przez Saine Kela » 30 Gru 2015, o 20:23
Cokolwiek tu było i przed czymkolwiek ostrzegał ich najemnik, musieli ruszyć dalej, nie było innej rady. Tkwiąc w miejscu niczego nie osiągną, a po tym wszystkim co widziała Saine, podobnie jak pozostali miała powoli dość i chciała się ewakuować. Entuzjazm odkrywcy i badacza gdzieś prysł i choć miała naprawdę ogromną ochotę zbadać to wszystko, co się tu znajdowało, w obecnych warunkach nie było to możliwe, a jeżeli jeszcze kiedyś chce to zrobić, to musi przeżyć i się wydostać. Pod warunkiem, że uda jej się tu znów trafić, bo jakby nie było, nie mieli pojęcia, gdzie się znajdują.
Niewiele więcej myśląc cała trójka zaczęła skakać po tubach, w których znajdowały się różnych ras istoty. Był to makabryczny widok, ale kobieta starała się im nie przyglądać i skupiała się na tubach tylko na tyle, by bezpiecznie móc się przedostać na każdą następną bez spadnięcia w dół. Nie wiedziała, co tam jest i wolała się o tym nie przekonywać. Lepiej znaleźć jakieś wyjście, bo przecież jakieś być musi, choćby tunel wentylacyjny albo serwisowy, cokolwiek.
Szło im całkiem nieźle, choć nadal nic nie widzieli, niestety, jak to w życiu bywa, zawsze coś musi się spieprzyć i to w najmniej oczekiwanym momencie. Jedna z tub nie wytrzymała i pękła, Ostap poleciał na nią, a ona sama straciła równowagę. Próbowała się ratować, instynktownie czegoś łapiąc, ale zdało się to na nic. Czuła, że traci grunt pod stopami i chwile potem z krzykiem poleciała w dół. Chwila przerażenia i poczuła jakby uderzyła o coś twardego, jednak zamiast rozpłaszczyć się i połamać o twarde podłoże wpadła do wody. Pierwszy szok ją otrzeźwił. Nie od razu poczuła lodowate zimno, ale w panice zaczęła wypływać na powierzchnie, by zaczerpnąć powietrza. Gdy to zrobiła, odkryła, z przerażeniem, że pływa wśród masy ciał. Krzyknęła na widok na wpół zgniłego Wookiee i zaczęła się rozglądać. Żyła, ale wiedziała, że to może nie potrwać długo, a jeżeli spędzi zbyt wiele czasu w lodowatej wodzie, to jak nic dołączy do tych ciał. Nie zamierzała umierać w taki sposób. Spojrzała na górę, widząc nad sobą tuby i przytłumione światła. Mężczyźni nadal się tam znajdowali, ona jednak nie miała możliwości powrotu, było to za wysoko, w dodatku nie było tu niczego, co mogłoby posłużyć jako drabina. Musiała poradzić sobie w inny sposób.
- Żyje! - krzyknęła, zdając sobie sprawę z tego, że jej głos jest roztrzęsiony i niewyraźny - Jakoś się wydostane! - nie miała pewności, czy mężczyźni ją usłyszą, ale nie miała wyboru.
Szczękając zębami rozejrzała się wokół, aż dostrzegła jakiś wylot tunelu wentylacyjnego, czyli coś, czego szukali wcześniej. Był w jej zasięgu i był jedyną możliwością jej przeżycia. Musiała się tam dostać. Czuła, że ręce i nogi zaczynają jej drętwieć, więc ruszyła się z miejsca. Nie mogła pozwolić sobie na brak ruchu. Pomimo więc przejmującego zimna, oraz ciążących obrań i torby zaczęła powoli przesuwać się w stronę tunelu, przedzierając się między pływającymi ciałami. Było ciężko, a kobieta czuła, jak z każdym ruchem słabnie. Nie było już jednak daleko i czarny otwór tunelu coraz bardziej się zbliżał, aż wreszcie znalazła się przy jego wylocie. Wrzuciła torbę i sama się podciągnęła z ogromnym trudem cała się trzęsąc, a ręce uginały się pod jej ciężarem. Gdy wreszcie się dostała do tunelu przez moment nie ruszała się, ciężko dusząc i dygocąc na całym ciele. Rusz się, bo zamarzniesz! Pogoniła sama siebie i choć naprawdę nie miała siły podniosła się z trudem. Tak bardzo się trzęsła, że przez moment sądziła, że upadnie. Zrzuciła z siebie kurtkę, wykręcając ją z wody.
Nie czuła dłoni, ale zmuszała się by nimi ruszać. Zaczęła podrygiwać, chcąc się choćby w minimalny sposób rozgrzać. Zajrzała też do torby, ale zarówno ona, jak i jej zawartość były przemoczone. Nie mogła wpaść w hipotermie, bo będzie po niej, musiała się rozgrzać. Nie mogła też tu zostać, bo na pewno umrze, gdziekolwiek prowadził ten tunel musiała iść. Jęknęła w duchu. Nie dam rady. Zaczynała mieć wątpliwości. Pocierała ramiona i dłonie. ściągnęła koszulkę i wymięła ją z wody by zaraz ponownie ją założyć, podobnie z kurtką. W końcu chwyciła torbę, ale ta w pierwszym momencie wypadła jej z dłoni. Zaklęła, przykładając dłonie do ust i starając się je rozgrzać, po chwili podjęła drugą próbę i zarzuciła torbę przez ramie. Cała się trzęsła, ale zaczęła stawiać kolejne kroki idąc wzdłuż tunelu, jedynie latarka nieco go rozjaśniała, dzięki czemu mogła widzieć kilka metrów na przód. Dam radę - postanowiła. - Muszę.. Skulona, niemal zgięta w pół i trzęsąca się z zimna parła do przodu. Nie wiedziała ile zdoła przejść i czy coś znajdzie, co jej pomoże przetrwać, ale musiała spróbować.
GG: 6687478