przez Peter Covell » 19 Lut 2009, o 13:02
Daylana faktycznie znajdowała się już w prywatnych pokojach Marca Lishana, który prowadząc ją, nie miał oporów przed ściskaniem jej tyłka i przesuwaniem ręką po piersiach. Miała ochotę skręcić mu kark i z trudem się przed tym powstrzymywała, ale wizja czterdziestu tysięcy kredytów nagrody skutecznie przekonywała ją do tego, że należy jeszcze chwilę wytrzymać...
Minęli strażnika stojącego przed drzwiami sypialni, ale ten nawet nie obdarzył ich spojrzeniem - zapewne, gdyby to zrobił, mógłby pożegnać się z pracą. Ludzie tacy, jak Lishan traktują pracowników jak przedmioty i oczekują, by ci właśnie tak się zachowywali.
Ledwo zamknęły się za nimi drzwi, a Marc przywarł ustami do jej ust, boleśnie wbijając zęby w jej wargi i pchając swój język do środka. Daylana resztkami silnej woli powstrzymała się przed przedwczesnym zabójstwem i przesunęła dłonią po jego piersi, kierując ją w dół, ku kroczu tamtego. Wyraźnie czuła, że mężczyzna jest gotowy na wszystko, a jego twardy członek, ledwo mieszczący się w spodniach, tylko utwierdził ją w tym przekonaniu. Miała nadzieję, że zgodzi się na prochy, zanim ją przeleci...
Stanowczym ruchem pchnęła go w kierunku łóżka, na którym wylądował, po drodze potykając się o własne nogi. Powstrzymała wybuch śmiechu i zaczęła zastanawiać się czy to wpływ alkoholu czy jedynie wrodzonej niezdarności. Rozpięła sukienkę i pozwoliła, by ta sama się z niej zsunęła. Będąc jedynie w bieliźnie (kiedy wpadnie ochrona, musi wyglądać dość realistycznie) weszła na łóżko i zaczęła zdejmować koszulę Lishana. Ten oczywiście zaczął się już dobierać do jej majtek ściągając je w dół. Reakcja Daylany była natychmiastowa - odsunęła się od niego i założyła je z powrotem mrucząc coś w stylu "wszystko we właściwym czasie, mój kowboju".
Nie mogąc już dłużej wytrzymać tego porządliwego spojrzenia, jakim ją obdarzał, a także myśli, że za chwilę facet może nie wytrzymać i po prostu wziąć ją jak mu się będzie podobało, sięgnęła do stanika i wyciągnęła fiolkę z narkotykiem-trucizną...
*****
W tym samym czasie, w kuchni, właśnie szykowano torty i inne słodkie specjały. Wbrew temu, czego spodziewali się Alex i Nicholas nie było jednego tortu, ale cztery - jeden wielki, prawie dwumetrowej wysokości oraz trzy mniejsze, jako jego "satelity". Jeśli chciało się otruć Lishana, należało wybrać odpowiedni...
Numer GG: 8933348
Nie pisz, jak nie masz po co. Nie pisz, żeby przypomnieć o odpisie Mistrza Gry. Nie pisz, jeśli chcesz pogadać o pogodzie.
I, na Boga, nie zawracaj dupy pytaniami "Co u Ciebie?"