekwipunek:
- Cyfronotes
- 700 kredytów
- Ubranie
- Pistolet blasterowy DL-22
- Nóż
- Magiczna, niekończąca się paczka papierosów (czy co tam się w naszym kochanym uniwersum pali)
Historia:
Aby lepiej poznać motywy, które kierowały Vegą w swojej imperialnej ścieżce życia, trzeba pokrótce streścić w jakiej rodzinie się wychowywała. Jest rodowitą mieszkanką Coruscant, tak jak jej rodzice, i ich rodzice, i ich rodzice itd. Jej ojciec, Kanner Vosh, urodził się w 31 BBY, natomiast matka w 29 BBY. Wywodzili się z zamożnej (choć przesadzać nie można) rodziny. Vosh kilkukrotnie zasiadał w senacie Republiki. Był zły i zawiedziony tym jak wyglądało państwo. Próbował zwalczać wszechobecny nepotyzm i korupcję – jednak bezskutecznie. Nie było zatem nic dziwnego w jego zachowaniu kiedy gorąco poparł nowo powstałe Imperium. Tak też wychowywał swoją córkę, która urodziła rok przed bitwą o Yavin. Vega w 5 ABY poszła do zwykłej szkoły, w której szło jej dobrze choć bez specjalnie wielkich sukcesów. W tym samym roku nastąpił upadek Imperium, a półtora roku później Coruscant zostało zdobyte przez rebeliantów. Jako, że jej rodzice nie sprawowali żadnych ważnych stanowisk za rządów Palpatine'a to uniknęli oni represji i pozostali na planecie.
Okazja na powrót poprzedniego systemu nie powiodła się. Wielki Admirał Tharwn został odparty na początku swojego ataku, i wkrótce całkowicie pokonany. Vega wychowywana była w niechęci do Republiki. Po ojcu przejęła sentyment po idealizowanym Imperium i sama, mimo braku specjalnych powiązań, zapragnęła powrotu tego systemu.
Styuacja zmieniła się wraz z nadejściem nowego zagrożenia dla odrestaurowanej Republiki Galaktycznej. Plotki, które przez władzę były skrzętnie ukrywane, szybko znalazły posłuch wśród ludzi. Różnoracy populiści byli w swoim żywiole, przepowiadali rychły upadek obecnej władzy i zainstalowanie na Coruscant, a potem w całej galaktyce ponownie Imperium wraz z Alistairem Tourville na czele. Była to nadzieja dla młodej Vegi, która aktualnie nie mogła znaleźć dla siebie miejsca. Szturm na centrum galaktyki przebiegł niesamowicie szybko i efektywnie. Vosh przyłączyła się do antyrepublikańskich sabotażystów, którzy wspierali atak od samego początku, starając się zaszkodzić obronie od środka. Tam też została zauważona przez jednego z przedstawicieli Imperialnego Biura Bezpieczeństwa, oficera wysłanego wcześniej do szkolenia takich formacji. Organizacja ta, po dokładnym przebadaniu historii jej, oraz jej rodziny stwierdziła, że być może będzie to osoba nadająca się na wyszkolenie na agenta. Ojciec chodził dumny i napuszony przez blisko tydzień, kiedy w ich domu pojawili się oficjelowie wraz z ową ofertą.
Początki jak zawsze były trudne. Nie tak wyobrażała sobie to szkolenie. Wszechobecne znęcanie się nad nowymi jednostkami doprowadzało ją często do płaczu i chęci poddania się. Często wzbierała w niej niesamowita złość, która pozwalała jej zacisnąć zęby i trwać dalej nie poddając się. Pierwszy rok cały był tragiczny. Do końca życia zapamiętała swój pierwszy powrót z ćwiczeń wojskowych.
Był już późny wieczór. Na bliżej nieokreślonej planecie treningowej powoli zapadał zmrok, był to specjalny ośrodek, w którym wiele rodzajów sił Imperium ćwiczyło tężyznę fizyczną. Oddział, w którym przebywała Vega wracał właśnie z całodniowych ćwiczeń. Ciało odmawiało posłuszeństwa. Przy choćby najmniejszym ruchu wszystko bolało. Na szczęście było już widać baraki gdzie będą mogli odpocząć. Byli już tam kilkukrotnie, nic specjalnego. Piętrowe łóżka, osobna szafka na rzeczy i osobna na wyposażenie wojskowe. Dzielili barak z grupą starszych żołnierzy. Vega nie miała nawet sił myśleć. Kiedy usłyszała komendę „spocznij” poczuła, że będzie najszczęśliwszą kobietą na świecie o ile tylko się położy. Ruszyli ociężale w stronę swojego baraku. Nie wiedzieć czemu, nagle cała grupa zatrzymała się przed drzwiami do budynku. Vega szła w środku więc początkowo tylko wezbrał się w niej gniew, który z idiotów się bawi i blokuje przejście. Przepchnęła się nieco do przodu i stanęła zdziwiona. Na podłodze w ich sypialni, dokładnie przed drzwiami leżał biały ręcznik. Czyściutki biały ręcznik, że aż oczy bolą! Nie trudno było się domyśleć, że należy do któregoś ze starszych „kolegów”, jednak większość z nich leżała już na swoich pryczach, a tylko część jeszcze coś robiła, udając że nie widzą „kotów” w przejściu. Co robić? Byli cali ubłoceni i umorusani po treningu. Pierwszy, który stał przy drzwiach przeskoczył zgrabnie nad leżącym ręcznikiem. Zadowolony z siebie mógł w końcu ruszyć w stronę łazienki. Kolejni robili to samo, niektórzy nawet dokładnie wycierali buty przed skokiem by nie nakapać przypadkiem na niego. Vega również to zrobiła. Krótkim susem przeleciała nad krystalicznie czystym ręcznikiem i szczęśliwa, że to koniec zaczęła z ulgą w duszy ściągać swój pancerz. Kiedy położyła się na swojej pryczy zasnęła jak kamień.
Obudziły ją mocne szarpnięcia. Ktoś wywlókł ją z łóżka i była teraz ciągnięta po ziemi przez dwóch mężczyzn. Początkowo próbowała się wyrwać ale dwa mocne uderzenia w brzuch skutecznie osłabiły ochotę na jakiekolwiek ruchy. Wlekli ją po kamiennej ścieżce, czuła, że rany na nogach pod wpływem tarcia otwierają się i poszerzają. W końcu postawili ją przed zamaskowanym meżczyzną. Rozejrzała się i zobaczyła dookoła siebie wszystkich z jej oddziału. Ktoś zaczął głośno mówić:
- Witam wszystkich nowych! Ledwo tutaj przyszliście i już sobie nagrabiliście. Przykre. Bardzo! Ale zaręczam was, że przy nas nauczycie się przestrzegać naszych wszystkich zasad. Mówię oczywiście o tych nieoficjalnych zasadach... Ale, ale. Zadajecie sobie pytanie czemu tutaj jesteśmy? Znaleźliśmy się tu ponieważ było nam przykro, że nas nie szanujecie drogie kotki. My, wasi starsi koledzy, dajemy wam po ciężkim treningu czysty ręcznik abyś mógł w niego wytrzeć swoje nogi a wy co robicie? Odrzucacie naszą miłą propozycję... Nie doceniacie tego co dla was możemy zrobić, dlatego też teraz nauczymy was tego szacunku. Chłopcy, czyńcie waszą powinność.
Po tych słowach dostała trzy silne ciosy. Dwa w twarz i jeden w brzuch. Później straciła przytomność. Na następny dzień wszyscy obudzili się w swoich łóżkach. Jeszcze nigdy nie czuła się tak potwornie, a dwie krwawe rany zamiast stóp nie pomagały w tym.
Na szczęście później było tylko lepiej, oczywiście, cały czas byli gnębieni lecz poznawali zasady współżycia. Starała się wkupić w środowisko starszych kolegów lecz bezowocnie. Udało jej się to dopiero podczas drugiego roku szkolenia. Jako, że przykładała dużą uwagę do szkolenia i osiągania dobrych wyników szybko zdobyła sobie pewną dozę szacunku. Kiedy pewnego razu ktoś obudził ją w środku nocy i rzucił krótkie hasło „idziemy po nowych”, o mało co nie wyskoczyła ze szczęścia z łóżka. O jej bojowym wyszkoleniu może również świadczyć historia, która zapisała się na długo w akademii. W innym oddziale była grupa, która wyjątkowo brutalnie zachowywała się wobec nowych, co doprowadziło do trzech zgonów. Wtedy też, ekipa w której znajdowała się Vega stwierdziła, że trzeba coś z tym zrobić. Złapali ich przywódcę w nocy i zaczęli bić. W końcu przyszedł czas na „młodą”. Nie miała dużej siły lecz doskonale wiedziała co zrobić żeby bolało. Kiedy bez słowa podeszła do ofiary i uderzyła go tak mocno, że stracił przytomność, wszyscy stwierdzili,że na pół godziny dają mu spokój, bo może stać się coś złego.
Nie taki stary mężczyzna wjeżdżał właśnie windą na wyższe partie budynku, w którym miał tymczasowo zamieszkać. Był zadowolony, nawet podgwizdywał sobie jakąś melodię. Poruszająca się w górę kabina delikatnie zatrzymała się i otworzyły się drzwi. To co zobaczył pasażer lekko popsuło mu humor. Zawadiacko trzymana między wargami wykałaczka prawie mu z nich wypadła. Przed sobą widział zbiorowisko przedstawicieli wielu różnych ras, którzy przekrzykiwali się nawzajem, non stop przepychali i odgrażali. Panował tu niemały chaos. Gdzieś pod sufitem zauważył wiszącą tabliczkę z napisem „Informacja”. Udał się tam wolnym krokiem nieco oszołomiony całym tym widokiem. Oglądając się dookoła nie zauważył kiedy dotarł do tłumu przed interesującym go punktem i wpadł na stojącego tam Wookiego, który zdawał się kłócić z jakimś człowiekiem. Niestety widać było, że żaden z nich nie rozumiał swojego towarzysza rozmowy. Kiedy włochaty potwór zaryczał, najwidoczniej żeby wyrazić swoje rozczarowanie zobojętnieniem na otoczenie obijającego się o niego mężczyzny, ten tylko blado się uśmiechnął się i szybko dał nura w tłum ludzi przepychając się do przodu łokciami. Udało mu się dotrzeć do oficera republikańskiego, który starał się odpowiadać wszystkim naraz. W końcu zauważył go i rzucił.
- A ty tu czego?
- Eee... Miałem dstać przydział na tymczas...
- Nie ma.
- Ale pan nie rozumie. - Tutaj wyciągnął swój cyfronotes i pokazał go oficerowi.
- Aaaa... polityczny – wąsaty dowódca tego całego bajzlu ściszył głos. Po chwili milczenia zaczął już normalnie. - To nie zmienia faktu, że nie ma miejsca. Ci wszyscy tutaj też oczekują przydziału.
- Ale oficer, który mnie tu wysłał mówił, że dosta...
- Za przeproszeniem, ale te darmozjady z dowództwa gówno wiedzą i tyle samo mogą. Siedzą na stołkach i wydają rozkazy nie do wypełnienia. Jak gdzieś znajdziesz miejsce to tam zostań. To baza przejściowa będziesz tu do czasu aż poproszą cię o złożenie zeznań. Miłego pobytu – oficjel uśmiechnął się pokazując wybity ząb i odwrócił się plecami do, byłego już, rozmówcy. Zaczął głośno mówić po zabrackiemu i mocno gestykulować. Mężczyzna był tak zdziwiony całą tą sytuacją, że nawet się nie zdenerwował. Był wciąż oszołomiony. Udał się w kierunku zamykanych szafek gdzie wrzucił swój niewielki, podręczny bagaż po czym udał się z powrotem do windy, by zapewne pojechać w dół. Stał przed drzwiami, które niebawem miały się otworzyć wpatrzony tępo w jakiś jeden punkt [...]
Trzy dni wcześniej
- Nie wiem jak pan to zrobił ale jesteśmy pod ogromnym wrażeniem. Te informacje są bardzo pomocne i z pewnością będziemy w stanie wykorzystać je na nasza korzyść. Niestety... procedury. Rozumie pan... biurokracja itd. itd. - tutaj oficer rozmawiający z młodym mężczyzną zmarszczył nieco brwi. - Musimy czekać. Będzie pan musiał potwierdzić wszystkie te rzeczy u odpowiednich służb, ale jeszcze nie teraz. Dostaliśmy już informacje, że jest pan poszukiwany. Ale to nie problem. Mamy pewną placówkę w której bez problemu można się ukryć, a także zmienić swoją tożsamość. Proszę się nie obawiać. To w stu procentach bezpieczne miejsce. Może pan już o sobie myśleć jak o bohaterze! - wojskowy wstał i uścisnął rękę rozmówcy. - Proszę za mną, zostanie pan poinformowany co dale należy zrobić.
Trzy dni później
[…] Stał przed drzwiami, które niebawem miały się otworzyć wpatrzony tępo w jakiś jeden punkt. Za nim cicho rozmawiało dwóch Ithorian, obok biegały małe dzieci, po ich akcencie można było poznać, że pochodzą z Korelii. Jeszcze dalej przebywał jakiś niezbyt przyjemny Nautolanin i łypał złowrogo na grupkę Twileków. Kiedy drzwi windy zamknęły się za rozczarowanym facetem, niewysoka, krótko obcięta blondynka opierająca się o ścianę za całym tym grajdołem dziwnych istot ostatni raz zaciągnęła się dymem. Jeśli ktoś by zwrócił na nią wcześniej uwagę to z pewnością zauważyłby, że cały czas obserwowała najnowszego gościa. Po chwili poprawiając swój strój również udała się w stronę windy.