przez Eric Crushmind » 20 Maj 2013, o 18:33
Moja karta postaci, pewno odrzucona będzie, ale spróbować nie zaszkodzi - pierwsze koty za płoty, jak to mówią:
1.Nazwa postaci: Eric Crushmind
2.Rasa: Człowiek(Korelianin)
Profesja: Student Kulturoznawstwa
4.Data urodzenia: 47 ABY 5.Usposobienie: O Ericu wielu ludzi mówi różne rzeczy. Dawni jego nauczyciele stwierdzą, że jest on utalentowanym, spokojnym i zorganizowanym człowiekiem. Dawni koledzy ze studiów najpewniej wspomną jego wygadanie połączone z lekkim, przez co nie psującym pozytywnego efektu cynizmem. Kabareciarze z „Korelijskich Banth” będą mówili raczej o jego niebywałym poczuciu humoru i łatwości nawiązywania kontaktów z innymi. Może nie wszystkie cechy, które komplementują jego znajomi są mu naturalne, lecz ów człowiek może bez większych problemów „wymusić na sobie” pewne zachowania. Co zaskoczyłoby ludzi, których zna, dawniej nie lubił zbyt dużo mówić, lecz zaaklimatyzowanie się w środowisku szkolnym wymusiło na nim udawanie kogoś, kto nie ma problemu z prowadzeniem rozmowy, a z czasem weszło mu to w nawyk. Tu ujawnia się jego kolejna cecha – samozaparcie. Z tym człowiekiem jednak nie porozmawiasz o jego poglądach na sporne moralnie tematy – on wie, że jego mocno odmienne zdanie może wprowadzić go w kłopoty.
6.Wygląd: Eric ma długie, czarne włosy, które najczęściej nosi spięte w staromodny kuc, lub rozpuszczone. Jego tęczówki mają zielony kolor. Jego nos jest prosty i krótki, zaś pod nim ma wąsy, które łączą się z jego krótką brodą. Jego wzrost jest przeciętny, zaś ciało – lekko umięśnione.
Co do ubioru Eric ma tylko 3 zasady, mysi być czysty, schludny i najlepiej w ciemnych kolorach, dlatego też nikt nie kojarzył go z konkretną kurtką, czy spodniami… do niedawna. Sprawił sobie czarny płaszcz z pelerynką i kilkoma specjalnymi kieszeniami – jedną na blaster, drugą, w rękawie, na nóż, jeśli jakiś uda mu się zdobyć.
7. Umiejętności i talenty:
*Talent do nauki – nauczyciele mówili, że jest wszechstronnie utalentowany. To nieprawda, talent ma tylko jeden, który wystarcza mu za wszystkie inne – bardzo szybko przyjmuje informacje i co więcej potrafi je wykorzystać;
*Haker – Eric zna się na komputerach i sieciach jak mało kto. Potrafi naprawić cyfronotes, jak i włamać się na zakodowaną częstotliwość(choć czasem zajmuje to bardzo dużo czasu);
*Mechanik komputerowy – warsztat ojca dostarczył mu wszystkich potrzebnych rzeczy, dzięki którym mógł nauczyć się jak naprawiać fizyczne części komputerów, lub dodawać własne. Nie jest jednak światowej klasy ekspertem – jego umiejętności utrzymują się na poziomie nieco lepszego mechanika;
*Strzelanie z broni krótkiej – kredyty wydane na pistolet blasterowy i karnet w strzelnicy opłaciły się. Młody Crushmind potrafi całkiem nieźle posługiwać się bronią krótką jak na cywila;
*Aktor – już naturalnie Eric potrafił udawać kogoś zupełnie innego, a trening, jaki zapewnił mu kabaret, sprawił, że opanował tą sztukę do perfekcji;
*Gadane – Eric wie jak rozmawiać z ludźmi, bez problemu potrafi poprowadzić rozmowę i jeszcze nakierować ją tak, aby rozmówca powiedział mu co chce.
8.Ekwipunek:
-Zmodyfikowany cyfronotes
-Pistolet blasterowy noszony w kieszeni w wewnętrznej części płaszcza
9. Majątek:
-10 kredytów
10.Historia:
Eric siedział w swoim pokoju na poddaszu, przy biurku z cyfronotesem. Zaczynał pisać pamiętnik – słyszał, że to całkiem niezły sposób rozwinięcia swoich umiejętności pisarskich, a już dawno zapragnął je poprawić. Chciał jednak zacząć nieco inaczej – pokrótce opisać to, co dotychczas przeżył. Wiedział, że to nie będzie pasjonująca lektura – jego żywot był na razie spokojny, lecz ćwiczenia przecie nie wymagają opisywania spektakularnych bitew galaktycznych, czy dylematów moralnych. Przynajmniej nie na początku.
„Urodziłem się na Korelii” pisał „planecie od 20 lat pozostającej pod wpływami cholern” opanował się, skasował „Imperium”. Crushmindowie nigdy nie przepadali za imperium. Nie chodziło jednak o rzeczy związane z moralnością, bo w tej rodzinie bywało z nią różnie, ani o tęsknotę za demokracją. Przyczyna była znacznie bardziej prozaiczna – jeszcze pradziadek Ericka był zamożnym obywatelem, a dzięki imperium stracił prawie wszystko co do nich należało. „Mój ojciec był specjalistą od napraw komputerowych w jego własnym warsztacie w Coronet , a matka prowadziła przy nim sklep ze sprzętem.” Przerwał na chwilę zamyślił się, po czym dodał „Miałem to nieszczęście, że urodziłem się jako pierwszy. Dwa lata po mnie przyszła na świat moja młodsza siostra – Tatiana. Mówi się, że to najmłodsze dziecko skupia największą uwagę rodziców, a u mnie nie było inaczej – jako 5-letni szkrab byłem o nią zazdrosny, ale starałem się tego nie okazywać. Nadrobiłem to w końcu w wieku lat 6, kiedy to zacząłem pomagać ojcu w warsztacie. Zaintrygowało mnie działanie komputerów – zacząłem wypytywać ojca o nie, co wyraźnie sprawiało mu radość. Potem przyszedł obowiązek szkolny – wtedy to była dla mnie męka. Nie chodzi o to, że miałem trudności z nauką, bo było wprost odwrotnie, ale miałem problemy z rówieśnikami – czułem się jakby odtrącony od grupy. Do tego czasu nie odzywałem się zbyt wiele. Większość tego, co mówiłem w ciągu całego dnia to były moje pytania do taty, a były raczej krótkie i treściwe. Teraz musiałem szybko się przełamać i stać się jak najbardziej wygadanym. Początki nie były łatwe – jąkałem się, zacinałem, jednak po miesiącu potrafiłem brać czynny udział w rozmowie, a po kolejnym – potrafiłem na lekcji uchodzić za cichego i nieśmiałego, a być rozgadanym na przerwach i po szkole. Mniej więcej gdy miałem 8 lat urodził się mój brat – Rowan.” Właściwie tylko tyle miał do powiedzenia o pierwszej szkole, nic szczególnego się nie wydarzyło. Zamyślił się, czy o tym okresie mógłby powiedzieć coś więcej. Jeden przebłysk i znów zaczął pisać: „W okolicach 3 klasy pytania zadawane ojcu nie wystarczały – sam zająłem się tematem. W rok później napisałem pierwszy bardziej skomplikowany program, który chyba do teraz jest używany przez ojca i matkę do katalogowania sprzętu”. Tyle chyba o podstawówce. Dalej ta nieszczęsna średnia szkoła – wydawało mu się, że każdemu, kto do niej pójdzie, inteligencja obniża się o co najmniej 25 punktów. „Ten etap edukacji był dla mnie koszmarem. Dostosowanie się do grupy jednocześnie nie podpadając nauczycielom było nie lada wyzwaniem – opowiadanie i śmianie się z kiepskich dowcipów o wiadomym podtekście, przechwalanie się niezbyt chwalebnymi rzeczami(które starałem się ograniczać tylko do ucieczek z domu) i inne rzeczy, których wolę nie wspominać. Byłem również jednym z bardziej leniwych uczniów, ale z drugiej kategorii leni. Aby nie musieć pisać na lekcji notatek napisałem mały programik na mój cyfronotes, który wychwytywał mowę z pomocą wbudowanego przeze mnie mikrofonu i zapisywał to tekstowo. Koledzy niestety dowiedzieli się i zaczęli sprawiać, że obok samej notatki zapisywało też ich niewybredne słownictwo. Musiałem zmodyfikować tak, aby wychwytywało tylko to, co mówi jeden głos. Pocieszeniem było to, że okazało się iż mój młodszy braciszek, w przeciwieństwie do siostry zapatrzonej w statki kosmiczne, również zainteresował się komputerami. Starałem się go uczyć tego co wiem i, choć opornie, stawał się coraz lepszy. Tym bardziej, że znał się na ich fizycznych właściwościach lepiej ode mnie, ale stało się to znacznie później. Oprócz nauczania brata popołudnia i wieczory spędzałem na ćwiczeniu samego siebie, tak w programowaniu, jak i ciała, choć tego na mniejszą skalę – 15kilometrowa przebieżka codziennie sprawiała, że nie obrastałem w tłuszcz.
Średnią udało mi się ukończyć z wyróżnieniem, więc został mi wybór kierunku studiów. Nie był trudny – poszedłem na kulturoznawstwo. Interesowałem się nim od pewnego czasu, a na informatyce nie dowiedziałbym się czegoś nowego i wzbudził niepotrzebne zainteresowanie Imperium, a kulturoznawstwo od pewnego czasu mnie interesowało.” Studia jeszcze trwały, ale miał o nich lepsze wspomnienia, niż o średniej. Materiał do wykucia co prawda był większy, ale jemu przychodziło to łatwiej. „W pierwszym roku dołączyłem do kabaretu „Korelijskie Banthy”, w którym jestem do teraz. Co ciekawe jego założycielem był jeden z docentów na uniwersytecie, całkiem sympatyczny człowiek – Roger Skern. Jego pomysły na skecze naprawdę przypadły mi do gustu – od nabijania się ze stereotypów i grup społecznych, po parodie co głośniejszych filmów. Występowaliśmy po kantynach, chociażby w „Cichym Joe”, dzięki czemu miałem, oprócz gotówki, darmowe piwo (i jajecznicę po występie), jednak głównym źródłem utrzymania była naprawa sprzętu – cyfronotes ci się zacina? Eric pomoże. Usunąłeś przypadkowo nagranie z wykładu? Idź do Crushminda. Udało mi się odłożyć tyle pieniędzy aby kupić sobie mały blaster i załatwić karnet na strzelnicę.”
To mu przypomniało, że miał Derekowi Clarcowi, trzeciemu z członków kabaretu, naprawić cyfronotes. Przerwał i zapisał to, co dotychczas napisał i wziął się do roboty. W końcu ojca o pieniądze prosić nie będzie, a odkładał na jakiś rozsądny nóż.