"Wyliniały Ewok" spelunka jakich wiele, nawet, a może w szczególności na takich światach jak Coruscant, które choć tchnie przepychem, ma również i swoje bardziej mroczne strony, gdzie nie każdy chce i powinien się zapuszczać. W tym jakże "pięknym" przybytku znalazł się stary wojak Marcel Alabaster, który odwiedzał planetę, w związku z kilkoma sprawami osobistymi. Przy okazji miał nadzieje zasięgnąć języka oraz, rzecz jasna, trochę dorobić. Renta wojskowa zła nie była, jednak kredyt do kredyta i uzbierać się może ładna sumka.
Krótko po jego przylocie dostał cynk od starego znajomego z wojska, który chciałby się z nim spotkać i porozmawiać, a może nawet nawiązać współpracę, oczywiście za opłatą. W prawdzie Marcel miał na głowie inne sprawy, ale z drugiej strony dlaczego by nie przyjść i nie pogadać? Choćby i dla omówienia starych czasów. Inna sprawa, że będąc w wojsku miał do czynienia z całą masą ludzi i innych osób, więc nie każdego pamiętał, ale czy to było ważne? W dodatku szansa na zarobek była wystarczającym motywatorem, by chociażby wysłuchać propozycji.
Siedział teraz przy jednym ze stolików popijając miejscowy specjał, którego cena najwyraźniej była mocno zawyżona w stosunku do ceny. Niecierpliwił się, ponieważ znajomy się spóźniał, a miejscowa klientela zaczynała być coraz bardziej irytująca. Aż chciało się obić kilka mord, by spuścić z pary nieco emocji, ale trzeba było poczekać.
- Podać coś jeszcze? - za zamyślenia wyrwała go kelnerka, nawet urodziwa dziewczyna rasy ludzkiej, która najwyraźniej nie miała szczęścia, skoro pracowała w takim miejscu jak to.
A znajomego, jak nie było widać, tak nie było widać. Jeżeli został wystawiony, to raczej nie wróżyło to niczego dobrego.
- Marcel! - znajomy głos wyrwał go nerwowego otępienia i dostrzegł zmierzającego w jego stronę mężczyznę, który wyraźnie lekko utykał na lewą nogę. - Kopę lat stary draniu.
Podszedł do stolika po drodze sprzedając kelnerce klapsa w tyłek, aż ta podskoczyła i usiadł na przeciwko.
- Wybacz spóźnienie, ale kilka spraw mnie zatrzymało. - spojrzał na kelnerkę. - Piwo podaj!
Mężczyzna, lat około czterdziestu, z twarzą poznaczoną bruzdami, oznaczającymi przedwczesne starzenie się. Ślad ciężkiego życia, w wiecznym stresie i nerwach - twarz kogoś, kto widział niejedno i niejedno miał na sumieniu. Marcel starał się przypomnieć sobie kim on jest i z której jednostki może go znać, ale pamięć go zawodziła. Być może było to nawet nieistotne, gość miał szczęście, że w ogóle przyszedł.
Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza GryWitam Marcel, zaczynamy twojego questa, baw się dobrze