Po śniadaniu, oboje chwilę pokrzątali się po mieszkaniu, by następnie wyruszyć nad podbój Koronetu. Jako iż William był miejscowym, postanowił oprowadzić Saine po kilku ciekawych miejscach w stolicy Korelii. Choć słowo "oprowadzić" nie do końca było odpowiednim, w końcu spore odległości w stołecznym mieście musieli pokonać, korzystając z miejskiego transportu.
- Nie da się ukryć, iż to miejsce jest głównie środowiskiem przemysłowym, aczkolwiek w odróżnieniu od Coruscant (planety która cała jest miastem), uważam je za bardziej estetyczne, z większymi przestrzeniami zieleni. Ale co tu porównywać. Korelii nie można nazwać planetą-miastem w dosłownym sensie. - rzekł Hunt, gdy oboje stali przed jakimś ogromnym kompleksem - Tutaj mamy słynne Centrum Medyczne. Wielu twierdzi, że właśnie w tym miejsc korzystają z najlepszej jakościowo bacty. Poza tym jak sama widzisz jest tu sporo zieleni, a na pewno działa to kojąco na rekonwalescentów. Kto chciałby się non stop wpatrywać w industrialne obrazki...
Kilkanaście minut później dwoje archeologów siadło w taryfę, by przemieścić się w następne miejsce. Podróżując wymieniali swoje opinie na różne tematy. Była to miła odmiana, w końcu nie musieli się zajmować jakimiś eksponatami czy pisaniem raportów. Można powiedzieć, że zasłużyli chociaż na krótki wypoczynek.
- To jedno z najciekawszych miejsc. Parki zoologiczne i botaniczne, założone przez Rosteka Horna. Jedno z piękniejszych miejsc na całej Korelii. Kompleks jest odwiedzany praktycznie o każdej porze roku, choć szczególnie latem oblegają go tłumy. Starsi szukają odpoczynku, studenci uczą się na ławkach, a archeologowie, w tym Saine Kela, zwiedza. - zagaił wesoło William, wykupując w kasie bilet zezwalający na wstęp do niedostępnych darmowo lokacji ze zwierzętami. Dyrekcja ogrodu zapewniła różnym rasom naprawdę godne warunki bytowania. O ile banthy nie były czymś oryginalnym, to byczy rankor mógł wzbudzać podziw. Ponadto mogli zobaczyć m.in.
rille,
smoki kell,
zgryźliwe jaszczurki, dzikie
nerfy, charakterystyczne
scalefishe,
ryby lornetowe zwane też "
see" czy też
ryby noże. Listę można by ciągnąć jeszcze przez długie godziny, a Saine oraz William i tak nie obejrzeli wszystkiego.
- Mam nadzieję, że ci się podobało. Niestety chcąc zobaczyć wszystko musiałabyś spędzić w Koronecie dobrych kilka miesięcy. Niestety? A może i stety, kto wie gdzie kiedyś osiądziesz? - kontynuował wycieczkę Hunt, dobrze się przy tym bawiąc. Robiąc krótką przerwę para "turystów" wrzuciła na ruszt nieco śmieciowego jedzenia. Kolejnym punktem były Górnicza Korporacja Koronetu, jednak ją oglądali jedynie przez szyby taksówki, następnie na polecenie Willa, taryfiarz zrobił dwa kółka nad prywatnym kosmoportem Elmas. Kuliminacją była kantyna Mynock's Haven, gdzie też wysiedli.
- Trochę nam czasu zeszło, już ciemno, ale zdążymy wpaść na jednego drinka, do najbardziej znanej kantyny Korelii. Tak, tak w Galaktyce też o niej głośno. Zapraszam. - rzekł Hunt, puszczając przodem Kelę. Oboje znaleźli stolik przy ścianie, czekając na kelnera, którym okazał się być astromech R5.
- Hmm, dla mnie będzie "Gwiazda Śmierci". Raz można zaszaleć. - powiedział mężczyzna - A Ty Saine co pijesz? Równie mocny alkohol? Czy może jakiegoś nophixa? Może coś byś opowiedziała o sobie? Od zawsze ciągnęło cię do archeologii i architektów? Hmm, Xenoarcheologia, tak?