Matt Rooster, nadspodziewanie materialny i żywy, przekroczył próg kantyny. Choć nominalnie miałby 78 lat, nie wiedząc czemu, czuł się i wyglądał jak osobnik mający około trzydziestki, które ostatnie czterdzieści parę lat spędził z karbonicie. Rozglądając się po sali przyszła mu na myśl
inna impreza urodzinowa, która z jednodniowej party przekształciła się w wielomiesięczny ciąg pijacki i... złodziejski. Mimo swego niejasnego statusu, były członek ekipy The Eye, doskonale pamiętał, złośliwego, upierdliwego Renno Trestę, który z uporem maniaka kradł wszystko co kosztowne, łącznie z zastawą, a ponadto chciał upolować barmana.
Oczywiście na tamtej imprezie rolę polewającego pełnił niejaki Luke Skywalker, teraz jednak po flaszki sięgała niejaka Panda, choć Rooster mógłby przysiąc, że ledwie 100 mililitrowa butelczynka, ledwo mieści się w dłoni solenizantki. Łowca śmiało zgarnął od niej cały karton małpeczek, z 40% alkoholem, z Dantooine i usiadł przy stoliku obok. Burknął coś pod nosem, co można było rozszyfrować jako
Matt Rooster, po czym odpieczętował pierwsze naczynie i wlał jego zawartość w siebie. Wątpił czy ktokolwiek z towarzystwa go pamiętał, nie mniej liczyła się impreza. Nie chcąc wyjść na gbura ale zarazem licząc na refleks Pandziej Istoty, rzucił w jej kierunku
sapith. Był to krystaliczny produkt przemiany materii robaka Volice z planety Lwhekk, wydzielany przez to stworzenie raz na jedenaście lat. Prezent choć nieco makabryczny, był unikatowy, gdyż wspomniane stworzenia wymarły na tysiąclecia przed bitwą o Yavin.