ChissowieZałoga Springhawka robiła co mogła by oprzeć się potężnej artylerii Carracka, jednak przyczyną która spowodowała ostatecznie unicestwienie "Dumy Pesfavri" był zmastowany atak myśliwców i bombowców rebeliantów. Kapitan Erg'viss'than nie zdążył wydać kolejnych rozkazów, ani tym bardziej wysłać komunikatu ku "Dumie Csilli". Czarne skrzynki krążownika, w odróżnieniu od tych stosowanych przez galaktyczny mainstream, odnotowywały podstawowe parametry jak temperatura, ciśnienie czy ilość promieniowania jeszcze przez pięć minut po destrukcji okrętu.
- Sir...
- Odnotujemy zasługi dowódcy Springhawka, jednak bitwa się nie skończyła. Pro forma przesłać do najbliższej z naszych flot informacje o naszym obecnym położeniu i sytuacji. - zawyrokował admirał Lort'art'nidess, chyba po raz pierwszy dopuszczając do swojej głowy myśli o porażce.
- Sir, sądzimy że Strike Cruiser... - zaczął tym razem II oficer, jednak i jemu nie dane było skończyć.
- Nie wytrzyma kolejnego ostrzału ze strony Carracka. Niestety nic nie możemy z tym zrobić, tym bardziej, że wspierają go eskadry myśliwskie. Wszystkie dostępne droidy naprawcze niech zajmą się uszkodzeniami jakie spowodował wrogi okręt. Przekierować część dostępnej mocy do silników, kierunek ku Gwiezdnej Kuźni, zwrot przez prawą burtę o 60 stopni. - odparł stanowczym tonem Tartni.
- Sir, blok G, sekcje od szóstej do trzynastej zostały zniszczone doszczętnie. Blok H, sekcja od pierwszej do czwartej, również nie pozwalają na dalszą użytkowanie. Przerzuciliśmy część droidów stamtąd do bloków, które będą przydatne. - zreferował krótko II oficer Roar'dni'redes.
Potężny okręt, gwiezdny niszczyciel Chissów, mimo samotnej konfrontacji z flotą Imperium oraz okrętem rebelii typu Carrack, wciąż sunął przez czarną przestrzeń, ku centrum bitwy. Choć odniósł wiele obrażeń, to technicy i astromechy robiły wszystko by jednostka była wciąż sprawna. O dziwo i wbrew logice CSD cały czas mógł jeszcze sporo namieszać.
- Jak tylko Carrack znajdzie się w zasięgu naszych dział i megamaserów rozpocząć ostrzał. Niech obrona punktowa przygotuje się na odparcie wrogich eskadr.
Ruch.
Imperium
Młody admirał siedział na swym miejscu przez cały czas od momentu rozpoczęcia ostrzału. Plan ewidentnie zawiódł, a on wiedział co to oznacza. Niedługo ruszą ku niemu myśliwce imperium, a z samego starcia z Carrackiem nie wychodził obronną ręką, nadszedł czas zrealizować plan ewakuacji, ułożony jeszcze przez niedawno poległego Zeltrona. Należało czym prędzej przystąpić do jego realizacji, bowiem właśnie na oczach admirała chissański okręt połączył się z mocą. Ten wstał i podszedł do głównego węzła przekażnikowego i powiedział cicho, słowa które nie powinny być wypowiedziane przez człowieka imperium.
- Rozpocząć plan ewakuacji numer B.
Na te słowa wszyscy przebywający w pomieszczeniu podnieśli się, stanęli wyprostowani, zaszurali nogami i zasalutowali, po czym w wyznaczonej kolejności zaczęli opuszczać sale, została tylko parę ludzi z gwardii imperialnej, taki mieli obowiązek, mieli też obwiązek wyjść, gdy admirał im to nakarze, nie protestowali więc i wyszli bez słów do kapsuł ewakuacyjnych. Admirałowi pozostało wykonanie ostatniego w swoim życiu połączenia. Wykonał połączenie do niebieskiego admirała.
- Rozpoczynam ewakuacje statku, nie ma nadziei na wygranie tej walki, nie zdążycie do nas dolecieć. Rebelianci najprawdopodobniej ostrzelają kapsuły ewakuacyjne. Wspomnij admirale o mnie w swym raporcie... i dodał już drżącym głosem, prawie się załamując, niewiele brakowało by zaczął płakać, stary chłop, nie chciał zostawić rodziny, tego życia, a przede wszystkim swego statku, na którym tyle służył, nie było jednak odwrotu.
- i sprzątnijcie te rebelianckie mendy z systemu, to zaszczyt było walczyć przeciwko i z panem. Imperialny zasalutował po raz ostatni w swym życiu i rozłączył połączenie. Rebelianckie myśliwce już powoli się zbliżały, ogień okrętu został nastawiony na automatyczny. Admirał wszedł do pomieszczenie kontroli lotów i rozpoczął manewr skręcający, skręcał... na prawo. Upewniwszy się, że wszystkie kapsuły odleciały, kliknął przycisk na wcześniej wprowadzonych koordynatach, odłączając inne systemy, by jak najszybciej wykonać skok, by zniszczyć okręt, a wraz z nią i legendę o gwiezdnej kużni. Nikt go nie widział, puścił się biegiem, by dojść do swego siedzenia, wyciągnął zdjęcie ze swą rodziną, ze swą planetą i położył je sobie na kolanach, wiedział, że nikt nigdy go z nimi nie odnajdzie, ale nie obchodziło go to. Czarna galaktyka rozjaśniała się z każdą chwilą, by po chwili zastąpić ciemną otchłań, białymi smugami skoku w nadprzestrzeń. Dwie łzy zbiegły po policzku admirała, przeżył na tym statku tyle pięknych chwil, tyle pięknych chwil go czekała, kochał swą rodzinę, swą pracę, nie zdążył się pożegnać, ani przygotować na przejście na drugą stronę, był bowiem wierzący i to bolało go najbardziej. Jednak pogodził się ze wszystkim i ostatecznie uśmiechnął, w tym samym momencie jak okręt skoczył, tylko po to by po chwili rozbić się w stosunkowo niewielkiej odległości o ogromny obiekt w przestrzeni, prawie w tym samym czasie wybuchł też generator, specjalnie ze zwiększoną na tą chwilę mocą, by eksplozja była ogromna.
I...była, Yuzraw Mryan również przedstawiciel rasy ludzkiej oglądał obraz zza szyby w kapsule ewakuacyjnej. Zapewne jak i admirałem, dzisiejszej doby targały nim najróżniejsze uczucia, w końcu nieformalnie rówież stał się pierwszym oficerem floty imperium, mimo iż rozbitej. Kapsuł specjalnie na tą misje było 3 razy więcej niż było potrzebne, rozpłynęły się w przestrzeni kosmicznej dokładnie tak jak miały, 1/3 zmierzała ku Carrackowi, by zająć jego ostrzał, kolejna 1/3 leciała ku gwiezdnej kużni wraz z ładunkami wybuchowymi, gdyby jakimś cudem trzeba było dokończyć dzieła zniszczenia. Natomiast kapsuły ewakuacyjne z własnym napędem, te na których znajdowała się załgoia okręciły się, by odlecieć jak najdalej do tych zdarzeń, jeśli gwiezdna kużnia nie zostanie zniszczona, oblecą one ją od drugiej strony, by dokonać abordażu i zniszczyć ją od środka, jeśli zostanie zniszczona postarają się na tyle im starczy paliwo uciec jak najdalej od okrętu Chissów, licząc, że może Ci ich nie zestrzelą.
- Flota imperium zniszczona, powtarzam flota imperium zniszczona, realizowany jest plan ewakuacyjny B, powtarzam potrzebujemy, by ktoś nas stąd zabrał. Nie nie wiem. - Dało się słyszeć głos dowodzącego kapsułami ewakuacyjnymi oficera imperium.
- Zaraz zobaczę, czy się rozleciała, liczymy na was, bez odbioru. - Połączenie zostało przerwane, jedynie większa oficerska kapsuła mogła nawiązać łączność na takie odległości. Okręt wpadł w wielki metalowy konstrukt unoszący się w kosmosie, admirał położył rękę, na niewielkiej szybie, która szczęśliwie ku niemu akurat była obrócona w tym kierunku. Nie trzeba było tego mówić, wszyscy jak jeden mąż zasalutowali na cześć dzielnego człowieka, oczekując czy ta chwila jest już dla nich końcem misji, życia, czy mają jeszcze dług do spłacenia wobec imperium. Pozostały dwie frakcje, bijące się o szczątki, niczym kundle o zmiażdzoną, przez wcześniej przez nich zagryzionego psa. Oba psy obficie krwawiły...
RebeliaPrzestrzeń kosmiczna
Nalot myśliwców i bombowców co prawda nie zaskoczył Chissów, którzy trafnie przewidzieli ruch przeciwnika, lecz i tak był z góry skazany na powodzenie. Przeciwnik nie posiadał eskorty myśliwców, a do tego nie miał zbyt wielkiej ilości dział przeciwlotniczych. Lecz nie zamierzał się poddawać i gdy tylko rebelianckie maszyny znalazły się w zasięgu artylerii plot. Springhawka w ich stronę pomknęła kanonada laserowych boltów. Na nieszczęście Chissów B-wingi i A-wingi to nie kruche TIE Fightery, które dostaną byle czym i zaraz eksplodują. Wytrzymałe myśliwce rebelii wraz z siedzącymi za ich sterami pilotami nie były łatwym przeciwnikiem.
-Kontynuujcie nalot. My odciągniemy te działa- rozkazał dowódca „Gepardów”, po czym obie eskadry A-wingów odczepiły się od bombowców i skupiły na sobie ostrzał dział przeciwlotniczych, otwierając korytarz dla B-wingów. Ciężkie maszyny szturmowe nie mogły zmarnować takiej okazji.
-Czekać...czekać...-dowódca „Wieprzy” wyczekiwał na najlepszy moment do rozpoczęcia salwy. Napięcie było ogromne, a niektórym z młodszych pilotów drżały ręce. W końcu z ust togrutanina padło upragnione-Ognia!
Salwa rakiet wystrzelona z dwunastki maszyn pomknęła w stronę krążownika Chissów. Piloci rebelii natychmiast zaczęli manewr nawracania, zwłaszcza że artyleria plot. skupiła się na ich myśliwcach. Na szczęście ogień ten był nieprecyzyjny i jedynie spowodował spadek mocy osłon B-wingów.
Po chwili kadłub Springhawka pokryły eksplozje, które wyrywały płyty poszycia, doprowadzały do dekompresji, wysysały tlen z wnętrza jednostki. Powstałe pożary były bardzo szybko dławione z powodu braku powietrza. Wrogi krążownik oberwał i jego zdolność bojowa znacznie osłabła. Zdawałoby się, że to już koniec. Nalot bombowców wyrządził szkody, lecz chissańska jednostka ostrzela Carracka. Pewnie by tak było, ale na przekór Chissom obie eskadry A-wingów zebrały się w kupę i mimo ostrzału, odpaliły własne rakiety. Ładunek wybuchowy w nich zawarty przebił się do reaktora mocy Springhawka i doprowadził do jego spektakularnej eksplozji.
-Wrogi krążownik zniszczony sir-zameldował dowódca „Gepardów”. Piloci rebeli byli bardzo zadowoleni z dokonanego dzieła. Nie dopuścili do otoczenia Carracka przez wrogów i zniszczyli Springhawka bez strat własnych. Wykonali dobrą robotę.
Mostek Stone
-Sir, nie damy rady!-pierwszy oficer z trudem przekrzyczał wyjące syreny alarmowe. Rebeliancki Carrack dostał się pod ostrzał potężnej artylerii wrogiego Niszczyciela. Turbolaserowe bolty albo rozbłyskiwały na tarczach krążownika, albo przebijały się przez nie i rozszarpywały poszycie Stone. Na tak krótkim dystansie obie jednostki miały niemalże stuprocentową celność.
-Musimy-Fenn upadł na podłogę, kiedy statkiem wstrząsnęło. Pierwszy oficer ledwo utrzymał się na nogach, lecz to był pikuś w porównaniu z tym co działo się w innych sekcjach okrętu.
-Pożar w maszynowni! Minimum piętnastu zabitych i dwudziestu dwóch rannych!
-Wyślijcie tam ekipę strażacką i medyczną!-dowódca Stone bardzo szybko wstał, po czym rzucił okiem na stół taktyczny.
-Sir, ekipy ratownicze już tam są-meldunek oficera błąkał się w głowie Fenna, który teraz odliczał po cichu sekundy do otwarcia przez krążownik rebelii ognia.
-5...4...Dekompresja sekcji 26-46 i 48-61!..3...2...1...Ognia!-mężczyzna krzyknął najgłośniej jak umiał. Zapewne zagłuszyłby tym okrzykiem odgłos wystrzeliwanej salwy, gdyby nie fakt, że w przestrzeni kosmicznej dźwięki się nie rozchodzą.
Potężna artyleria Carracka wystrzeliła bolty energetyczne o ogromnej sile destrukcji. Salwa rebelianckiego krążownika dotarła do wrogiego Niszczyciela i zrobiła to w jakim celu została wystrzelona. Siała zniszczenie. Część turbolaserowych boltów rozbłysło pięknym, błękitnym światłem na tarczach energetycznych CSD, lecz reszta wbiła się z namiętnym zapałem w głąb kadłuba chissańskiej jednostki.
-Reaktor naruszony! To już koniec!-jeden z oficerów wydał ostatni meldunek w swoim życiu. Część załogi Stone ewakuowała się już wcześniej w kapsułach ratunkowych, ale obsługa mostka została na nim do końca.
-To był zaszczyt wami dowodzić!-ostatnie słowa Fenna zostały zagłuszone przez huk eksplozji. Reaktor nie wytrzymał i wybuchł, zabierając ze sobą dzielnych marynarzy. Ale historia o nich nie zapomni. Kapitan Fenn zawsze pozostanie w pamięci jako dowódca rebelianckiego Carracka...
Mostek Guarda
O ile pojedynek artyleryjski Stone i CSD był dosyć jednostronny, to batalia przy Gwiezdnej Kuźni była naprawdę zawzięta. I rebeliancki Carrack i imperialny Strike Cruiser wymieniały się ogniem, co chwila kierując w stronę oponenta ogromne ilości energii zawartej w turbolaserowych boltach.
-Sir, Springhawk zaraz nas otoczy- Cathar z niepokojem przypatrywał się zaistniałej sytuacji. Guard przygotował się do pojedynku na dwa fronty, lecz mógłby nie wyjść z niego cało. Pomoc nadeszła ze strony myśliwców, które bardzo szybko pozbyły się jednostki Chissów, pozwalając krążownikowi rebelii skupić się na wymianie razów z Imperialnym okrętem. Polepszyło to dodatkowo morale załogi, która jeszcze skuteczniej zajęła się swoją robotą. Kanonierzy Guarda wręcz z chirurgiczną precyzją wykańczali Strike Cruisera, zasypując go gradem turbolaserowych boltów. Wroga jednostka dzielnie się broniła, ale samotnie nie mogła pokonać oponenta.
-Dobijcie ten krążownik Imperium- Poeq był lekko zaniepokojony pojedynkiem drugiego Carracka i manewrami Niszczyciela Chissów. Zamierzał zmiażdżyć SC i ruszyć na pomoc bratu. Niestety. Fenn skończył swoją służbę Rebelii tak jak każdy szanowany dowódca. W walce. To chwalebna śmierć, która jednak nie może pójść na marne. Poeq schował twarz w dłoniach. Nie tak wyobrażał sobie tą bitwę. Jedna, jedyna łza powoli wytoczyła się z jego prawego oka i stoczyła się po policzku, mieniąc się w świetle boltów energetycznych widzianych przez iluminator. Ale nie czas na opłakiwanie.
-Przygotujcie silniki, jeśli ten krążownik zbliży się zbyt blisko wykonać manewr wymijający. Możliwe, że będą chcieli taranować-tylko tyle wypowiedział Poeq. I tyle jak na razie wystarczyło.
Mostek Majestic
-Sir, straciliśmy Stone!
Komunikat ten zasmucił Sarhina, który doceniał heroizm załogi Carracka. Ale także on przyznał, że Fenn skończył służbę w najbardziej honorowy sposób.
-Springhawh zniszczony!
Ta wieść polepszyła nieco humor admirała, zwłaszcza że obyło się bez strat w myśliwcach. Najgorszy był fakt, iż na placu boju pozostał jeszcze chissański Niszczyciel. Najgroźniejszy z przeciwników.
-Silniki naprawione. Możemy ruszać- kolejna dobra wiadomość dla rebeliantów przywróciła błysk w oczach staruszka.
-Pełna moc. Naprzód!
-Tak jest, sir.
Ruch
Łopatologia
Mapa